Z duchami przy wigilijnym stole. Группа авторов
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Z duchami przy wigilijnym stole - Группа авторов страница 5

Название: Z duchami przy wigilijnym stole

Автор: Группа авторов

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежные детективы

Серия:

isbn: 9788382021394

isbn:

СКАЧАТЬ mnie to, iż w sytuacjach czy to zwycięstwa, czy przegranej zawsze nazwisko mojego starego przyjaciela wypowiadane było z najwyższym podziwem.

      Generał podziękował, gratulując z kolei druhowi zyskanego właśnie tytułu, a także objęcia w posiadanie miejsca tak pięknego i nieruchomości tak znakomitej.

      – Zaiste, jeszcze niemal w ogóle jej nie obejrzałeś, a żywię nadzieję, iż nie zamierzasz nas opuścić, zanim lepiej się z nią zapoznasz. Nie ukrywam, że moje obecne towarzystwo jest całkiem spore, a wiekowy dom, jak inne mu podobne, nie oferuje tylu wygód, ilu można by się spodziewać po okazałości jego murów, z pewnością jednak mogę zapewnić ci wygodny staroświecki pokój, a ośmielam się przypuszczać, że wojenne kampanie nauczyły cię kontentować się gorszymi kwaterami.

      Słysząc to, generał tylko wzruszył ramionami i odrzekł ze śmiechem:

      – Idę o zakład, że najmarniejszy z pokojów w tym zamku, jest nieporównanie lepszy od mojej tytoniowej beczki, w której rad nocowałem, gdy nasz oddział znalazł się w buszu, jak Wirgińczycy nazywają swoją puszczę. Niczym Diogenes tak byłem usatysfakcjonowany ochroną przed srogością żywiołów, iż podjąłem daremną próbę, aby beka powędrowała ze mną na nową kwaterę, atoli mój ówczesny dowódca nie zgodził się na takie luksusy, zatem ze łzami w oczach musiałem się z nią rozstać.

      – Jeśli zatem nie lękasz się lokum – powiedział zachwycony lord Woodville – spędzisz z nami co najmniej tydzień. Pod dostatkiem mamy strzelb, psów, wędek, przynęt i tego wszystkiego, co pozwala rozerwać się czy to na lądzie, czy na wodzie. Zdecyduj tylko, co ci najbardziej odpowiada, a my już zatroszczymy się, aby zaspokoić twoje potrzeby. W każdym razie, gdybyś preferował strzelbę i wyżły, sam z ochotą będę ci towarzyszył, aby zobaczyć, czy lepiej teraz strzelasz, czas spędziwszy pośród prymitywnych Indian.

      Generał w całej rozciągłości zaakceptował wytworną propozycję przyjaciela. Po przedpołudniowych męskich harcach towarzystwo spotkało się podczas obiadu, a lord Woodville z wielką kontentacją prezentował zalety swego dawno niewidzianego przyjaciela przed znajomymi, osobami jedną w drugą znamienitymi. Dał generałowi Browne,owi opowiadać o sytuacjach, których był świadkiem, a każde słowo cechowało dzielnego oficera i wrażliwego człowieka, który nie tracił trzeźwej oceny nawet w momentach największego niebezpieczeństwa. Słuchacze zaś traktowali mówiącego z najwyższym szacunkiem, gdyż dał dowody niezwykłej wręcz odwagi osobistej, a każdy z obecnych marzył, aby uważano go za posiadacza tej cechy.

      Dzień zakończył się w zamku Woodville tak, jak dobiegają kresu dni w podobnych posiadłościach. Gościnność trzymała się ram obyczajności, muzyka, w której gospodarz okazał się całkiem biegły, zastąpiła krążenie butelek; na tych, którzy w tym gustowali, czekały w gotowości karty i stół bilardowy, niemniej, aby być gotowym do porannych wyczynów, trzeba było odpowiednio wcześnie ułożyć się do snu, zatem wkrótce po jedenastej goście zaczęli się rozchodzić do rozlicznych w sumie sypialni.

