Ogniem i mieczem, tom drugi. Генрик Сенкевич
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ogniem i mieczem, tom drugi - Генрик Сенкевич страница 7

Название: Ogniem i mieczem, tom drugi

Автор: Генрик Сенкевич

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ kniaziówna?

      – Nie ma jej. Widzę cię znowu, a przy tobie ktoś, kto cię zdradzi. Twój druh nieszczery.

      Bohun pożerał oczyma to piany, to Horpynę – i jednocześnie pracował głową, by pomóc wróżbom.

      – Jaki druh?

      – Nie widzę. Nie wiem, stary czy młody.

      – Stary! Pewno stary!

      – Może i stary.

      – To wiem, kto to. On mnie już raz zdradził. Stary szlachcic z siwą brodą i z białym okiem. Na pohybel-że jemu! Ale on mnie nie druh.

      – On dybie na ciebie. Widzę znowu. Czekaj! Jest i kniaziówna! Jest, w wianku rucianym, w białej sukni, nad nią jastrząb.

      – To ja.

      – Może i ty. Jastrząb… Czy sokół? Jastrząb!

      – To ja.

      – Czekaj. Już nie widać… W kole dębowym, w pianie białej… O! o! mnogo wojska, mnogo mołojców, oj, mnogo jak drzew w lesie, jak bodiaków83 w stepie, a ty nad wszystkimi, przed tobą trzy buńczuki84 noszą.

      – A kniaziówna przy mnie?

      – Nie ma jej, ty w obozie.

      Znowu nastała chwila milczenia. Koło huczało, aż się cały młyn trząsł.

      – Hej, co tu krwi, co tu krwi! Co trupów, wilcy nad nimi, krucy nad nimi! – Zaraza nad nimi. Same trupy! Same trupy! Hen! hen! tylko trupy, nie widać nic, tylko krew!

      Nagle powiew wiatru zwiał tuman z koła – a jednocześnie wyżej nad młynem ukazał się potworny Czeremis z wiązką drzewa na plecach.

      – Czeremis, załóż stawidło! – zawołała dziewka.

      To rzekłszy, poszła umywać ręce i twarz w strudze, a karzeł zahamował tymczasem wodę.

      Bohun siedział zamyślony. Zbudziło go dopiero nadejście Horpyny.

      – Ty nic więcej nie widziała? – spytał ją.

      – Co się pokazało, to się pokazało, nic więcej nie obaczę.

      – A nie łżesz?

      – Na głowę brata, prawdę mówiłam. Jego na pal wsadzą. Wołami za nogi naciągną. Mnie jego żal. Hej, nie jemu jednemu śmierć pisana! Co się trupów pokazało! Nigdy tyle nie widziałam; będzie wielka wojna na świecie.

      – A ją ty widziała z jastrzębiem nad głową?

      – Tak jest.

      – I ona była w wianku?

      – W wianeczku i w białej sukni.

      – A skąd ty wiesz, że ten jastrząb to ja? Ja tobie o tym młodym Lachu szlachcicu powiadał – może to on.

      Dziewka zmarszczyła brwi i zadumała się.

      – Nie – rzekła po chwili wstrząsając głową – kołyby buw Lach, to by buw oreł85.

      – Sława Bohu! Sława Bohu! Pójdę ja teraz do mołojców, żeby konie do drogi gotowali. W nocy ruszymy.

      – Tak i koniecznie pojedziesz.

      – Chmiel przykazywał i Krzywonos przykazywał. Ty dobrze widziała, że będzie wielka wojna, bo to samo ja w Barze w piśmie od Chmiela czytał.

      Bohun wprawdzie nie umiał czytać, ale wstydził się tego, bo nie chciał za prostaka uchodzić.

      – To i jedź – rzekła wiedźma. – Ty szczęśliwy – hetmanem zostaniesz: ja ot, tak nad tobą trzy buńczuki widziała, jako te palce widzę!

      – I hetmanem zostanę, i kniaziównę za żinku86 wezmę – mnie nie chłopkę brać.

      – Z chłopką ty by inaczej gadał – ale tej ci wstyd. Ty powinien być Lachem.

      – Jaże ne hirszy87.

      To rzekłszy Bohun poszedł do stajni, do mołojców – a Horpyna jedzenie warzyć.

