Służąca. Alicja Sinicka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Służąca - Alicja Sinicka страница 6

Название: Służąca

Автор: Alicja Sinicka

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-66718-10-4

isbn:

СКАЧАТЬ ponad jego opalonym ramieniem na drzwi pomieszczenia, które właśnie opuściłam. Przez głowę przelatuje mi dziwna myśl, że ten pokój należał do jego matki, choć to przecież niemożliwe.

      – Powinnam wrócić już do pracy – mówię.

      Jego spojrzenie łagodnieje, gęste brwi lekko opadają. Wyciąga z kieszeni rękę i wskazuje nią niewyraźnie na mnie.

      – Napij się ze mną kawy, Julio. Przecież musisz dzisiaj tylko dokończyć. Obiecuję, że nie spędzisz tu znowu dwunastu godzin.

      – Jeśli zacznę sobie tak dogadzać, to pewnie spędzę tu tyle czasu.

      – Kawa ze mną będzie tym dogadzaniem? – Przechyla głowę i mruży oczy, kąciki jego ust znowu się unoszą.

      Myślę, że jego twarz bardzo się zmienia pod wpływem uśmiechu. Przy uśmiechu wdziera się na nią nowe oblicze. Z pochmurnego, zamkniętego w sobie człowieka nagle zamienia się w pewnego siebie faceta, któremu nie sposób odmówić.

      – Co będzie, jeśli twoja mama, to znaczy Maria, nas zobaczy?

      – Nic. – Wzrusza ramionami. – Nic ci nie zrobi. Dobrze wie, że lepszej od ciebie nie znajdzie. Trochę wiary w siebie.

      – Dobrze, ale tylko na chwilę.

      Sama nie wiem, dlaczego się zgadzam. Może chcę mu się przypodobać, bo odkrył, że zrobiłam coś wbrew zaleceniom pani domu? A może chodzi o jego dyskretny urok?

      Schodzimy do jego pokoju. Zaczynamy rozmawiać. Jeszcze nigdy z nikim nie gawędziło mi się tak dobrze. Czuję się, jakbym znała go od wieków, a przecież poznaliśmy się zaledwie wczoraj.

      4

      Prawda jest taka, że doskwiera mi samotność. Od dwóch lat nie miałam faceta, piątkowe i sobotnie wieczory spędzam ze współlokatorami w mieszkaniu albo na rozmowach z siostrą przez Skype’a. Czasem jeżdżę do mamy na weekend.

      Rok temu wyprowadziła się z Oławy do Opola, gdzie mieszkała moja babcia, która zmarła i zostawiła nam w spadku dom. Niestety wymagał gruntownego remontu. Żeby zdobyć na niego pieniądze, mama sprzedała nasze mieszkanie w Oławie. Namawiała mnie, żebym przeprowadziła się z nią do Opola, ale ja zostałam w naszym rodzinnym mieście i wynajęłam mieszkanie z zaprzyjaźnioną parą znajomych.

      Magda i Sylwek bardzo się kochają, patrzę na ich szczęście i czuję się coraz bardziej samotna. Co prawda zdarzają mi się sporadyczne randki z facetami poznanymi w oławskich pubach, ale w każdym coś mi nie odpowiada. Siostra twierdzi, że kiedy spotkam tego właściwego, sytuacja się zmieni. Nagle wszystko będzie mi pasować, świat nabierze nowych barw i tak dalej. Ja jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to ze mną jest coś nie tak. Jakbym za dużo wymagała od życia.

      Może dlatego spędzam ponad godzinę w pokoju Kacpra, który nieoczekiwanie urósł w moich oczach do rangi interesującego mężczyzny. Wślizgnął się do mojej prywatnej przestrzeni szybko i niepostrzeżenie. Zdobył odrobinę zaufania przez to, że w piątek, nawet gdy go o to nie prosiłam, asystował mi przy wszystkich cięższych pracach. Tłumaczę sobie, że przyjmując jego zaproszenie, chcę mu okazać wdzięczność, ale w rzeczywistości pragnę poznać go odrobinę lepiej.

      Siadam na obrotowym krześle przy jego mahoniowym biurku, on zajmuje miejsce na materacu łóżka, wyraźnie zadowolony z mojej obecności.

