Название: Dream again
Автор: Mona Kasten
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Книги для детей: прочее
isbn: 978-83-7686-905-6
isbn:
– Obłęd. – Głos Cama docierał do mnie jak z oddali. – Nawet w takim stanie wyrywa je jedna za drugą. Jak on to robi?
– Nie wiem, stary – odparł Otis.
– Nie, poważnie. Zastanawiam się, jak on to robi anatomicznie, z tą szyną na nodze.
– Jak się jest na dole, nie trzeba za dużo robić.
Nie udało mi się zagłuszyć ich słów. Nie odrywając wzroku od Blake’a, upiłam kolejny haust koktajlu.
Doskonale pamiętałam, jakie to uczucie, gdy Blake tak na mnie patrzył. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, bym traciła głowę. A kiedy mnie dotykał, stawałam w ogniu. Czegoś takiego doświadczyłam tylko z nim. Patrzeć teraz, jak uwodzi inną dziewczynę, wydało mi się karą za to, że odrzuciłam naszą miłość.
Blake pochylił się, szepnął jej coś do ucha, aż dziewczyna poczerwieniała. Kiedy się odsunął, skinęła głową. Po chwili wstała, podobnie jak Blake. Na chwilę położył jej dłoń na plecach, a potem sięgnął po kulę i wyszedł z saloniku. Zapewne prowadził ją do swojego pokoju.
Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Nie mogłam dłużej siedzieć w bezruchu, wstałam tak energicznie, że płyn ze szklanki wylał mi się na dłoń. Zaklęłam cicho i wytarłam ją o dżinsy. W tym samym momencie zrobiło mi się niedobrze. Mimo tego wypiłam koktajl do dna i bardziej zamaszyście, niż to było potrzebne, odstawiłam szklankę na stolik. Zachwiałam się, musiałam się podeprzeć.
Cam przytrzymał mnie, żebym nie upadła.
– Wszystko w porządku? – upewnił się Otis.
Odwróciłam się do niego i Cama i skinęłam głową ze sztucznym uśmiechem.
– Dzięki za drinka. Chyba już pójdę się położyć.
Nie czekałam na ich odpowiedź, odwróciłam się na pięcie.
Ściany wirowały wokół mnie, muzyka docierała jak z oddali, gdy przeciskałam się przez tłum gości w kierunku swojego pokoju. Jedyne, co słyszałam głośno i wyraźnie, to bicie własnego serca.
Drżącymi palcami otworzyłam drzwi i zaraz zamknęłam je za sobą. Dopiero za którymś razem udało mi się ściągnąć spodnie. Potknęłam się. Ostatkiem sił dotarłam do łóżka i mocno zacisnęłam powieki.
Po chwili z góry dobiegło ciche skrzypienie. Tak ciche, że z trudem je słyszałam przez głośną muzykę, lecz w miarę upływu czasu przybierało na sile.
Wpatrywałam się w sufit. Powoli docierało do mnie, co dzieje się piętro wyżej.
Ściany wirowały coraz szybciej. Przewróciłam się na bok. W ostatnim momencie dopadłam do kosza na śmieci pod biurkiem. Podczas gdy nade mną łóżko Blake’a uderzało o ścianę, zwracałam całą zawartość żołądka. I choć po Los Angeles przysięgałam sobie, że nie będę więcej płakać, nie mogłam powstrzymać łez ani chwili dłużej. Szlochałam, kurczowo ściskając wiadro, gdy nadchodziła kolejna fala torsji.
CZTERY LATA WCZEŚNIEJ...
Wyjęłam flamaster zza ucha, ściągnęłam skuwkę zębami. Zieloną końcówką obrysowałam tekst, którego musiałam nauczyć się na pamięć. Kiedy zaznaczyłam już wszystko, zaczęłam raz za razem czytać dialog. Po pewnym czasie miałam uczucie, że zapamiętałam kolejność zdań. Dopiero wtedy zamknęłam oczy i powtarzałam swoje kwestie tak cicho, że nikt nie mógł mnie usłyszeć.
– Co tam robisz, Racuszku? – usłyszałam. Ktoś usiadł koło mnie na ławce. Siedziałam okrakiem, z szeroko rozstawionymi nogami. Mój towarzysz przyjął tę samą pozycję.
Ponuro łypnęłam na Blake’a.
– Wiesz, jak bardzo nienawidzę tego przezwiska.
Uśmiechnął się pod nosem.
– Mogę wymyślić inne – mruknął.
– Nie wiem, czy pamiętasz, ale mam normalne imię.
Na jego twarzy pojawił się inny uśmiech, uśmiech, który był jego tajną bronią. Podejrzewałam, że zdążył się już zorientować, jak na mnie działa. Ostatnimi czasy uśmiechał się do mnie częściej niż dawniej, zastanawiałam się, co to może znaczyć.
– Jude, bardzo ładne imię, ale nie bardzo daje się zdrobnić – stwierdził po chwili namysłu. – Wymyślę coś lepszego. Coś, co będzie tylko nasze, twoje i moje.
Starałam się nie nadawać jego słowom specjalnego znaczenia, nie doszukiwać się czegoś, czego tam nie ma.
– O ile to nie będzie Racuszek, wszystko inne może być – mruknęłam i ponownie wbiłam wzrok w tekst.
– Zapamiętam to sobie.
Przysunął się bliżej. Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Było mi jednocześnie gorąco i zimno. Jak zawsze, gdy jest w pobliżu, co ostatnio zdarzało się coraz częściej. Blake i Ezra widywali się codziennie. Odkąd mam dreszcze, kiedy jest blisko, sama jego obecność wyprowadza mnie z równowagi.
– Pokaż. – Wyciągnął rękę po tekst, byłam jednak szybsza i cofnęłam dłoń.
– Nie masz nic lepszego do roboty?
Blake rozsiadł się wygodnie na kamiennej ławeczce, podparł na łokciu. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, zanim odpowiedział:
– Właściwie nie.
Pytająco uniosłam brew.
– Właściwie? A co? Posadzili cię na ławce rezerwowych?
On także uniósł brew.
– Po pierwsze, nie bądź taka z siebie zadowolona. Po drugie, – oczywiście, że nie posadzili mnie na ławce rezerwowych.
– Oczywiście, że nie. – Musiałam się uśmiechnąć. Blake miał więcej pewności siebie, niż to mogło być dla niego dobre. Właściwie był pod tym względem jeszcze gorszy niż Ezra, a jednak na żadnego z nich nie potrafiłam się złościć dłużej niż chwilę. Byli dla mnie najważniejsi. I to mimo tego, że zdecydowanie za dużo czasu spędzali nad konsolą, za często się ze mnie nabijali i, jeśli o mnie chodzi, byli za bardzo zarozumiali.
– СКАЧАТЬ