Schwytać szczęście. Dorota Milli
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Schwytać szczęście - Dorota Milli страница 21

Название: Schwytać szczęście

Автор: Dorota Milli

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-8195-330-6

isbn:

СКАЧАТЬ ją zaskoczyć.

      – Co to było? Co uszyłaś?

      – Myślałam przez całą noc, nie mogłam zasnąć. Musiało być coś odważnego, wyjątkowego, nawet jak dla mnie. Rano się zdecydowałam. Bałam się, że zawalę. – Maja na nowo przeżywała stresujący moment. – Odetchnęłam, widząc uśmiech szefowej. Spodobało jej się. Nie sądziłam, że to potrafię.

      – Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności.

      – Przepraszam, to był abażur z różowego materiału, plisowany, z wieloma cykoriami i kamieniami. Nie był przesadnie ozdobiony, ale delikatny i z klasą. Gdy rozpaliłam światło, zabłysnął, dając ciepłą poświatę. Szefowa zaniosła go do swojego biura.

      – Będę musiała do niego zajrzeć, by się przekonać. – Zasłuchała się w opowieść Mai, która zaczęła mówić o swoich dzieciach. Pokazała zdjęcia z dwójką uśmiechniętych maluchów o jasnych włosach. Wyglądali na szczęśliwych i radosnych, aż trudno uwierzyć, że ojciec z nich zrezygnował. Hana nie znajdywała żadnego wytłumaczenia dla takiego człowieka.

      Pożegnała się z Mają, jak z przyjaciółką, nie mogąc doczekać się wspólnej pracy i kolejnych opowieści. Hana przeczuwała, że gdy podzieli się z nią swoją smutną historią, zostanie zrozumiana i dostanie wsparcie, którym ciepła z natury Maja na pewno ją obdarzy.

      Wracała na przynależny do wieżowca parking, gdzie zostawiła samochód. W domu czekało ją rozpakowanie toreb i mentalne przygotowanie się do pracy. Nie wiedziała, co ją czeka, musiała – tak jak w ostatnich dniach – zadać się na los.

      Dźwięk telefonu wyrwał ją z przemyśleń, a zastrzeżony numer ją zaskoczył. Pomyślała, że to Grzegorz, może jednak chciał się wytłumaczyć.

      – Słucham?

      – Dobry wieczór.

      – To pan? Poznaję po tym metalicznym pogłosie. Gdzie pan właściwie jest, w hali?

      – Ja zadaję pytania, bo to pani potrzebuje pomocy, czy tak?

      – Nie mogę zadać żadnego pytania?

      – Nie widzę takiej potrzeby. Wyczuwam, że to się pani nie podoba.

      – Nie musi pan wyczuwać, powiem wprost, nie podoba mi się.

      – Ale takie są zasady.

      – To są jeszcze zasady?

      – Potrzebuje pani pomocy czy nie? Nie będę się narzucać.

      – Co się stało, że pan zadzwonił?

      – Porozmawiałem z Gustawem.

      – Jakim Gustawem? – nie mogła się oprzeć, by nie zrewanżować się za ostatnią nieprzyjemną rozmowę.

      – Jest pani zabawna, cieszę się, że problemy nie zniszczyły pani poczucia humoru. Fryzjer potwierdził znajomość z panią.

      – Wspomniał o moim problemie? – zapytała, nie wiedząc, jak Gustaw przedstawił jej osobę.

      – Łamie pani zasadę.

      – Jeszcze nie zgodziłam się na współpracę.

      – To ja powinienem zgodzić się na współpracę, po pierwsze, a po drugie, nie jestem gburem, to pani na mnie naskoczyła.

      – Mam przeprosić?

      – Pani się ze mną skontaktowała. Zaczynam powoli rozumieć, dlaczego były panią zostawił.

      – Zostawił mnie, bo mnie okradł.

      – Czy na pewno tak to wyglądało?

      – Nie mam zamiaru odpowiadać na takie niesprawiedliwe insynuacje – rzuciła w gniewie. – Mam pytanie, tak łamię pańskie zasady. Czy faktycznie nic nie zapłacę za pańskie usługi?

      – Nie wiem, czy powinienem kontynuować naszą rozmowę, pani Hanno Swat.

      – Gustaw nie był precyzyjny, nazywam się Hana Swat, przez jedno „n”.

      – Pani Hano przez jedno „n” Swat. Jestem cierpliwym człowiekiem, ale pani to już przesadza. Pomagam osobom, które są w trudnej sytuacji, a ich sprawy są bardzo ciężkie do rozwiązania. W dodatku nie mają pieniędzy na detektywa ani możliwości zdobycia informacji, bo niektóre instytucje mają swoje ograniczenia.

      – Pana nic nie ogranicza?

      – Można tak powiedzieć.

      – I nie chce pan kasy? Żadnych przysług?

      – Potrzebuje pani zapewnienia?

      – Wolę wiedzieć wcześniej, muszę być dociekliwa, przez kilka tygodni mieszkałam ze złodziejem i z nim spałam.

      – Nie zajmuję się pocieszaniem – zastrzegł.

      – Nie tego od pana oczekuję. Tylko prawdy i informacji, co będzie chciał pan w zamian?

      – Dobrze, będzie pani damą do towarzystwa.

      – Co takiego?!

      – Żartowałem.

      – Dobrze się pan bawi? Ludzie potrzebują pomocy, a pan sobie z nich żartuje.

      – Czy to problemy wpływają na pani dziwne zachowanie, czy na co dzień się tak pani zachowuje?

      – Dziwna jest sytuacja, w której się znalazłam. Mój świat wywrócił się do góry nogami, a kumulacja miała miejsce pierwszego kwietnia i to niestety nie był primaaprilisowy żart. Chciałabym, żeby wszystko wróciło do normy, lubię stabilizację, wyuczony schemat, gdy idę do pracy i z niej wracam, i tak każdego dnia.

      – Nie jestem pani przyjaciółką, nie muszę wysłuchiwać o pani potrzebach i żalach – powiedział spokojnie, choć takie zwierzenia zdarzały się dosyć często. Ludzie potrzebowali rozmowy, wsparcia, on jednak miał określony zakres działań.

      – Chciałam zobrazować moją beznadziejną sytuację, ale skoro nudzą pana moje wywody i żale, nie będę marnować pańskiego czasu. Mam co robić, muszę chociażby nakarmić Tancerza – rzuciła, bo właśnie przypomniała sobie o niespełnionym obowiązku.

      – Tancerza?

      Hana czekała na jego głos, ale usłyszała ciszę.

      – Rozumiem, że skończyliśmy rozmowę. – Rozłączyła się, nie słysząc już pytania.

      6

      Przejrzała się w lustrze, nie mogąc się nie uśmiechnąć. Jej włosy sięgały do ramion, delikatnie je muskając, modnie podcięte układały się gładko przy twarzy. Pasma w licznych odcieniach СКАЧАТЬ