Название: Pokora
Автор: Szczepan Twardoch
Издательство: PDW
Жанр: Современная зарубежная литература
isbn: 9788308071823
isbn:
Kiedy wracał z roboty, to jeśli pogoda pozwalała i był jeszcze czas po kąpieli i obiedzie, siadał na laubie[7] z fajfką i kurzył tę fajfkę, czasem czytał gazetę, klnąc cicho pod wąsem, gdy skończył jakiś artykuł, a każdy z nas, młodych Pokorów, wiedział, że za przeszkadzanie ojcu za pierwszym razem będzie chlaśnięcie w pysk, a za drugim razem lanie po tyłku pasem, więc nikt z nas ojcu przeszkadzać się nie odważył. Niepytani nie śmieliśmy się doń odzywać, a on nas prawie nigdy nie zagadywał, bo dlaczegóż miałoby go interesować, co mamy do powiedzenia my, przychówek. Nie brał nas na kolana, nie przytulał, nie pocieszał ani nie usypiał, co nie znaczy, że nas nie kochał. Miarą miłości Antona Pokory było to, że karmił nas, przyodziewał jako tako i dawał nam dach nad głową. Miarą jego miłości było, że żadnego z nas nie przegnał, a mógł.
Nie, dzieci nie były radością życia Antona Pokory, nie miał też nadziei na to, że liczne potomstwo zapewni mu spokojną starość, był bowiem bardzo złego zdania o ludziach i świecie i potomstwa swego bynajmniej nie miał za coś szlachetniejszego czy lepszego od reszty człowieczego rodu. W kwestii spokojnej starości większe zaufanie pokładał w Bismarcku i jego pyndzyji, czyli emeryturze.
Mōj tatulek robiyli dziecka jedno po drugim skirz tego, co byli znerwowani.
Anton Pokora płodził dzieci, bo gniewał się na świat. Potomstwo jego było wyzwaniem rzuconym światu, obelgą i zemstą jednocześnie.
Czy zauważał, że kolejne ciąże oznaczały gehennę dla jego żony, a mojej matki, Pauline z domu Magnor?
Zauważał, tatulek niy ma gupi. Ubolewał nad tym nawet, bo miał do mamulki coś w rodzaju ciepłych uczuć, miał ją też za kobietę dobrą i uczciwą. Ubolewał nad gehenną ciąż, jednak uważał los mamulki za przynależny porządkowi natury tak samo jak pory roku, susze i burze, zimowe zawieruchy i jesienne błota. Mamulka, jak sądzę, podzielała jego fatalizm. Codziennemu spółkowaniu oddawała się bez słowa i bez jęku, ojciec też robił swoje w milczeniu, westchnąwszy co najwyżej na koniec.
Była od ojca dziewiętnaście lat młodsza, miała osiemnaście lat, kiedy się pobrali, co z kolei ojciec porabiał przez piętnaście lat dzielące jego powrót z wojny, o którym opowiadał czasem, od ich wesela, o którym z kolei często mówiła mama, nie wiem. Nigdy o tych latach nie wspominał, żonaty wcześniej nie był, kiedy się pobrali, miał trzydzieści siedem lat i był już zagrodnikiem w Nieborowitz, posiadał dom z czerwonej cegły i morgę pola, na którym własnoręcznie uprawiał kartofle, pracując najpierw jako śleper, potem zaś hajer[8], najpierw na Luizie, a potem, kiedy w 1900 roku zaczęli drążyć szyby kopalni Delbrück, to właśnie tam.
Po ślubie urodził się Franz, starszy ode mnie o pięć lat. Rok po Franzu Johann, rok po Johannie Erich, po Ericzku przyszła na świat bardzo słaba dziewczynka, którą ojciec, widząc, że może nie wyżyć, sam ochrzcił imieniem Martha. I rzeczywiście nie wyżyła, zmarła pięć dni po narodzinach.
Mama podobno bardzo płakała, opowiadał mi Franz, chociaż nie mógł tego pamiętać, mama bardzo płakała, a ojciec poszedł do roboty, gdy wrócił, wykąpał się, matka dała mu obiad, potem siedział na laubie i palił fajfkę, i nie płakał. Babski płacz a letni dyszcz, tak samo szybko mijo, mówił pod wąsem.
Rok po Marcie urodził się Konrad, rok po Konradzie, w 1891 urodziłem się zaś ja.
