Rzym za Nerona. Józef Ignacy Kraszewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rzym za Nerona - Józef Ignacy Kraszewski страница 2

Название: Rzym za Nerona

Автор: Józef Ignacy Kraszewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ dodał, zwracając się z uśmiechem do Kwintusa – który żyłeś i używałeś ze mną, odebrałeś już w smacznych kąskach to, co ci w testamencie przekazanem być mogło. Żegnaj mi, zostawiam ci pamięć chwil, któreśmy spędzili z sobą, i ubóstwo, które cię zmusi do pracy. Ty, kochany Aeljuszu, masz gotowe miejsce za stołem u starego Stadjusza, nic ci nie potrzeba; tobie, Karinus, po ucztach zbyt obfitych, zdrowie ocalając, należy przepościć; abyś zaś z głodu nie umarł, masz tam na chleb i na garum12 wyznaczony żołd w testamencie; ty, Pontykus, odpoczniesz nieco w domu po obelgach, jakie tu razem z mięsem łykałeś. Bywajcie zdrowi, przyjaciele! Dosyć żyłem i źle żyłem, ale za mnie spadkobierca mój, Juljusz, potrafi lepiej, bo surowe miał życiapierwiastki i nauczył się, na czem polega szczęście, od poczciwego Chryzypa… nie będzie go, jak ja, szukał w brzuchu tłustej barweny13… A! Chryzypie – zawołał – zbliżże się, zbliż, stary, tobie zostawiam wolność z prawem mieszkania w tym domu, dopóki ci się zda… Jeżeli ucznia twojego wychowałeś dobrze, nie masz się co o resztę troszczyć, jeżeli źle – wina twoja!

      Chryzyp spojrzał na mnie i wzruszył ramionami, szepcząc.

      – Mędrzec wolnym jest zawsze, ale wdzięczen ci jestem, Marku, żeś i o mnie pomyślał, jeno się nie śpiesz umierać, bo ci godzina nie przyszła.

      – Mylisz się – odpowiedział Markus – śmierć trzymam w tem naczyniu – wskazał czaszę – przyprawiła ją mądrze Lokusta, sam w nie wlałem… a chcę umrzeć, bom jest niepotrzebnym ziemi ciężarem. Czekałem tylko, aż ten oto owoc – wskazał na mnie – Juljusz dojrzeje; dziś gdy w sile jest, czas mi z drogi ustąpić. Sprawicie mi, spodziewam się, piękną apotheosis14

      Na Apjjskiej drodze, Juljuszu, postawisz mi conditorium15. Mam tam dużo przyjaciół, patrz tylko, aby nadto zbytkownem nie było… posłuży ono później i dla ciebie.

      To mówiąc i naśladując Sokratesa, kazał podać koguta, aby go poświęcić Eskulapowi; uczynił małą libacją z czary Jovi liberatori16, i gdym ku niemu przypadł, uściskawszy mnie za głowę, podniósł czaszę do ust uśmiechających się.

      – Lepiej czynię niż wy – rzekł – doczekacie czasów, w których mi zazdrościć będziecie śmierci!

      To mówiąc, wypił truciznę, obwinął się togą, oparł na łokciu, osłonił twarz, abyśmy nie widzieli cierpienia, i w pół godziny, pochyliwszy głowę na piersi, skonał.

      W godzinę potem martwe jego zwłoki leżały w rękach pollinctorów17 na łożu przybranem wspaniale, a dom był pusty.

      Opisywać ci nie będę zdziwienia, oburzenia, rozpaczy Kwintusa i wszystkich, co się potrosze do objęcia po nim spadku przygotowywali.

      Markus, mimo bardzo wystawnego życia, zostawił mi insulę wielką, czyniącą przychód niemały, bo ze wszech stron tabernami18 otoczoną, skrzynie pełne, willę niepoślednią w Bajach, dom z gruntami w Tuskulum, drugi na Palatynie przy ogrodach Mecenasa, a niewolników i sprzętu zbytecznego więcej, niż potrzebuję.

      W jednym dniu stałem się najzamożniejszym z rodziny, gdy wczoraj jeszcze sam moją bieliłem togę i o chlebie a wodzie filozofowałem. Ja, com prócz Chryzypa, nie miał przyjaciela, znalazłem wkrótce mych pochlebców, klientów, stręczycieli krewnych, usłyszałem tysiączne ze wszech ust pochwały, ujrzałem oczy wszystkich zwrócone na siebie.

      Gdym niedawno przeciskał się ulicą, nikt nie spojrzał na mnie; teraz pierwszy raz poznałem i tę rozkosz i tę przykrość, o której mówi młody nasz Persjusz, gdy kogo palcem wskazują i mówią: – Hic est19.

      Rumieniłem się, wstydząc się za rodzaj ludzki, a odepchnąwszy tych czcicieli złota, Chryzypa jednego jako ojca i dobroczyńcę wyniosłem i w domu osadziłem.

      Jemum był winien, że mnie bogactwo i niespodziane szczęście nie upoiło, ani pozbawiło rozumu. Chciałem go mieć stróżem tej cnoty, którą we mnie zaszczepił.

      Otóż moich roczników część pierwsza, kochany Kajusie, ale słuchaj dalej.

