Zima świata. Ken Follett
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zima świata - Ken Follett страница 28

Название: Zima świata

Автор: Ken Follett

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Юмористическая проза

Серия:

isbn: 978-83-8215-259-3

isbn:

СКАЧАТЬ go przycisnął, grożąc, iż zakwestionuje sprzedaż przed sądem. Oświadczył, że Lloyd jest gotów zeznać, iż dokument został podpisany pod przymusem. W końcu Macke pociągnął za odpowiednie sznurki.

      – Cieszę się, że Robertowi udało się wyjechać – odezwał się Lloyd. Z jeszcze większą radością myślał o powrocie do Londynu. Wciąż bolała go głowa i czuł ból żeber, ilekroć zmieniał pozycję na łóżku.

      – Może wy także przyjechalibyście do Londynu? – zaproponowała Ethel Maud. – Oboje, to znaczy z całą rodziną.

      Walter popatrzył na żonę.

      – Być może powinniśmy – rzekł, ale widać było po nim, że myśli inaczej.

      – Zrobiliście, co w waszej mocy – przekonywała Ethel. – Walczyliście dzielnie, ale tamci są górą.

      – Walka jeszcze się nie skończyła – odparła Maud.

      – Grozi wam niebezpieczeństwo.

      – Cały kraj jest w niebezpieczeństwie.

      – Jeśli zamieszkacie w Londynie, Fitz może zmięknie i wam pomoże.

      Hrabia Fitzherbert był jednym z najzamożniejszych ludzi w Wielkiej Brytanii, jego bogactwo stanowiły kopalnie w południowej Walii.

      – Fitz mi nie pomoże, on nigdy nie ustępuje. Wiesz o tym równie dobrze jak ja.

      – Masz rację – przyznała Ethel. Lloyd zastanawiał się, skąd matka ma taką pewność, ale nie zdołał zadać tego pytania. – Z twoim doświadczeniem bez trudu znalazłabyś pracę w londyńskiej gazecie – ciągnęła Ethel.

      – A co ja bym robił w Londynie? – spytał Walter.

      – Nie wiem. A co będziesz robił tutaj? Bycie członkiem ubezwłasnowolnionego parlamentu nie ma większego sensu.

      Ethel była brutalnie szczera. Lloyd wiedział jednak, że w charakterystyczny dla siebie sposób wyraziła to, co musiało zostać powiedziane.

      Współczuł von Ulrichom, lecz czuł, że powinni zostać w kraju.

      – Będzie ciężko – powiedział – ale jeśli porządni ludzi uciekną przed faszyzmem, rozprzestrzeni się jeszcze szybciej.

      – I tak się rozprzestrzenia – zauważyła jego matka.

      Maud zaskoczyła ich swoim zdecydowaniem.

      – Nie wyjeżdżam. Kategorycznie odmawiam wyjazdu z Niemiec.

      Wszyscy na nią popatrzyli.

      – Jestem Niemką, mieszkam tu od czternastu lat i to jest teraz moja ojczyzna – dodała.

      – Urodziłaś się w Anglii – przypomniała jej Ethel.

      – Kraj tworzą ludzie, którzy w nim mieszkają. Nie kocham Anglii. Rodzice zmarli dawno temu, brat się mnie wyrzekł. Kocham Niemcy. Dla mnie Niemcy to mój wspaniały mąż Walter, syn Erik, któremu ktoś zamącił w głowie, córka Carla, tak uzdolniona, że aż budzi to lęk, nasza służąca Ada i jej niepełnosprawny synek, moja przyjaciółka Monika i jej rodzina, koledzy dziennikarze… Zostanę tutaj, aby walczyć z nazistami.

      – Zrobiłaś już więcej, niż nakazywał obowiązek – powiedziała łagodnie Ethel.

      – Mój mąż poświęcił życie, aby uczynić ten kraj wolnym i bogatym – argumentowała Maud z uczuciem. – Nie pozwolę, by z mojej przyczyny porzucił dzieło swego życia. Jeśli to straci, straci duszę.

      Ethel nie dawała za wygraną i naciskała dalej w sposób, na jaki może sobie pozwolić tylko stara przyjaciółka.

      – Jednak musisz odczuwać pokusę, by zabrać dzieci tam, gdzie będą bezpieczne.

      – Pokusa, mówisz? To znaczy dręczące, rozpaczliwe pragnienie! – Maud zaczęła płakać. – Carli śnią się koszmary z brunatnymi koszulami, a Erik przy każdej okazji wkłada ten mundur w kolorze gówna. – Jej gwałtowność przeraziła Lloyda. Nigdy nie słyszał, by dystyngowana dama użyła słowa „gówno”. – Pewnie, że chcę ich stąd zabrać. – Było widać, w jak wielkiej rozterce jest Maud. Tarła jedną ręką o drugą, odwracała głowę i mówiła drżącym głosem. – Ale to byłoby niewłaściwe wobec nich i nas. Nie poddam się! Lepiej cierpieć zło, niż stać z boku i nic nie robić.

      Ethel dotknęła jej ręki.

      – Przepraszam, że zapytałam, może to było głupie. Mogłam się domyślić, że nie uciekniesz.

      – A ja się cieszę, że zapytałaś – rzekł Walter. Ujął w dłonie szczupłe ręce Maud. – To pytanie wisiało między Maud i mną niewypowiedziane. Nadszedł czas, abyśmy się z nim zmierzyli.

      Złączone dłonie pozostały na stole. Lloyd rzadko myślał o życiu emocjonalnym ludzi z pokolenia matki, będących w związkach małżeńskich. Byli w średnim wieku i to jego zdaniem załatwiało sprawę. Teraz jednak widział, że między Walterem i Maud istnieje silna więź znacząca o wiele więcej aniżeli nawyki dojrzałego małżeństwa. Tych dwoje nie miało złudzeń; wiedzieli, że zostając w kraju, kładą na szali życie swoje i swoich dzieci. Łączyło ich jednak wspólne przekonanie mogące rzucić wyzwanie śmierci.

      Lloyd nie wiedział, czy kiedykolwiek zazna takiej miłości.

      Ethel spojrzała na zegarek.

      – O rety! – wykrzyknęła. – Spóźnimy się na pociąg!

      Lloyd wziął walizki i ruszyli peronem. Rozległ się gwizdek. Wsiedli w ostatniej chwili i oboje wychylili się przez okno, gdy pociąg odjeżdżał ze stacji.

      Walter i Maud stali na peronie i machali na pożegnanie. Ich sylwetki robiły się coraz mniejsze i w końcu zniknęły.

      ROZDZIAŁ 2

      Rok 1935

      I

      – O dziewczynach z Buffalo musisz wiedzieć dwie rzeczy – oznajmiła Daisy Peshkov. – Piją jak smoki i wszystkie bez wyjątku są snobkami.

      Eva Rothmann parsknęła śmiechem.

      – Nie wierzę ci. – Jej niemiecki akcent prawie zniknął.

      – Ale to prawda – przekonywała Daisy. Znajdowały się w jej różowo-białym pokoju i przymierzały ubrania przed wielkim trzyczęściowym lustrem. – Dobrze by ci było w granatowym i białym. Jak myślisz? – Przyłożyła bluzkę poniżej podbródka Evy i popatrzyła. W kontrastujących kolorach było jej do twarzy.

      Daisy szukała w swojej garderobie rzeczy, które Eva mogłaby włożyć na piknik na plaży. Eva nie była ładna, w koronkach i żabotach zdobiących wiele ubrań Daisy prezentowała się źle. Do jej grubych rysów bardziej pasowały paski.

СКАЧАТЬ