Название: Ogniem i mieczem, tom pierwszy
Автор: Генрик Сенкевич
Издательство: Public Domain
Жанр: Повести
isbn:
isbn:
Młodzi Kurcewicze poczęli w palce trzaskać i po ścianach za bronią się oglądać, namiestnik zaś wołał:
– Poganie! zagarnęliście włość sierocą, ale nic z tego. Za dzień książę już o tym wiedzieć będzie.
Usłyszawszy to kniahini rzuciła się w tył izby i chwyciwszy rohatynę512 szła z nią do namiestnika. Kniaziowie też, porwawszy, co który mógł, ten szablę, ten kiścień513, ten nóż, otoczyli go półkolem, dysząc jak stado wilków wściekłych.
– Do księcia pójdziesz? – wołała kniahini – a wiesz-li, czy żyw stąd wyjdziesz? czy to nie ostatnia twoja godzina?
Skrzetuski skrzyżował ręce na piersiach i okiem nie mrugnął.
– Jako książęcy poseł z Krymu wracam – rzekł – i niech tu jedną kroplę krwi uronię, a w trzy dni i popiołu z tego miejsca nie zostanie, wy zaś pognijecie w lochach łubniańskich514. Jest-li na świecie moc, co by was uchronić zdołała? Nie groźcie, bo was się nie boję!
– Zginiemy, ale ty pierwej zginiesz.
– Tedy uderzaj – oto pierś moja.
Kniaziowie z matką na czele trzymali wciąż ostrza skierowane ku piersi namiestnika, ale rzekłbyś, jakieś niewidzialne łańcuchy skrępowały im ręce. Sapiąc i zgrzytając zębami, szarpali się w bezsilnej wściekłości – wszelako nie uderzał żaden. Ubezwładniło ich straszliwe imię Wiśniowieckiego.
Namiestnik był panem położenia.
Bezsilny gniew kniahini wylał się tylko potokiem obelg:
– Przechero! szaraku515! hołyszu516! kniaziowej krwi ci się zachciało – ale nic z tego! Każdemu oddamy, byle nie tobie, czego nam i sam książę nakazać nie jest w stanie.
Na to pan Skrzetuski:
– Nie pora mi się z mego szlachectwa wywodzić, ale tak myślę, że wasze księstwo mogłoby snadnie za nim mieczyk i tarczę nosić. Zresztą, skoro chłop był wam dobry, to jam lepszy. Co do fortuny mojej, i ta wejść może z waszą w paragon517, a że mówicie, iż mnie Heleny nie dacie, to słuchajcie, co powiem: i ja ostawię was przy Rozłogach, rachunków z opieki nie żądając.
– Nie darowywuj tego, co nie twoje.
– Nie darowuję, jeno obietnicę na przyszłość daję i rycerskim słowem ją poręczam. Tedy wybierajcie: albo rachunki księciu z opieki złożyć i z Rozłogów ustąpić, albo-li mnie dziewkę oddać, a włość zatrzymać…
Rohatyna wysuwała się z wolna z rąk kniahini. Po chwili upadła z brzękiem na podłogę.
– Wybierajcie – powtórzył pan Skrzetuski: – aut pacem, aut bellum518!
– Szczęście to – rzekła już łagodniej Kurcewiczowa – że Bohun z sokoły519 pojechał nie chcąc na waszmości patrzyć, bo on już wczora podejrzewał. Inaczej nie byłoby tu bez krwi rozlania.
– Mościa pani, i ja szablę nie po to noszę, by mi pas obciągała.
– Uważ jednak waszmość, czy to politycznie ze strony takiego kawalera, wszedłszy po dobremu w dom, tak na ludzi nastawać i dziewkę impetem brać, tak właśnie, jakby z niewoli tureckiej?
– Godzi się, gdy po niewoli miała być chłopu zaprzedana.
– Tego waść o Bohunie nie mów, bo on choć rodziców nieświadom, przecie wojownik jest zawołany i rycerz sławny, a nam od dziecka znajomy, w domu jakoby krewny. Któremu za jedno, czyby mu tę dziewkę odjąć, czyby go nożem pchnąć.
– Mościa pani, a mnie czas w drogę, wybaczcie więc, że raz jeszcze powtórzę: wybierajcie!
Kniahini zwróciła się do synów:
– A co, synkowie, mówicie na tak pokorną prośbę tego kawalera?
Bułyhowie spoglądali po sobie, trącali się łokciami i milczeli.
Na koniec Symeon mruknął:
– Każesz bić, maty520, to będziem; każesz dać dziewkę, to damy.
– Bić źle i dać źle.
Potem zwracając się do Skrzetuskiego:
– Przycisnąłeś nas waść tak do ściany, że choć łopnąć521. Bohun jest człowiek szalony, gotów się ważyć na wszystko. Kto nas przed jego zemstą osłoni? Sam zginie od księcia, ale nas pierwej zgubi. Co nam począć?
– Wasza głowa.
Kniahini milczała przez chwilę.
– Słuchajże, mości kawalerze. Musi to wszystko w tajemnicy zostać. Bohuna wyprawim do Perejasławia522, sami z Heleną do Łubniów523 zjedziem, a waść uprosisz księcia, by nam prezydium524 do Rozłogów przysłał. Bohun ma w pobliżu półtorasta525 semenów526, z których część tu jest. Nie możesz Heleny zaraz brać, bo ją odbije. Inaczej to nie może być. Jedźże więc, nikomu sekretu nie powiadając, i czekaj nas.
– Byście mnie zdradzili?
– Byśmy tylko mogli! – ale nie możem, sam to widzisz. Daj słowo, że sekret do czasu utrzymasz!
– Daję – a wy dajecie dziewkę?
– Bo nie możemy nie dać, choć nam Bohuna żal…
– Tfy! tfy! mości panowie – rzekł nagle namiestnik zwracając się do kniaziów – czterech was jak dębów i jednego Kozaka się bojąc, zdradą go brać chcecie. Chociem wam winien dziękować, jednakże powiem: nie przystoi to zacnej szlachcie!
– Waść się w to nie mieszaj – zakrzyknęła kniahini. – Nie twoja to rzecz. Co nam począć? Ilu waść masz żołnierzów527 na jego półtorasta semenów? Osłoniszże nas? osłoniszże samą Helenę, którą on gwałtem porwać gotów? To nie waścina rzecz. Jedźże sobie do Łubniów528, a co my poczniemy, to nam wiedzieć, byleśmy Helenę ci przywieźli.
– Czyńcie, СКАЧАТЬ
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528