      Jeszcze raz spoglądam na opracowania lektur licealnych piętrzące się na biurku. Zauważam streszczenie Chłopów i Wesela, a obok pełne wydanie Medalionów Nałkowskiej.

      – Jesteś nauczycielem? – pytam.

      – Tak i nie – odpowiada, obejmując dłońmi swoją filiżankę.

      – Nie lubię takich odpowiedzi.

      – Jestem pisarzem – odpowiada powoli. – Bohater książki, którą właśnie kończę, jest nauczycielem języka polskiego.

      – Pisarzem? – powtarzam z niedowierzaniem w głosie, po czym zsuwam dłoń z Medalionów.

      Robię to tak nieporadnie, że filiżanka drży na spodku i się przewraca, a kawa wypływa pod klawiaturę komputera.

      Zrywam się z miejsca i nie czekając na reakcję Kacpra, idę do kuchni po ręcznik papierowy. Gdy wracam, chłopak trzyma już klawiaturę nad biurkiem. Na jego blat kapie czarny napój. Przecieram go szybkim ruchem dłoni.

      – Nic się nie stało, to stara klawiatura – uspokaja mnie.

      Skupiam się na kolejnych czynnościach, jak przesuwanie książek leżących na biurku, przetarcie dwóch długopisów, odsunięcie otwartego notatnika. Dostrzegam w nim jakieś poczynione niewyraźnym pismem zapiski, przez które przewija się imię na literę „J”. To może być Jagoda, Judyta lub nawet Julia. Pismo jest bardzo nieczytelne, nie mogę stwierdzić jednoznacznie, ale z pewnością co jakiś czas wybija się z niego wielka litera „J” niczym laska wanilii, za którą ciągnie się rozmazany proszek.

      – Przepraszam – mówię, wracając na krzesło. – To co piszesz?

      Gdy zaczyna opowiadać o książkach, jego twarz promienieje, oczy błyszczą, a usta śmieją się wyjątkowo często. Nie przypomina już wycofanego milczka, który z niewiadomych względów włóczy się za mną po domu. W jednej chwili zmienia się w wytrawnego mówcę precyzyjnie wyrażającego swoje myśli. Słucham go z zapartym tchem, coraz bardziej ulegając jego urokowi. Powoli dociera do mnie, że nie mam do czynienia z rozpieszczonym synkiem bogaczy, za jakiego dotąd zawsze go uważałam, gdy spotykałam go przed domem pana Antoniego. Opowiada o tworzeniu fabuły książek, o bohaterach i inspiracjach, których poszukuje w życiu, filmach i książkach. Pisze wyłącznie thrillery, w których „krew rozpełza się po każdej stronie niczym bystry górski potok”. Nigdy jeszcze nie rozmawiałam z kimś, kto używałby tego typu określeń podczas zwykłej pogawędki. To wyróżnia Kacpra na tle wszystkich mężczyzn, jakich poznałam.

      – Da się z tego wyżyć? – pytam, gdy wreszcie pozwala mi wejść sobie w słowo.

      Jego pełne zawodu spojrzenie natychmiast pokazuje mi, że to pytanie nie było właściwe. Dociera do mnie, że zrobiłam coś w stylu puszczenia piosenki disco polo po występie wybitnego operowego śpiewaka.

      – Nie robię tego dla pieniędzy, Julio. Nie wszystko trzeba w życiu dla nich robić.

      – Oczywiście, że nie – reflektuję się. – Po prostu jestem ciekawa.

      – Odpowiedź na twoje pytanie brzmi „tak”, Julio, da się z tego wyżyć. Choć jestem początkującym pisarzem, staram się pisać dużo i regularnie. A z twojej pracy da się wyżyć? – pyta, spoglądając na moje włosy.

      Odruchowo odgarniam pasmo za ucho. Uważnie przygląda się mojej dłoni, gdy to robię.

      – Tak i nie. Różnie bywa. Obecnie zajmuję się trzema domami. Chciałabym mieć pięć, każdy na jeden dzień tygodnia. Wtedy byłabym już spokojna o pieniądze. Kiedyś pomagała mi finansowo mama, ale ostatnio podupadła na zdrowiu.

      – СКАЧАТЬ