Название: Godzina zagubionych słów
Автор: Natasza Socha
Издательство: PDW
Жанр: Короткие любовные романы
isbn: 9788308071953
isbn:
Marcin zagryzł wargę.
– Najwyraźniej nie jesteśmy z tego powodu uprzywilejowani. Mamo, spokojnie. Pojedziemy tam kiedyś, pójdziemy na cmentarz i wygarniemy jej, co o tym wszystkim myślimy, okej? – Puścił do matki oko, starając się nieco rozładować atmosferę.
Ale i tak zrobiło mu się po prostu przykro.
Po kilku miesiącach ni stąd, ni zowąd pojawiła się w nim złość. Czuł gniew, a nawet wściekłość, że Joanna tak po prostu się od niego odcięła. I że nigdy nie odpisała na kartki, które czasem wysyłał na jej urodziny i Boże Narodzenie. Może dlatego, że nie były wystarczająco poważne? Że nie pasowały do jej wizji tradycyjnych życzeń, którą akceptowała?
Kiedyś na urodziny napisał jej, że jest stara jak Niagara, ale równie zachwycająca. Z kolei na Boże Narodzenie wymyślił wierszyk, który wydawał mu się wyjątkowo zabawny:
Zdrowia, szczęścia, pomyślności!
Nie połykaj z karpia ości.
Możliwe jednak, że Joanna uznała to za klasyczny przejaw idiotycznego poczucia humoru i zdecydowała, że nie będzie odpowiadać na takie absurdy. Więc on też w końcu przestał. Pisała tylko listy do matki, trzy razy w roku – ostatni zawsze w grudniu, w którym zachwalała duńskie Boże Narodzenie. Marcin próbował nie ziewać, kiedy mama czytała list na głos, ale gdy kiedyś już na drugiej stronie sama prawie przysnęła, wyjął jej kartkę z rąk i zaczął deklamować niskim, poważnym głosem:
– „Łosoś i śledź przyrządzone na wiele różnych sposobów, krewetki, homary, kraby, filety z gładzicy w sosie, smażone kiełbaski, czyli medisterpølse, oraz klopsiki frikadeller z czerwoną kapustą i buraczkami”. Jezus Maria, ile razy można o tym czytać, poza tym kto normalny je klopsiki w Wigilię, a potem jeszcze polędwicę wieprzową z łagodną cebulą, czarny pudding z syropem, pasztet z wątróbek z boczkiem i pieczarkami… A gdzie po prostu pierogi, barszcz i makowiec? Gdzie skromna kapusta z grzybami?
Mama chichotała, ukradkiem ocierając łzy, a Marcin udawał, że ledwo oddycha z przejedzenia i jego brzuch pęcznieje coraz bardziej.
– A na koniec ryż z sosem wiśniowym. Alleluja! A nie, zaraz, chwila, to nie te święta. To w takim razie lulajże, Jezuniu, obżarty jak turecki pasza.
– Marcin, przestań już, bo będę musiała cię skarcić. – Mama śmiała się i groziła mu palcem. – I za karę dostaniesz klopsiki na wigilię.
A jednak pewnego dnia zabolało go, że Joanna nie przyśle więcej takiego listu, nie opisze po raz kolejny tych wszystkich potraw, nie zanudzi ich duńskimi zwyczajami i nigdy już od niej niczego nie usłyszą. Raz nawet udało mu się z nią porozmawiać, jednak Joanna jak zwykle nie była zbyt wylewna.
– Jesteś już gruba jak waleń po tym wszystkim, co w siebie wpakowałaś?
– Nie, normalna.
Jasne. Przecież nie mogło być inaczej. Kiedy to było? Dwa, trzy lata temu?
Marcin zacisnął usta.
– Nie sądzisz, że to wredne tak po prostu zniknąć? Ja rozumiem, że mieliśmy nasze dziecięco-nastoletnie problemy, że nie zawsze się dogadywaliśmy, ale tym razem naprawdę przesadziłaś – powiedział głośno, patrząc na ich wspólne zdjęcie, które wisiało w sypialni matki.
On miał wtedy pięć, ona dziesięć lat. I w ogóle nie byli do siebie podobni. Marcin uśmiechał się, pokazując braki w uzębieniu i buzię wybrudzoną czekoladą, a Joanna patrzyła prosto w obiektyw, poważna i trochę gniewna, jakby męczył ją fakt pozowania obok takiego głupola. Ale coś ich jednak łączyło. Piegi, nos, usta. Ten sam kolor oczu, kształt twarzy. Nie miał racji. Byli do siebie podobni, i to bardzo. Ta fotografia odzwierciedlała również ich charaktery i temperamenty. Pewnie dlatego matka ją oprawiła i zawiesiła po prawej stronie łóżka. Były tam jeszcze inne zdjęcia, głównie Marcina, który najwyraźniej lubił pozować do zdjęć. I często się uśmiechał.
– Wkurzyłaś mnie, siostra. Nigdy nawet nie poznałem Ebbego, chociaż na zdjęciach wyglądał na równego gościa. Że już nie wspomnę o swojej siostrzenicy… Jak zwykle wszystko musi być tak, jak ty chcesz. A ja nawet nie mogę zaprotestować, bo i tak mnie nie słyszysz. Zawsze byłaś egoistką, ale tym razem trochę cię poniosło. Powiem ci, że nigdy nie myślałem, że tak się to może skończyć. Dobra, nie było między nami najlepiej, ale to, co zrobiłaś, trochę mnie wyprowadziło z równowagi. Nie, nie tylko trochę. Jestem serio wkurwiony. Ty zawsze miałaś wszystkich i wszystko w dupie – dodał jeszcze, choć podświadomie czuł, że to nie do końca była prawda.
Kiedy mama zajrzała do sypialni, Marcin szybko odwrócił głowę, żeby nie zauważyła jego mokrych oczu. Chyba nawet nie pamiętał, kiedy ostatni raz płakał. Zdaje się, że podczas Gwiezdnych wojen, kiedy zginęła Lea.
Pociągnął nosem.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.