Название: Małe niedole pożycia małżeńskiego
Автор: Оноре де Бальзак
Издательство: Public Domain
Жанр: Зарубежная классика
isbn:
isbn:
4. Jedyną siostrę Karoliny, dziewczynkę dwunastoletnią, niedołężną i chorowitą i która nie zapowiada, aby miała długo błąkać się po świecie.
5. Osobisty majątek twój, jako teścia, wynoszący dwadzieścia tysięcy franków rocznej renty, które zaokrąglą się niebawem wiadomą sukcesyjką7.
6. Majątek twojej żony, który ma również wzrosnąć o dwa spadki: po wuju i po dziadku.
Trzy sukcesje i oszczędności – 750 000 fr.
Twój majątek – 250 000 fr.
Majątek twojej żony – 250 000 fr.
Razem – 1 250 000 fr. nieulegających żadnej wątpliwości.
Oto autopsja wszystkich tych świetnych małżeństw, wiodących za sobą orszaki tańczące i najadające się, w białych rękawiczkach, ukwieconych butonierkach, bukietach kwiatu pomarańczowego, welonach, liberiach8, powozach i karetach, wędrujące z kancelarii do kościoła, z kościoła na ucztę weselną, z uczty na bal, z balu do komnaty małżeńskiej, przy dźwiękach orkiestry i wśród tradycjonalnych żarcików rzucanych przez podstarzałych dandysów9. Oto mamy szkielet kryjący się pod powłoką najgorętszych upojeń miłości.
Krewni poczuwają się do obowiązku wtrącenia swojego słówka o tym małżeństwie.
Ze strony pana młodego:
– Adolf zrobił dobry interes.
Ze strony panny młodej:
– Karolina doskonale idzie za mąż. Adolf jest jedynakiem i prędzej czy później będzie miał sześćdziesiąt tysięcy rocznej renty.
Pewnego pięknego dnia, szczęśliwy sędzia, szczęśliwy inżynier, szczęśliwy kapitan lub szczęśliwy adwokat, wreszcie szczęśliwy jedyny spadkobierca bogatego właściciela, słowem Adolf, zjawia się u ciebie na obiad w towarzystwie swojej rodziny.
Twoja córka Karolina jest niezmiernie dumna z lekkiego wypuklenia, jakie zdradza jej kibić od niejakiego czasu. Wszystkie kobiety, w okresie pierwszej brzemienności, rozwijają w tym kierunku pełną niewinności kokieterię. Podobne żołnierzowi strojącemu się do pierwszej bitwy, lubią one podkreślać swą bladość, swoje cierpienia; podnoszą się z krzesła w pewien charakterystyczny sposób i stawiają kroki z najmilszą w świecie afektacją. Same jeszcze jak kwiaty, już owoc noszą w swym łonie; toteż zawczasu przyoblekają się w sztuczną powagę przyszłego macierzyństwa. Wszystkie te kokieterie są nader zachwycające… za pierwszym razem.
Twoja żona, która została teściową Adolfa, zakuwa się w jak najszczelniejsze gorsety. To, co u jej córki budzi wesoły śmiech radości, ją doprowadza do płaczu; wówczas gdy Karolina popisuje się swoim szczęściem, ona stara się ukryć swoje jak najstaranniej. Jednakże po obiedzie przenikliwe oko współteściowej odgadło piekielną rzeczywistość.
Twoja żona jest w odmiennym stanie! Nowina wybucha wreszcie i twój najstarszy szkolny przyjaciel mówi ci ze śmiechem: „Ho, ho, cóżeś ty znowu zmalował!”…
Masz jeszcze nadzieję w konsylium lekarskim10, które ma się odbyć nazajutrz. Ty, człowiek z sercem, dochodzisz do tego, iż, rumieniąc się sam przed sobą, żywisz nadzieję puchliny wodnej11; ale lekarze potwierdzają zapowiedź ostatniego maleństwa!
