Dawid Copperfield. Чарльз Диккенс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dawid Copperfield - Чарльз Диккенс страница 29

Название: Dawid Copperfield

Автор: Чарльз Диккенс

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ pozostawiono nas troje samym sobie, jak bywaliśmy dawniej.

      Siedliśmy razem do stołu, tuż przed kominkiem. Peggotty chciała nam usługiwać, ale matka moja kazała jej zająć miejsce obok mnie. Dano mi mój dawny talerz z wymalowanym na brązowo wojennym okrętem pod pełnymi żaglami, który Peggotty skrzętnie przechowywała w głębi szafy, skąd go obecnie wydostała. Dano mi mój stary kubek z wyrżniętym na nim imieniem „Dawid”, nożyk, który nie krajał, i mały mój widelczyk.

      Przy stole uważałem za stosowne wywiązać się z danego mi przez woźnicę zlecenia, lecz zaledwiem rozpoczął96, Peggotty roześmiała się, kryjąc twarz w fartuchu.

      – Cóż to znaczy, Peggotty? – pytała moja matka.

      Peggotty nie odpowiadała i, nie odkrywając twarzy, śmiała się do rozpuku.

      – Ale cóż ci się stało? – nalegała, śmiejąc się też, moja matka.

      – Niech go! – rzekła wreszcie Peggotty – chce się ze mną żenić.

      – To byłaby dla ciebie bardzo dobra partia – zauważyła moja matka.

      – Może być, sama nie wiem – odparła Peggotty. – Ale choćby był złoty cały, ja nie chcę.

      – Czemuż mu tego nie powiesz? Ty zabawne stworzenie!

      – A co mam mówić – broniła się, uchylając fartucha, Peggotty – kiedy ani razu nie wspomniał o tym, ani w ogóle o niczym. Oho, nie śmiałby! Wydrapałabym mu oczy!

      Nigdy jeszcze nie widziałem Peggotty tak czerwonej jak wtedy. Kilka razy kryła twarz w fartuchu, wybuchając śmiechem. Matka moja, chociaż się też uśmiechała, była jednak zamyślona. Teraz dopiero dostrzegłem zmiany w jej twarzy. Ładna była jak zawsze, lecz schudła i posmutniała. Ręce też jej wyszczuplały, zbladły, wydawały się niemal przezroczyste. Nie na tym jednak polegała główna zmiana. Była wciąż wystraszona jakby i niepewna. Po jakimś czasie, kładąc rękę na ramieniu wiernej sługi, rzekła:

      – Peggotty! Nie wyjdziesz za mąż?

      – Ja, pani? – odrzekła Peggotty, wytrzeszczając oczy. – Nie, nigdy!

      – Przynajmniej nie teraz, nie zaraz – prosiła tkliwie matka moja.

      – Nigdy! – wołała Peggotty.

      Matka moja ujęła jej rękę.

      – Nie opuszczaj mnie, kochanie, pozostań ze mną… Nie na długo już może… Nie wiem, co bym poczęła bez ciebie.

      – Porzucić panią! Ja bym miała porzucić! – wołała poczciwa Peggotty – kto w panią mógł takie rzeczy wmówić, oj głowa, ta głowa!

      Traktowała często matkę moją jak małe dziecko. Lecz ona, nie zważając na to, dziękowała jej z wylaniem97, a poczciwa Peggotty gadała dalej po swojemu:

      – Ja bym miała panią opuścić! To by było dopiero! Chciałabym to widzieć! Nie, nie, nie i jeszcze raz nie, to niemożliwe! Nie! Chociaż jest tu ktoś, komu byłoby na rękę, oj i bardzo na rękę. Niech się łudzą! Nic z tego nie będzie, zostanę na złość im, jak gdybym w ziemię tu wrosła, aż do grobowej deski. Gdy postarzeję, ogłuchnę, oślepnę, wszystkie już zęby stracę i będę do niczego, Davy da mi kątek i kęs chleba. Czy tak, Davy?

      – A! Jak to będzie dobrze! – zawołałem. – Będziesz u mnie szczęśliwa jak królowa.

