Название: Hłasko
Автор: Radosław Młynarczyk
Издательство: PDW
Жанр: Биографии и Мемуары
Серия: Biografie
isbn: 9788381911245
isbn:
Jaki wpływ na młodego człowieka miał cały ten szum? Niby zgubny, bo jeszcze więcej pił, jeszcze więcej imprezował i „kosił baby jak ułan” (jak donosił pewien TW). Ale jednak nadal pisał, tworzył, obnażał postalinowską już rzeczywistość. Tylko co to było za pisanie? W przypadkowych barach, cudzych łóżkach i mieszkaniach, pomiędzy jedną eskapadą a drugą, na serwetkach, skrawkach zalanego wódką papieru, na pożyczonych, nigdy nieoddawanych maszynach. Jedną ręką kreślił gorzkie zdania, drugą podnosił papierosa do ust. Pogubił się w swojej nowej roli, przerosło to wszystko chłopca z Marymontu, oszołomiło i otumaniło. W nowych utworach, których domagała się publiczność, jeszcze bardziej odszedł od etosu socjalistycznej pracy, aż stał się – nie ma co ukrywać – wrogiem ludu, oczerniał bowiem partię. A partia w latach pięćdziesiątych wciąż była bytem doskonałym. Tymczasem w Ósmym dniu tygodnia doszukać się można kpin z tej najwyższej wartości w państwie, nie mówiąc już o publikowanej w odcinkach powieści Głupcy wierzą w poranek, w której Hłasko dość otwarcie opisywał społeczne niesprawiedliwości i zaznaczał umowność walki klas. Marek zaczął kąsać rękę, która go karmiła, pozwalała zarobić, oferowała stypendia i lokum, a gdy trzeba, także prycze w milicyjnej izbie wytrzeźwień.
Dlaczego to robił? Oczywiście przez kobiety i alkohol. Ale jakie kobiety! Gdy romans z Hanią Golde skończył się fiaskiem, kochliwy młodzieniec znalazł pocieszenie w ramionach Agnieszki Osieckiej, studentki dziennikarstwa i błyskotliwej dziewczyny ze Studenckiego Teatru Satyryków, która wkrótce zostanie królową polskiej piosenki. A także Sonji Ziemann – niemieckiej gwiazdy filmowej. Nie mogły się bardziej różnić. Osiecka tworzyła studencki ruch kontrkulturowy, czarowała dziewczęcością i ciętym językiem. Ziemann natomiast miała status niedostępnej heroiny, cechował ją pewien rodzaj oschłości czy też wyniosłości w stylu Ingrid Bergman.
Pierwszą rozkochał w sobie Osiecką. Wyjechali razem do Kazimierza, spędzili kilka upojnych dni i pisarz już chciał się żenić. Na drodze stanęły jednak liczne obowiązki: trwały prace nad scenariuszem Bazy ludzi umarłych, do tego cenzura nie chciała puścić Następnego do raju i Cmentarzy. Trzeba było zacząć kręcić Ósmy dzień tygodnia – a tam na planie poznał Sonję.
Sukces literacki sprawił, że prozą Hłaski niemal natychmiast zaczęło się interesować kino. To jeden ze znaków tamtego czasu – Kanał Jerzego Stefana Stawińskiego, Pokolenie Bohdana Czeszki i Pamiątka z Celulozy Igora Newerlego także szybko doczekały się ekranizacji. W przypadku Marka były to opowiadania Pętla, Ósmy dzień tygodnia i Następny do raju, czyli wspomniana Baza ludzi umarłych. Trzy filmy, trzech znanych reżyserów: młody, świetnie się zapowiadający Wojciech Jerzy Has oraz Aleksander Ford i Czesław Petelski – czołowi popularyzatorzy socrealizmu i „słusznej” wizji polskiej historii w kinie. Ekranizacje na podstawie prozy Marka miały też szczęście do aktorów. Zagrali w nich między innymi Gustaw Holoubek, Aleksandra Śląska, Zbigniew Cybulski, Emil Karewicz, Teresa Iżewska, Leon Niemczyk, Tadeusz Łomnicki – no i Sonja Ziemann. Wszystkie scenariusze tworzył autor pierwowzorów. Uczestnicząc w przenoszeniu własnych dzieł na ekran, Hłasko spełniał młodzieńcze marzenia z czasów, kiedy w przykrótkich spodenkach i dziurawych butach biegał do kina Roxy na Woli oglądać kowbojów. Wówczas fantazjował pewnie o tym, że filmowy bohater porwie go ze smutnego, ubogiego Marymontu – teraz sam tworzył historię, o której śnić miały nowe pokolenia. Nieprzypadkowo kreował swój image na wzór Jamesa Masona i Jamesa Deana – aktorów wcielających się w postacie z góry przegrane, lecz podejmujące próby buntu. Sam się takim widział, pisząc swoje życie jak filmy. Bo to przecież nie Stachura wymyślił życiopisanie, tylko Marek.
