Krawędź wieczności. Ken Follett
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 38

Название: Krawędź wieczności

Автор: Ken Follett

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Юмористическая проза

Серия:

isbn: 978-83-8215-260-9

isbn:

СКАЧАТЬ zagubił się w dotyku jej ust i języka. Po kilku minutach Nina zadygotała.

      – Wyjdźmy na brzeg.

      Ujął ją za rękę i brodząc, wyszli na plażę. Położyli się nieco dalej na trawie i znów zaczęli się całować. Dimka dotykał piersi Niny, myśląc, że być może jeszcze tego dnia straci dziewictwo.

      Nagle odezwał się szorstki głos mówiący przez megafon:

      – Czas wypożyczenia dobiegł końca! Proszę oddać łódź do wypożyczalni!

      – Sekspolicja – mruknęła Nina.

      Dimka zaśmiał się na przekór rozczarowaniu.

      Uniósł głowę i zobaczył mały gumowy ponton z silnikiem przepływający w odległości stu metrów od brzegu.

      Zamachał ręką. Wypożyczyli łódkę na dwie godziny. Odgadł, że gdyby dali łapówkę kierownikowi, mogliby przedłużyć sobie czas, teraz jednak było za późno. Wtedy nie przyszło mu do głowy, że tak szybko zdoła zbliżyć się do Niny.

      – Nie możemy wrócić bez nich – rzekła Nina, lecz po chwili Walentin i Anna wynurzyli się z lasu. Zapewne byli bardzo blisko i słyszeli wezwanie do zwrotu łódki.

      Obaj oddalili się nieco od dziewcząt i wszyscy włożyli ubrania na kostiumy. Dimka usłyszał, że Nina i Anna rozmawiają ściszonymi głosami. Anna powiedziała coś z zapałem, a Nina zachichotała i skinęła głową.

      Potem Anna posłała Walentinowi znaczące spojrzenie. Wyglądało to na umówiony wcześniej sygnał. Walentin skinął głową i odwrócił się do Dimki.

      – Wieczorem całą czwórką wybierzemy się na tańce – powiedział cicho. – Po powrocie Anna przyjdzie do naszego namiotu, a ty pójdziesz z Niną do ich namiotu. Zgoda?

      Perspektywa była ekscytująca.

      – Ustaliłeś to z Anną? – chciał wiedzieć Dimka.

      – Tak, a Nina przed chwilą wyraziła zgodę.

      Dimce aż trudno było w to uwierzyć. Przez całą noc będzie mógł obejmować jędrne ciało Niny.

      – Podobam się jej!

      – To pewnie te szorty.

      Wsiedli do łódki i zaczęli wiosłować. Dziewczęta oznajmiły, że zaraz po powrocie do obozu chcą wziąć kąpiel. Dimka zastanawiał się, co zrobić, by czas pozostały do wieczora upłynął jak najszybciej.

      Dopłynąwszy do kładki, zobaczyli czekającego na brzegu mężczyznę w czarnym garniturze.

      Dimka instynktownie odgadł, że jest to goniec z informacją dla niego. Mogłem to przewidzieć, westchnął w duchu, sprawy układały się za dobrze.

      Wysiedli z łodzi i Nina spojrzała na nieznajomego, który pocił się w garniturze.

      – Aresztuje nas za to, że przetrzymaliśmy łódkę? – żartowała, lecz tylko połowicznie.

      – Przybyliście po mnie? – zapytał Dimka. – Jestem Dmitrij Dworkin.

      – Tak, Dmitriju Iljiczu – odrzekł mężczyzna, z szacunkiem używając patronimiku. – Jestem waszym kierowcą. Zawiozę was na lotnisko.

      – Jakieś nagłe wypadki?

      Szofer wzruszył ramionami.

      – Pierwszy sekretarz was potrzebuje.

      – Tylko pójdę po walizkę – powiedział z żalem Dimka.

      Na pocieszenie miał to, że Nina popatrzyła na niego z respektem.

      *

      Zawieziono go na lotnisko Wnukowo położone na południowy zachód od Moskwy. Czekała tam Wiera Pletner z dużą kopertą oraz biletem do Tbilisi, stolicy Gruzińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.

      Chruszczow nie przebywał w Moskwie, lecz w swojej daczy w Picundzie. Był to kurort nad Morzem Czarnym dla najwyższych dygnitarzy państwowych. Właśnie tam miał się udać Dimka.

      Nigdy przedtem nie leciał samolotem.

      Nie był jedynym asystentem, któremu skrócono urlop. W hali odlotów, akurat w chwili, gdy Dimka miał otworzyć kopertę, podszedł do niego Jewgienij Filipow. Mimo że panowała letnia pogoda, jak zwykle miał na sobie szarą flanelową koszulę. Wyglądał na zadowolonego, to zaś źle wróżyło.

      – Twoja strategia poniosła fiasko – oznajmił z nieukrywaną satysfakcją.

      – Co się stało?

      – Prezydent Kennedy wygłosił przemówienie telewizyjne.

      Przez siedem tygodni, bo tyle upłynęło od szczytu wiedeńskiego, Kennedy milczał. Stany Zjednoczone nie zareagowały na groźbę Chruszczowa, który oświadczył, że podpisze układ z Niemcami Wschodnimi i zajmie Berlin Zachodni. Dimka doszedł do wniosku, że amerykański prezydent się wystraszył i nie zdoła przeciwstawić się Chruszczowowi.

      – Czego dotyczyło?

      – Kazał rodakom sposobić się do wojny.

      A więc to był powód wszczęcia alarmu.

      – Co powiedział Kennedy? – spytał Dimka Filipowa. – Jakich słów użył?

      – „Atak na to miasto uznamy za atak na nas wszystkich”, to o Berlinie. W kopercie masz pełny zapis wystąpienia.

      Wsiedli na pokład, Dimka wciąż był w szortach. Kiedy startowali, wyjrzał przez okno odrzutowca Tupolew Tu-104. Znał zasadę lotu samolotów – wygięcie górnej powierzchni płatu skrzydła wytwarza różnicę ciśnień – lecz kiedy maszyna wzbijała się w powietrze, wyglądało to jak czary.

      W końcu zdołał oderwać od tego wzrok i otworzył kopertę.

      Filipow ani trochę nie przesadził.

      Przemówienie Kennedy’ego nie należało do kategorii czczych pogróżek. Proponował trzykrotnie zwiększyć liczbę poborowych, zmobilizować rezerwistów i rozbudować armię do miliona żołnierzy. Zamierzał uruchomić nowy most powietrzny do Berlina, przerzucić do Europy sześć dywizji i nałożyć sankcje gospodarcze na kraje Układu Warszawskiego.

      Na dodatek zwiększył budżet wojskowy o ponad trzy miliardy dolarów.

      Dimka uświadomił sobie, że strategia nakreślona przez Chruszczowa i jego doradców zrobiła katastrofalną klapę. Nikt nie docenił młodego przystojnego prezydenta USA. Okazało się, że jednak nie da się go zastraszyć.

      Jak może się zachować Chruszczow?

      Niewykluczone, że przyjdzie mu ustąpić ze stanowiska. Do tej pory żaden radziecki przywódca tego nie uczynił – Lenin СКАЧАТЬ