      Zdawało mi się, gdym nic nie miał oprócz wyszarzanej togi i nędznej izdebki, w której zaledwie łoże stanąć mogło, że mnie to, czego mi brakło, uszczęśliwić zdoła; otrzymałem naraz daleko więcej, niżem się kiedykolwiek spodziewał, ale niestety! przyszedł zarazem jakiś żal za postradanem ubóstwem. W niem było pragnienie wszystkiego, gdy w posiadaniu wszystkiego zdobyłem smutną prawdę, iż nic człowieka nasycić nie może.

      Uśmiechał się Chryzyp ze mnie, i mówiliśmy nieraz o rozdaniu majętności między tych, coby jej lepiej użyć umieli, ale mi nie dopuścił tego wykonać szaleństwa. – Ucz się dostatku używać, jakoś się nauczył niedostatek cierpieć – mówił mi – bierz z niego skromnie, aby dusza twoja nie przystała do tego, co wedle Epikteta niewolnikiem uczynić cię może. Człowiek winien wszystko znać i próbować wszystkiego, nie przywiązując się do niczego.

      Takem się ja tedy puścił w to życie zwykłe ludzi bogatych a nic nie czyniących; wszakże bardziej jako filozof, który próbuje, niż jako młodzieniec, co używa.

      Obraz tego życia znanym ci jest Kajusie, tkane ono z pajęczyn złotych, i jak coa vestis20 nic nie okrywa, od niczego nie chroni: widać przez nie całą nędzę ludzką. Otoczony tłumem nudzę się, wykarmiony pochlebstwy wolałbym prawie obelgi, w których coś prawdyby być musiało – mając wszystko, nic nie pragnę.

      Chciałbym coś czynić, a do niczego nie czuję się zdatnym; czasy też nie po temu, aby o publiczne urzędy i dostojeństwa się starać; rozdają się one wyzwoleńcom i gachom. Śliska też i niebezpieczna rzecz wpaść w oko Cezarowi zasługą, talentem, choćby piękną twarzą lub postawą, z miłości jego łatwo się rodzi nienawiść. Żyję więc na ustroniu, a że czemś dni zapełnić potrzeba, wałęsam się jak i drudzy, i obyczaj płochy takich jak ja próżniaków przyjąć musiałem.

      Śpię długo, tłum natrętnych klientów oblega drzwi dawno; gdy się z łoża więcej zmęczony niż wypoczęty podnoszę, czeka mnie lektyka, niosą niewolnicy na Forum, do termów. Tu używam kąpieli, słucham poetów, którzy deklamują swe wiersze, łapię plotki miejskie o wczorajszej nocy, przygodach na moście Milwjusza lub w ulicach Suburry21, błądzę pod portykami, rozrywam się gwarem ulicznym, i tak czas schodzi do wieczerzy.

      W ulicy na Via Sacra, na Flamińskiej nic się nie zmieniło od horacjuszowskich czasów, mniej może wstydu niż było, przypomniej sobie Sermones22… Oto trybun ten sam, który niedawno jako niewolnik przybył do Rzymu, w przepysznej todze się przesuwa, z góry na tłum poglądając… Za nim otoczony czeredą służby śpiewak Cezara ulubiony, który zdobył ogromne skarby i już je napół roztrwonił… Oto pisarek, który się mści epigramatami za obiady, na które go nie proszą; dalej stoik23 z bladą twarzą, co przywdział suknię i filozofję, straciwszy majątek na fraszki: oddaj mu jutro pieniądze a filozofję złoży do kąta… СКАЧАТЬ



<p>12</p>

garum – rodzaj sosu z wnętrzności marynowanych ryb. [przypis redakcyjny]

<p>13</p>

barwena – gatunek ryby. Przysmak rzymski. [przypis redakcyjny]

<p>14</p>

apotheosis – akt ubóstwienia, t. j. zaliczenia w poczet bogów. [przypis redakcyjny]

<p>15</p>

conditorium – grobowiec. [przypis redakcyjny]

<p>16</p>

Jovi liberatori – Jowiszowi – wybawcy. [przypis redakcyjny]

<p>17</p>

Pollinctor – ten, który ciało martwe myje i namaszcza. [przypis redakcyjny]

<p>18</p>

taberna – kram, sklep, garkuchnia. [przypis redakcyjny]

<p>19</p>

Hic est – Oto ten… Oto on… [przypis redakcyjny]

<p>20</p>

coa vestis – cienka, przejrzysta szata, wyrabiana na wyspie Cos. [przypis redakcyjny]

<p>21</p>

Suburra – osławiona dzielnica Rzymu. [przypis redakcyjny]

<p>22</p>

Sermo – mowa. W licz. mn. – Sermones. Tu – tytuł satyr Horacego. [przypis redakcyjny]

<p>23</p>

stoik – wyznawca szkoły filozoficznej, zwanej stoicką. Nauczał w niej filozof grecki Zenon (ur. 490 przed Chr. ), prowadząc swe rozmowy z uczniami w portyku (po gr. stoa), w Atenach. Stąd nazwa stoik, a niekiedy filozof z pod Portyku. [przypis redakcyjny]