Wracając do kobiet: trwało właśnie czytanie scenariusza, gdy do dusznego, siwego od dymu pokoju weszła tajemnicza dama w białej chustce na głowie. Marek pochylił się do asystenta reżysera i spytał na tyle głośno, by wszyscy słyszeli: „Co to za kurwa?”.
Albo: zwykła krzątanina w studiu filmowym, na krzesełku siedzi Aleksander Ford, gdzieś w pobliżu kręci się Zbyszek Cybulski, obok w towarzystwie charakteryzatorki stoi oświetlona reflektorem Sonja Ziemann. W tym momencie na plan wpada pijany Marek, potyka się na schodku, zatacza błędnym spojrzeniem po sali, po czym wskazując palcem na Sonję, zawodzi: „Wyrzućcie stąd tę niemiecką kurwę!”.
Albo jeszcze tak: narada nad trudną sceną, trwa żywiołowa dyskusja, piękna aktorka spogląda z uśmiechem na młodego pisarza, próbuje mu coś wyjaśnić, a ten zwraca się do tłumacza: „Powiedz tej niemieckiej kurwie, że nie będę z nią rozmawiał!”.
Jedno spotkanie, a tyle historii. I wszystkie prawdziwe.
Wulgarny chłopiec nie od razu przypadł Ziemann do gustu. Miał jednak iskrę w oku i był diabelnie przystojny. A że na planie widywali się niemal codziennie przez kilka tygodni, to od słowa do słowa, od spojrzenia do spojrzenia – stało się. I tak zaczął adorować naraz dwie kobiety; gdy Sonja wróciła do Niemiec, utrzymywali kontakt korespondencyjny. Całkiem niezły układ – tam Ziemann, tutaj Osiecka.
Rok 1958 przyniósł w życiu Marka największe zmiany. Otrzymał Nagrodę Wydawców, jedną z najbardziej cenionych w dziedzinie literatury, a także uzyskał zgodę na wyjazd za żelazną kurtynę. Nie dość, że zaprosił go do Paryża sam Jerzy Giedroyc, to jeszcze równocześnie dostał państwowe stypendium twórcze. Trochę żal było zostawiać w Warszawie dziewczynę, ale jak kocha, to poczeka. Przyszła pora ruszyć w świat, wyrwać się z ponurej socjalistycznej rzeczywistości, zobaczyć coś więcej niż bazy transportowe, Marymont i Kameralną. Był wtedy u szczytu popularności.
Na lotnisku Orly Hłaskę powitała miejscowa Polonia, z Giedroyciem i rezydentami z Maisons-Laffitte na czele. Przybył jako celebryta i tak go traktowano, co Markowi nad wyraz pasowało – pławił się w komplementach i rozdawał autografy. „Kultura” wydała w jednym tomie Cmentarze i Następnego do raju, co umocniło pozycję pisarza, ale zarazem rozwścieczyło władze w Polsce. Rozpoczęła się trasa promocyjna, spotkania autorskie w całej Europie, salony, bankiety, high life. Zachwyt Zachodem nie trwał jednak długo. Po kilku miesiącach Marek zdał sobie sprawę, że funkcjonowanie poza krajem przychodzi mu z trudem. Zaczął więc zasypywać podaniami o umożliwienie mu przyjazdu do Polski wszelkie instytucje, od ministerstw po ambasady. Równolegle w kraju zabiegały też o to matka i Agnieszka. Wszystko na nic. Władze spisały już niepokornego pisarza na straty. Był niewdzięcznikiem szkalującym ziemię ojczystą, zdrajcą, szpiegiem, zbrodniarzem – tylko nie obywatelem Polski.
Marek Hłasko, Berlin, 13 października 1960
Andrzej Czyżewski Collection / East News
Zamknięcie drogi powrotu źle wpłynęło na Marka. Pogrążył się w rozpaczy, pił, próżnował. Znalazł też nowe hobby – podążał wszędzie za Sonją Ziemann. Aktorka kręciła filmy w różnych krajach, a wraz z nią do Hiszpanii, Włoch, Anglii i Niemiec podróżował pisarz. W końcu trafił do Izraela, gdzie zatrzymał się na dłużej. Nie wiadomo dlaczego. Może miał już dość towarzystwa Sonji, może musiał odpocząć albo potrzebował nowych bodźców, inspiracji. W każdym razie osiadł w tym kraju w środowisku polonijnym i powrócił do korzeni, czyli do pracy fizycznej. Pieniądze ze spotkań autorskich i tłumaczeń szybko się rozeszły, wiadomo – wydane lekką ręką; trzeba się było jakoś utrzymać. A może stwierdził, że skoro sława i luksus nie pomagały w pisaniu, to harówka coś zmieni?
Emigracyjny СКАЧАТЬ