Służąca. Alicja Sinicka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Służąca - Alicja Sinicka страница 14

Название: Służąca

Автор: Alicja Sinicka

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-66718-10-4

isbn:

СКАЧАТЬ tym, co było, a tym, co będzie. Paradoksalnie chcę, żeby to właśnie Borewski przeprowadził mnie na drugi brzeg. Wytłumaczył, co się dzisiaj stało i dlaczego.

      – Pomyślałem, że zadzwonię, bo czytam sobie właśnie szczegółowe informacje o działaniu kwasu gamma-hydroksymasłowego i oczywiście niestety… – Wzdycha. – …istnieją działania niepożądane.

      Słyszę w tle stukot klawiatury i szelest papieru.

      – Jakiego kwasu? – pytam.

      – W skrócie GHB – odpowiada niewyraźnie.

      Mam wrażenie, że coś przeżuwa. Jest taki beztroski i opanowany. Choć to dziwne, jego spokój stopniowo przelewa się na mnie. Odczuwany początkowo lęk zmienia się w coś bardziej spłaszczonego, jakby większego, co nie kłuje mnie już tak boleśnie, tylko oplata ciasno i męcząco.

      – Co to jest GBH? – pytam, po czym wciągam głośno powietrze nosem.

      – GHB – poprawia natychmiast. – GHB to inaczej tabletka gwałtu. Podałem ci ją dzisiaj. – Milknie.

      Chyba czeka, aż coś odpowiem, ale ja kamienieję. Patrzę tępo w otwór wentylacyjny w drzwiach. Patrzę, ale nic nie widzę, jakbym została wrzucona do skupiska dziwnych przedmiotów, których znaczenia nie rozpoznaję, jakby świat nagle odsłonił przede mną zupełnie nowe oblicze. Ponure i niezrozumiałe. Nie mogę ufać nikomu i niczemu.

      Mówi dalej:

      – Chciałem jutro zadzwonić i wszystko wytłumaczyć, ale nie doczytałem o tych działaniach niepożądanych, dlatego telefonuję dzisiaj. Już wiem, że możesz coś pamiętać. Wybacz, myślałem, że pamiątką po dzisiejszym dniu będzie tylko ta bielizna. Pragnąłem cię trochę zaniepokoić, ale nie aż tak.

      – Podał mi pan tabletkę gwałtu?

      Tylko to jest w tej chwili dla mnie ważne.

      – Tak – odpowiada krótko. – To było nieuniknione.

      Odsuwam telefon od ucha i spoglądam na wyświetlacz, jakbym trzymała w ręce coś złego, z czym nie powinnam mieć kontaktu. Bezwiednie wciskam czerwoną słuchawkę. Kładę smartfon na podłodze.

      Siadam obok niego. Stopą odsuwam od siebie bieliznę. Chcę być jak najdalej od tych rzeczy. Jest mi duszno, serce bije gwałtownie. Staram się skupić na mętnych wspomnieniach, które wciąż wracają z różnym natężeniem. Chyba mnie rozebrał, chyba klęczałam na dywanie, miałam głowę opartą na czymś ciepłym, na czyichś nogach lub rękach, na obcym ciele. Ktoś ciągnął mnie za włosy, mocne światło raziło mnie po oczach, ktoś na mnie patrzył.

      Czuję jednak, że te wizje są wymieszane z wyobraźnią. Nie umiem nic doprecyzować. W moim umyśle poczucie krzywdy miesza się z niedowierzaniem. Słyszałam, że mężczyźni robią to kobietom. Dosypują im do drinków różne chemiczne świństwa. Nie sądziłam jednak, że ja również stanę się ofiarą. Że ktoś zrobi mi to w słoneczny poranek, w pracy. Najgorsza jest niewiedza odnośnie do tego, co dokładnie się stało. Rozmyte wspomnienia, nieostre jak cienie.

      Tymczasem mój telefon znowu zaczyna dzwonić. Tym razem na ekranie widzę zdjęcie mojej roześmianej siostry. Nie mam sił z nią rozmawiać. Jest mi wstyd, czuję się winna. Nie chcę odpowiadać na żadne pytania. Nie umiałabym określić niczego konkretnie.