      Wieczorem konie były gotowe do drogi, ale watażce niesporo było odjeżdżać. Siedział na pęku kobierców w świetlicy, z teorbanem88 w ręku i patrzył na swoją kniaziównę, która już podniosła się z łoża, ale zasunąwszy się w drugi kąt izby, odmawiała cicho różaniec, nie zwracając żadnej uwagi na watażkę, tak jakby go wcale w świetlicy nie było. On, przeciwnie, śledził spod ściany oczyma każdy jej ruch, łowił uszami każde westchnienie – i sam nie wiedział, co ze sobą zrobić. Co chwila otwierał usta, by rozpocząć rozmowę, i słowa nie chciały mu wychodzić z gardła. Onieśmielała go twarz blada, milcząca, z wyrazem pewnej surowości w brwiach i ustach. Tego wyrazu nie widywał poprzednio na niej Bohun. I mimo woli przypomniał sobie podobne wieczory w Rozłogach, i stanęły mu w myśli jakoby żywe: jako siadali on i Kurcewicze naokół dębowego stołu. Stara kniahini łuszczyła słoneczniki, kniazie rzucali kości z kubka – on wpatrywał się w śliczną kniaziównę, tak jak i teraz się wpatruje. Ale wówczas bywał szczęśliwy, wówczas gdy opowiadał swe wyprawy z siczowymi89 – ona słuchała i czasem jej czarne oczy spoczywały na jego twarzy, a rozchylone usta malinowe świadczyły, z jakim słucha zajęciem. Teraz ani spojrzała. Wówczas, bywało, gdy grywał na teorbanie, ona i słuchała, i patrzyła, a jemu aż serce tajało. I dziw nad dziwy: on przecie teraz jej pan, on ją wziął zbrojną ręką, ona jego branka, jego niewolnica – może jej rozkazywać, a przecie wówczas czuł się i bliższym jej, i równiejszym jej stanem! Kurcewicze byli jego bracia, więc ona, ich siostra, była mu nie tylko zazulą, sokołem, najmilszą czarnobrewą, ale jakby i krewniaczką. A teraz siedzi przed nim pani dumna, chmurna, milcząca, niemiłosierna. Ej, gniew w nim wrze! Pokazałby on jej, co to Kozaka poniewierać, ale on tę niemiłosierną panią kocha – krew by za nią wytoczył, a ile razy gniew go za pierś pochwyci – to jakby jakaś niewidzialna ręka chwyta go za czub, jakiś głos huknie w ucho: „Stój!” Zresztą, ot, wybuchał już jak płomień i potem łbem tłukł o ziemię. Tyle było z tego. Więc wije się Kozaczysko, bo czuje, że on jej cięży w tej izbie. Niechby się uśmiechnęła, słowo dobre dała – to padłby jej do nóg i pojechał do czorta, by całą swoją zgryzotę, gniew, poniewierkę w lackiej90 krwi utopić. A tu on jak niewolnik przed tą kniaziówną. Żeby to on jej dawniej nie znał, żeby to była Laszka wzięta z pierwszego szlacheckiego dworu, miałby więcej śmiałości – ale to kniaziówna Helena, o którą on się Kurcewiczom kłaniał, za którą i Rozłogi, i wszystko, co miał, chciał oddać. Tym mu większy wstyd chłopem być przy niej, tym mniej do niej śmiały.

      Czas upływa, sprzed chaty dochodzi szmer rozmów mołojców91, СКАЧАТЬ



<p>83</p>

bodiak (ukr.) – oset. [przypis redakcyjny]

<p>84</p>

buńczuk – symbol władzy wojskowej, drzewce, ozdobione końskim włosiem. [przypis redakcyjny]

<p>85</p>

kołyby buw Lach, to by buw oreł (z ukr.) – gdyby był Polak, to by był orzeł. [przypis redakcyjny]

<p>86</p>

żinku (ukr.) – żonę. [przypis redakcyjny]

<p>87</p>

Jaże ne hirszy (z ukr.) – przecież nie jestem gorszy. [przypis redakcyjny]

<p>88</p>

teorban – lutnia basowa, duży strunowy instrument muzyczny, podobny do bandury. [przypis redakcyjny]

<p>89</p>

siczowi – Kozacy z Siczy, z Zaporoża. [przypis redakcyjny]

<p>90</p>

lacki (daw. ukr.) – polski. [przypis redakcyjny]

<p>91</p>

mołojec (ukr.) – młody, dzielny mężczyzna, zuch; Kozak. [przypis redakcyjny]