      – Niech cię Bóg ma w swej świętej opiece! Poczciwe serce! – wołała Peggotty, pokrywając mnie pocałunkami w przedwczesnej wdzięczności za obiecaną gościnność; potem zakryła ponownie twarz fartuchem, śmiejąc się znów, zapewne z Barkisa, po czym wyjęła niemowlę z kołyski i zaczęła nosić je dokoła pokoju. Po chwili położyła je w kołysce, sprzątnęła ze stołu i wreszcie usiadła naprzeciw nas z robotą w ręku, kawałkiem wosku i pudełkiem do robót, najzupełniej tak, jak bywało dawniej.

      Siedząc tak, gwarzyliśmy wesoło. Opowiadałem, jak srogi i okrutny jest pan Creakle. Obie, matka i Peggotty, rozpływały się w żalu nad mym losem. Opowiadałem o Steerforcie i Peggotty dodała, że poszłaby chętnie piechotą do Londynu, aby go tylko zobaczyć. Gdy niemowlę obudziło się, wziąłem je delikatnie na ręce i zacząłem kołysać. Gdy usnęło, przytuliłem się do matki, jak dawniej bywało, zarzuciłem jej ręce na szyję, twarz oparłem o ramię i znów mnie na kształt skrzydeł anioła opłynęły miękkie jej włosy… I znów się czułem szczęśliwy…

      Gdy siedziałem tak, zapatrzony w ogień i biegające nad rozżarzonym węglem iskierki, zdawało mi się, żem nigdy nie wyjeżdżał z domu, że wszystko było snem – i pan, i panna Murdstone znikli jak te pogasłe płomyki… Prawdą żywą było to tylko, co mnie otaczało: matka moja i Peggotty.

      Peggotty z pończochą w lewej, a igłą w prawej ręce cerowała. Nie pojmuję, skąd się jej brały te wieczne dziury w pończochach. Odkąd pamięcią sięgam, codziennie je cerowała.

      – Ciekawa jestem – ozwała się nagle – co się stało z ciotką Davy?

      – Boże mój! – matka moja ocknęła się z zamyślenia. – Skąd ci się to wzięło?

      – Nie wiem, pani. Dość, że jestem ciekawa.

      – Skąd ci na myśl przyszła ta dziwaczka? Czy nie masz już o czym myśleć?

      – Nie wiem, pani, skąd mi to przyszło, ot tak sobie. Myślę to o tym, to o owym i poradzić już na to nie mogę. Ot, pomyślałam, co się też z nią stało?

      – Jakże jesteś nieroztropna! Można by sądzić, że spragniona jesteś jej odwiedzin.

      – A niechże Pan Bóg broni!

      – Więc po co mówić o tak nieprzyjemnych rzeczach! Panna Betsey siedzi pewnie zamknięta w swym wiejskim domku nad morzem i pozostanie tam zawsze. W każdym razie na pewno nie odwiedzi już nas nigdy.

      – Zapewne, zapewne! Tego się nie boję i tylko ciekawa jestem, czy umierając zapisze coś Dawidowi.

      – Bój się Boga, Peggotty! Jakże jesteś nierozważna! Czyś zapomniała, że gniewa się na tego biedaka od jego urodzenia?

      – Może mu przebaczy.

      – Czemużby teraz właśnie miała przebaczyć? – spytała z pewnym niezadowoleniem moja matka.

      – Bo teraz Davy ma braciszka – odrzekła Peggotty, a matka moja zaczęła płakać i wymawiać jej ostre słowa.

      – Jak gdyby to maleństwo zrobiło jaką krzywdę tobie lub komukolwiek – mówiła łkając. – Niedobra, nieznośna zazdrośnico! Lepiej byś już raz wyszła za tego swego Barkisa. Czemu nie wychodzisz?

      – Bobym tym zbytnio dogodziła pannie Murdstone – żywo odrzekła Peggotty.

      – Zabawna СКАЧАТЬ



<p>96</p>

zaledwiem rozpoczął – inaczej: zaledwie rozpocząłem; przykład konstrukcji z ruchomą końcówką czasownika. [przypis edytorski]

<p>97</p>

z wylaniem (daw.) – wylewnie; serdecznie, dając wyraz uczuciom. [przypis edytorski]