Powrót posła. Niemcewicz Julian Ursyn
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Powrót posła - Niemcewicz Julian Ursyn страница 6

Название: Powrót posła

Автор: Niemcewicz Julian Ursyn

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная драматургия

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      PODKOMORZYNA

      do Starosty

      Co to za miłe, wdzięczne i skromne stworzenie!

      Słodycz, dobre skłonności natura w nią wlała,

      W oczach naszych w urodę i cnoty wzrastała.

      Kocham ją jak mą córkę.

      STAROSTA

      Dobra z niej dziewczyna,

      Lecz prawdę mówiąc, zawsze wolałbym mieć syna;

      Ta, wziąwszy posag, Bóg wie dostanie się komu,

      Z syna przecię i pomoc, i wygoda w domu,

      Bo czy to w Trybunale sprawę poforsować,

      Czy ekonoma z intrat29 ściśle obrachować,

      Czy pchnąć do Gdańska, zawsze dobrze użyć syna,

      Właśnie mi się historia dobra przypomina:

      Raz mój ojciec…

      PODKOMORZYNA

      Starosto! powiesz przy obiedzie,

      Pójdziem do chorej. Może tymczasem nadjedzie

      Syn mój i koniec długiej przyniesie tęsknocie.

      Teresiu, możesz tutaj zostać przy robocie.

      Wychodzą

      SCENA V

      TERESA

      sama

      Dziś go tedy ujrzemy30, dzisiaj ma się wrócić,

      Nie wiem, czyli się cieszyć, czyli mam się smucić,

      Z skłonnością moją walczą rodziców rozkazy:

      Ach! dla tkliwego serca, jak okrutne razy!

      Schowana31 z nim w tym domu, w latach mych dziecinnych

      Miłość się przy zabawach zajęła niewinnych,

      Minęły te zabawy, zostało wrażenie.

      Przymuszać się ustawnie32, co za udręczenie!

      Wszystko mię zdradza, niech kto imię jego wspomni,

      Zapłonienie na twarzy postrzegą przytomni.

      Lecz czegóż się mam płonić? publiczny szacunek,

      Upoważnia mój wybór i słodzi frasunek.

      Dzisiaj go więc zobaczę.

      SCENA VI

      Teresa, Szarmancki

      SZARMANCKI

      wpada, nie postrzegając Teresy

      Latać godzin kilka,

      I jednego nie ruszyć zająca ni wilka,

      To ostatnie nieszczęście.

      postrzegając Teresę

      Niech pani daruje.

      Że się przed nią w zbryzganym fraku prezentuję!

      Wraz stąd lecę, i włożę ciemny wigoniowy:

      Oczy jej już mi słodzą niepomyślne łowy,

      Ale biedny kasztanek!

      TERESA

      I cóż mu się stało?

      SZARMANCKI

      Nieszczęście: wzdłuż i w poprzek zbiegłem knieję całą.

      Lecę przez pole i już wypadam na drogę,

      Gdy wtem utkwił w zagonie i wywichnął nogę.

      TERESA

      Żałość waćpana równie jest słuszna jak szczera.

      SZARMANCKI

      Od pierwszego go w Anglii kupiłem pikiera.

      Był to pierwszy koń w świecie, co nie ma przykładów,

      Wygrał jeden po drugim dwadzieścia zakładów:

      Ach, gdybym tu już serca nie uwięził mego,

      Wraz bym leciał do Anglii szukać podobnego!

      TERESA

      W tak chwalebnym zamyśle nie mogę zgadywać,

      Kto by tutaj waćpana śmiał dziś zatrzymywać.

      SZARMANCKI

      Zezwolić na to byłabyś waćpanna skłonną?

      widząc, że Teresa patrzy nań z podziwieniem1

      Waćpanna dobrodziejka lubisz jeśdzić konno?

      TERESA

      Jeszczem nie próbowała.

      SZARMANCKI

      W Anglii wszystkie panny,

      Czy to na polowanie, czy na spacer ranny,

      Inaczej jak na koniu nie wyjadą prawie.

      Ja sam teraz na wiosnę bawiąc się w Warszawie,

      Kasztelance jednego z koni moich dałem.

      Jak ma siadać, jak jeździć, sam pokazywałem;

      Zrazu ledwie wyjechać śmiała na ulice.

      Teraz, ot tak wysokie sadzi kobylice33,

      Wjeżdża na wszystkie progi i na wszystkie ganki.

      TERESA

      Tak śmiałej powinszować można wychowanki.

      SZARMANCKI

      Gdyby pani ofiarą nie wzgardziła sługi,

      Cała ma stajnia na jej byłaby usługi,

      Chciej tylko rozkazywać i dawać mi prawa.

      TERESA

      Wdzięczna waćpanu jestem, lecz taka zabawa,

      Chociaż nie jest naganną, jednak mię nie łudzi.

      SZARMANCKI

      Co za rozkosz, ach! byłbym najszczęśliwszy z ludzi,

      Gdybym się mógł znajdować przy niej bez ustanku,

      Gdybym obok niej jadąc jasnego poranku,

      Gdzie gwar ptasząt przyjemny, gdzie źródeł mruczenie

      Mógł jej najżywsze moje malować płomienie,

      I łzy moje mieszając z rosą niebios wonną…

СКАЧАТЬ



<p>29</p>

intrata (z łac.) – dochód, zysk. [przypis edytorski]

<p>30</p>

ujrzemy – dziś popr.: ujrzymy. [przypis edytorski]

<p>31</p>

schowany – tu: wychowany. [przypis edytorski]

<p>32</p>

ustawnie – tu: utawicznie, stale. [przypis edytorski]

<p>1</p>

podziwienie – tu: zdziwienie. [przypis edytorski]

<p>33</p>

kobylica – przeszkoda. [przypis edytorski]