Niejeden płochliwy mąż chroni się wówczas na wieś lub doprowadza do skutku od dawna zamierzoną podróż po Włoszech. Słowem, dziwne zamieszanie panuje w twoim domu; oboje, ty i twoja żona, znaleźliście się nagle w nader fałszywym położeniu.
– Jak to! Ty się nie wstydzisz, ty stary lamparcie?… – woła do ciebie spotkany na bulwarze przyjaciel.
– Pokaż to samo, jeżeli potrafisz! – odpowiadasz z wściekłością.
– Jak to! W dniu, w którym twoja córka!… Ależ to niemoralne! I do tego stara kobieta? To prawdziwe kalectwo!
– Ograbili nas jak w ciemnym lesie! – mówi rodzina twojego zięcia.
Jak w ciemnym lesie! Uprzejme porównanie dla teściowej. Rodzina twego zięcia pociesza się nadzieją, że to dziecko, które przecina na troje widoki majątkowe, urodzi się, jak wszystkie dzieci starców, kalekie, skrofuliczne12, wątłe. Czy w ogóle będzie zdolne do życia?
Rodzina ta oczekuje rozwiązania twojej żony z tym samym niepokojem, jaki poruszał domem Orleanów podczas ciąży księżnej de Berri: druga córka zapewniała tron młodszej linii bez uciążliwych warunków Dni Lipcowych; Henryk V zagarniał koronę. Odtąd dom Orleanów zmuszony był stawić swe losy na hazard gry: wypadki rozstrzygnęły partię na jego korzyść.
Matka i córka urodziły jedna w dziewięć dni po drugiej.
Pierwsze dziecko Karoliny jest to wątła i blada dziewczynka nierokująca nadziei życia.
Ostatnie dziecko matki jest przepysznym chłopakiem, ważącym dwanaście funtów13, który ma dwa zęby i wspaniałe włosy.
Przez szesnaście lat marzyłeś o synu. Ta niedola małżeńska jest jedyną, która napełnia cię szaloną radością. Przy tym żona twoja, odmłodzona, znajduje w tym macierzyństwie to, co można nazwać latem św. Marcina14 dla kobiet: sama karmi, ma pokarm! Cera jej nabrała świeżości, jest biała i różowa.
W czterdziestym drugim roku przybiera pozy młodej kobiety, kupuje małe pończoszki, przechadza się w towarzystwie niańki, haftuje koszulki, stroi czepeczki, poucza swoją córkę swoim własnym przykładem; jest czarująca, jest szczęśliwa. A przecież jest to niedola, mała dla ciebie, duża dla twego zięcia. Niedola ta jest dwupłciowa; dotyka ona zarówno ciebie, jak i twoją żonę. Z drugiej strony jednak w podobnych wypadkach ojcostwo twoje napełnia cię tym większą dumą, iż jest zupełnie niewątpliwe; tak, mój drogi panie!
II. Odkrycia
Zazwyczaj młoda osoba odsłania swój prawdziwy charakter dopiero po dwóch lub trzech latach małżeństwa. Z początku, wśród pierwszych upojeń, pierwszych uciech życia mężatki, ukrywa ona bezwiednie swoje braki. Bywa w świecie, aby się wytańczyć, bywa u swoich rodziców, aby się tam pysznić tobą, idzie przez życie w otoczeniu pierwszych igraszek i wdzięków miłości, staje się kobietą. Następnie zostaje matką i karmicielką i również w tym położeniu, pełnym tak wdzięcznych kłopotów i trudów i które wśród mnóstwa starań, jakich wymaga, nie pozostawia ani chwili czasu na obserwację, niemożliwym jest ocenić kobietę. Upłynęło zatem trzy lub cztery lata wspólnego pożycia, zanim zdołałeś odkryć rzecz straszliwie smutną, przedmiot twojego nieustannego postrachu.
Twoja żona, ta młoda dziewczyna, którą pierwsze rozkosze życia i miłości stroiły w pozory wdzięku i dowcipu, ona, tak zalotna i żywa, której najdrobniejsze poruszenia miały tak rozkoszną wymowę, uroniła СКАЧАТЬ
7
8
9
10
11
12
13
14