      Biorę w wannie szybki prysznic. Muszę zmyć z siebie ostatnie wydarzenia. Woda jednak nie pomaga. Potem przecieram podłogę w łazience ręcznikiem. Wycieram krople na wannie, wykładam świeże ręczniki na półkę. Cały czas trzęsą mi się ręce, nie mogę w pełni nabrać powietrza w płuca. Na koniec podnoszę ciemnoróżową bieliznę i zawijam ją w mały ręcznik do rąk.

      Gdy wychodzę z łazienki, trzymam ją w dłoni. Magda stoi w progu kuchni z ramionami skrzyżowanymi na piersi.

      – Chcesz nas podpalić? – pyta. – Zostawiłaś w piekarniku zapiekankę.

      – Przepraszam – odpowiadam. – Wyłącz.

      Nie czekając na jej odpowiedź, idę do swojego pokoju. Słyszę, jak rzuca do Sylwka słowa typu „nieodpowiedzialna”, „co się z nią dzieje”.

      Siadam na łóżku, ostrożnie kładę na podłodze rulon z ręcznika. Podczas kąpieli nie zauważyłam, że dostałam kolejną wiadomość od obcego numeru, chyba innego niż poprzedni. Domyślam się jednak, że to też Mikołaj Borewski.

      Julio, czekam na ciebie jutro o dziesiątej w kawiarni Lody Naturalne i Cafe na Młyńskiej. Do tego czasu nie rób żadnych głupstw. Mam nadzieję, że poniższe zdjęcia cię do tego przekonają.

      Przewijam wiadomość, widzę fotografie i momentalnie rośnie we mnie pewność, że już nigdy ich nie zapomnę. Że to jedna z najgorszych chwil w życiu, podobna do widoku bliskiej osoby leżącej w trumnie.

      Zdjęć jest pięć. Na każdym pozostaję w objęciach obcego nagiego mężczyzny z utlenionym irokezem. Na dwóch mam rozpięty z przodu ciemnoróżowy stanik, siedzę na mężczyźnie okrakiem, potem klęczę między jego nogami, z głową opartą na owłosionym udzie. Mam zmrużone oczy, wyglądam, jakbym była podniecona, jakby było mi dobrze. Potem leżę na kanapie, a ten facet z blond irokezem przygniata mnie swoim owłosionym, bladym ciałem. Moja twarz znowu jest widoczna, mam zamknięte oczy. Jasne włosy rozpływają się na skórzanej poduszce kanapy.

      Przychodzi kolejna wiadomość:

      Napatrzyłaś się?

      Łzy płyną mi po policzkach, jakby organizm musiał wylać z siebie toksynę, która rozpełzła się w moim wnętrzu. Nie jest mi smutno, a przynajmniej nie jest to smutek, który znam. Czuję się, jakbym opuściła na moment ciało i stała obok marionetki przekraczającej granice między światami: starym, w którym żyłam do wczoraj, i nowym, do którego weszłam dzisiaj, zdominowanym przez Mikołaja Borewskiego. Uczę się go.

      Ożywa we mnie wspomnienie chwili, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, parę miesięcy temu przed domem pana Antoniego. Bystre, niebieskie oczy, pewny siebie uśmiech, ciemny garnitur, aktówka w dłoni. Melodyjne „cześć” odpowiadające na moje „dzień dobry”. Potem zaczął dodawać do tego imię. „Cześć, Julka”. Nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. Pomyślałam, że pan Antoni powiedział mu, jak się nazywam. Nic nie wskazywało na to, że w głębi duszy jest zwyrodnialcem. Teraz za pomocą telefonu odkrywa przede mną tę głębię. Tonę w niej.

      Nic nie odpisuję. Boję się go. Boję się tego, co jeszcze dzisiaj się wydarzyło. On tymczasem atakuje mnie kolejnymi wiadomościami. Mam wrażenie, że świetnie się bawi.

      To są jedne z ciekawszych ujęć. Mam tego więcej. Chętnie podzielę się nimi z użytkownikami internetu, jeśli nie zjawisz się jutro o dziesiątej w kawiarni.

       Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia ;) Ciekawe, czy tym razem też będziesz taka asertywna.

      Z tyłu głowy rozwijają mi się toksyczne wizje. Moje zdjęcia rozsiane po internecie, znajomi ze szkoły klikający „otwórz”, potem „udostępnij”. Szantażuje mnie. Dotąd nie wiedziałam, co przeżywają szantażowane osoby. Zaczynam je rozumieć. СКАЧАТЬ