Podobno mniej więcej wtedy mama oświadczyła ojcu, że nie będzie więcej chodzić do kościoła w Deutsch Zernitz, do której to parafii przynależało Nieborowitz, tylko od teraz będzie chodzić do Pilchowitz, bo pilchowicki farŏrz mówi piękne kazania, a żernicki nie.
Ojciec mój nie miał za grosz szacunku dla takich ekstrawagancji, ekstrawagancję uznając za rzecz pańską, nie ludzką, jednak sprawy Kościoła mając jednocześnie za sprawy kobiece, nie oponował. Robił po prostu swoje. To, że sąsiedzi zaczęli dziwnie na nas, Pokorów, patrzeć, gdy zamiast do Zernitz chodziliśmy na mszę do Pilchowitz, ojciec miał za nic. Nie interesowało go zdanie innych ludzi, zbyt zajęty był swoim niemym gniewem. W tym bez wątpienia różnił się zasadniczo od ojców moich kolegów ze szkoły ludowej, dla których opinia innych, opinia wiejskiej albo kopalnianej wspólnoty okazywała się ważniejsza od każdego prawa ludzkiego czy boskiego, była to zaś jedyna chyba cecha charakteru łącząca go z moją matką, którą, jako o wiele młodszą, zdołał tej wewnątrzsterowności nauczyć.
Kiedy miałem dwa lata, po przerwie tym razem dłuższej, w 1893 roku moja mama porodziła wątłego chłopczyka. Znowu ojciec ochrzcił go w domu, i po miesiącu chłopczyk zmarł, nosząc imię Simon, co oczywiście nie miało żadnego znaczenia dla jego krótkich losów, życia nieświadomego odrębności własnego istnienia. Na szczęście wcale tego nie pamiętam, nie mógłbym, Francek mówił jednak, że tym razem mama nie płakała wcale, ojciec zaś poszedł do roboty, a po robocie, kąpieli i obiedzie, który matka mimo śmierci maleńkiego Simona jak co dzień przyrządziła, siedział jak zwykle na laubie i palił fajkę.
W 1895 roku urodził się Wilhelm, w 1897 Karl i jego narodziny są pierwszymi, jakie pamiętam, maleńkie rączki, które pomagałem mu wyłuskiwać, kiedy leżał w kolebce, szczelnie owinięty becikiem.
Dwa lata po Karliku urodziła się Ana, którą do dziś kocham najbardziej z całego mojego rodzeństwa.
Po Anie narodził się nazwany ojca imieniem Anton, było to w roku 1902, kiedy poszedłem do gimnazjum i nie mieszkałem już w domu. Franz i Johann robili już wtedy z ojcem na Delbrück, za śleprōw.
Po Antonie urodził się August, byłem wtedy w tertii i mieszkałem w konwikcie, i jeszcze cię nie znałem, moja droga, moja kochana, daleka Agnes.
Po Auguście urodził się w 1909 roku Isidor, o czym dowiedziałem się z listu od dziesięcioletniej Any, sam będąc już na studiach w Breslau. Co działo się dalej, nie wiem, od roku 1914 nie kontaktowałem się z nikim z domu, z nikim z rodziny. Miałem ku temu swoje powody i mam je nadal, jeśli teraz, trwając w ciemności, mogę powiedzieć, że mam cokolwiek.
Zastanawiałem się nieraz, jak mamulka wyglądali przed tym wszystkim, przede mną i moim rodzeństwem. Zawsze była drobna, miała delikatne rysy, mały nos, ciemne oczy i włosy, myślę, że w młodości mogła być piękna, gdyby tylko tego piękna nie ukrywała pod ciężkimi chłopskimi sukniami.
Z ojcem poznali się na weselisku tatulkowego kuzyna, w Deutsch Zernitz. Mama miała wtedy osiemnaście lat, nie wiem, jak wyglądała, także wkrótce potem, kiedy brali ślub, bo nie zrobili sobie ślubnej fotografii, to za duży wydatek. Pierwsza fotografia z podobizną mamy pochodzi z czasów, z których ją dobrze pamiętam, z wesela mojego najstarszego brata Franza, kilka tygodni przed tym, jak spotkałem cię, Agnes, po raz pierwszy, akurat w czasie moich kłopotów w konwikcie. Na tym zdjęciu mamulka ma już prawie czterdzieści СКАЧАТЬ