      Młody lord sam zaprowadził swego przyjaciela, generała Browne,a do wyznaczonego mu pomieszczenia, które zgodnie z zapowiedzią było i wygodne, i staroświeckie. Łoże masywne – jak zwykle pod koniec siedemnastego stulecia – otaczały kotary z wyblakłego jedwabiu, zdobionego zmatowiałymi złotymi obszyciami. Jakimż jednak komfortem musiały się wydać prześcieradła, poduszki i kołdry żołnierzowi, któremu zdarzało się kwaterować w beczce! Powagi sypialni dodawały gobeliny, które ze swym sfatygowanym wdziękiem zdobiły ściany pokoiku, delikatnie marszcząc się, gdy łagodny jesienny wietrzyk znajdował sobie drogę przez leciwe szprosowe okna, leciutko wibrujące i pogwizdujące pod dotykami powietrza. Także i toaletka, w której zgodnie z modą z początku stulecia lustro zwieńczała korona z jedwabiu koloru morwy, a wzbogacały je setki przedziwnie ukształtowanych skrytek, służących wygodom wzgardzonym już przed ponad pół wiekiem, wzmagała poczucie staroświeckości, a przeto i melancholii. Nic jednak nie potrafiłoby zapłonąć jaśniej i weselej od dwóch dużych woskowych świec, nic – jeśli nie liczyć ochoczo migoczących na kominku szczap, napełniających blaskiem i ciepłem przytulne pomieszczenie, które na przekór starawemu wyglądowi w najmniejszym stopniu nie cierpiało na brak udogodnień nieodzownych czy choćby pożądanych przez współczesnego lokatora.

      – To, generale, staromodna sypialnia – oznajmił młody lord. – Mam jednak nadzieję, że nie zabraknie w niej nic, co by sprawiło, że zatęskniłbyś za swoją beczułką.

      – Nie jestem szczególnie wybredny, jeśli chodzi o dach nad głową – padła odpowiedź. – Jednak gdybym miał wybierać, dałbym pierwszeństwo tej komnacie przed bardziej wesołymi i nowoczesnymi zakątkami twojej rodowej siedziby. Możesz mi wierzyć, kiedy powiew dzisiejszego tropienia wygód łączy się z szacowną wiekowością i przypominam sobie, że jestem u ciebie, przyjacielu, czuję się lepiej ugoszczony niż w najwykwintniejszym z londyńskich hoteli.

      – Bez najmniejszej wątpliwości ufam, że poczujesz się tu tak wygodnie, jak tego pragnę, generale – rzekł młody arystokrata i raz jeszcze życząc gościowi dobrej nocy, uścisnął mu rękę i wyszedł.

      Browne znowu rozejrzał się dokoła i gratulując sobie, że wreszcie wraca do pokojowego życia, którego dobrodziejstwa wiele zyskiwały, gdy porównywał je z niedawnymi trudami i niebezpieczeństwami, rozebrał się i zaczął gotować do niezmąconego nocnego snu.

      I tutaj, niezgodnie z kanonami tego typu opowieści, pozostawimy generała w jego sypialni aż do następnego ranka.

      Towarzystwo pojawiło się na śniadaniu wcześnie, z wyjątkiem generała Browne,a, zdającego się w doborowym gronie tym gościem, którego lord Woodville pragnął uhonorować najlepszym przyjęciem. Kilkakroć dawał wyraz zdziwieniu, że generał jest jeszcze nieobecny, aż wreszcie wysłał służącego, aby ten wybadał, w czym rzecz. Posłaniec wrócił z informacją, że pan generał wypuścił się na bardzo wczesny poranny spacer, nie zważając na mglistą i nieżyczliwą pogodę.

      – Żołnierski zwyczaj – wyjaśnił przyjaciołom gospodarz. – Bardzo często przesiąkają zawodową czujnością i nie potrafią już zasnąć, gdy z rana zerwie ich przyzwyczajenie, gdyż nierzadko o tej porze muszą obejmować komendę.

      Wyjaśnienie, którym lord Woodville uraczył swoich gości, jego samego nie bardzo zadowoliło, w niecierpliwej zadumie czekał więc na powrót generała. Stało się to dobrą godzinę po tym, jak rozbrzmiał dzwonek wzywający na śniadanie. Browne zdawał się zmęczony i rozgorączkowany. Włosy, których układanie i pudrowanie było podówczas jednym z najważniejszych podczas całego dnia męskich zajęć i tak świadczyło o obeznaniu z modą jak dzisiaj węzeł krawatu czy też jego brak, były w ogromnym nieładzie, co rzucało się w oczy zwłaszcza u żołnierza, jego bowiem prawdziwe czy mniemane obowiązki najczęściej obejmują także niejaką troskę o toaletę. Ogólny wygląd Browne,a był zaskakująco nieświeży i nieporządny.

      – A zatem pozbawił nas pan tego poranka przyjemności spaceru z panem, generale – rzekł lord Woodville – albo też pańskie łoże nie okazało się tak wygodne, jak pan oczekiwał, a ja się karmiłem nadzieją. Jak zatem spędził pan noc, że pozwolę sobie spytać?

      – Znakomicie! Wyśmienicie! Jak jeszcze nigdy dotąd w życiu! – odrzekł generał z zakłopotaniem, które nie mogło umknąć uwadze przyjaciela. W pośpiechu przełknął zawartość filiżanki herbaty, СКАЧАТЬ