Название: Diuna
Автор: Frank Herbert
Издательство: PDW
Жанр: Историческая фантастика
Серия: s-f
isbn: 9788381887533
isbn:
– Tak – westchnął baron. – Jedź dalej, Piterze.
– W Arrakin – ciągnął asasyn – książę z rodziną zajmą rezydencję, do niedawna dom hrabiego i hrabini Fenringów.
– Ambasadora u przemytników – zachichotał Vladimir.
– Ambasadora u kogo? – spytał Feyd-Rautha.
– Twój stryj żartuje – powiedział Piter. – Nazywa hrabiego Fenringa ambasadorem u przemytników, wskazując na udział Imperatora w przemytniczych operacjach na Arrakis.
Feyd-Rautha spojrzał na stryja zaintrygowany.
– Dlaczego?
– Nie bądź tępy, Feydzie – warknął baron. – Jak może być inaczej, dopóki Gildia znajduje się poza imperialną kontrolą? Jakże inaczej poruszaliby się szpiedzy i asasyni?
Wargi Feyda-Rauthy wydały bezdźwięczne „Oooch”.
– W rezydencji zorganizowaliśmy dywersję – oświadczył Piter. – Zamach na życie dziedzica Atrydów, zamach, który może się powieść.
– Piterze – zagrzmiał baron – chcesz powiedzieć…?!
– Chcę powiedzieć, że wypadki się zdarzają – rzekł mentat. – A zamach musi wyglądać poważnie.
– Ale chłopiec ma takie słodkie, młode ciało – powiedział Vladimir. – Oczywiście, jest potencjalnie bardziej niebezpieczny niż ojciec… po przeszkoleniu przez matkę czarownicę. Przeklęta kobieta. W porządku, dalej, Piterze.
– Hawat odgadnie, że podstawiliśmy mu agenta – podjął mentat. – Rzucającym się w oczy podejrzanym jest doktor Yueh, istotnie nasz agent, ale Hawat przeprowadził śledztwo i odkrył, że doktor to absolwent Akademii Suka z najwyższym warunkowaniem, rzekomo wystarczająco bezpiecznym, by pielęgnować samego Imperatora. Do najwyższego warunkowania przywiązuje się wielką wagę. Zakłada się, że nie sposób go usunąć bez uśmiercenia osobnika. Jednakże, jak to ktoś kiedyś zauważył, mając odpowiednią dźwignię, można podnieść planetę. Znaleźliśmy dźwignię, która podniosła doktora.
– Jak? – zapytał Feyd-Rautha. Ten temat go zafascynował. Wszyscy wiedzieli, że najwyższego warunkowania złamać się nie da.
– Innym razem – powiedział baron. – Dalej, Piterze.
– W miejsce Yuego – rzekł asasyn – postawiliśmy na drodze Hawata wyjątkowo interesującego podejrzanego. Sama zuchwałość podejrzenia zwróci na nią jego uwagę.
– Na nią? – spytał Feyd-Rautha.
– Lady Jessikę we własnej osobie – odparł baron.
– Czyż to nie wspaniałe? – zapytał Piter. – Hawat będzie tak zaabsorbowany tą perspektywą, że osłabi go to jako mentata. Może nawet próbować ją zabić. – Zmarszczył czoło i dodał: – Ale nie sądzę, aby mu się to udało.
– Nie chcesz, aby mu się udało, co? – zapytał baron.
– Nie rozpraszaj mnie, baronie – odparł Piter. – Podczas gdy Hawat zajmie się lady Jessiką, jeszcze bardziej odwrócimy jego uwagę buntami w kilku garnizonach i tym podobnymi rzeczami. Bunty zostaną stłumione. Książę musi wierzyć, że się nieźle zabezpieczył. Kiedy nadejdzie odpowiednia chwila, damy znak Yuemu, wtargniemy naszymi głównymi siłami… hmm…
– Dalej, powiedz mu wszystko – zażądał Vladimir.
– Wtargniemy wzmocnieni dwoma legionami sardaukarów przebranych w barwy Harkonnenów.
– Sardaukarzy! – sapnął Feyd-Rautha. Jego myśli pobiegły ku strasznym oddziałom imperialnym, bezlitosnym zabójcom, fanatycznym żołnierzom Padyszacha Imperatora.
– Widzisz, jak ci ufam, Feydzie – powiedział baron. – Jeśli najmniejsza wzmianka o tym dotrze kiedykolwiek do jakiegoś wysokiego rodu, Landsraad może się zjednoczyć przeciwko rodowi imperialnemu i zapanuje chaos.
– Sedno sprawy tkwi w tym – rzekł Piter – że skoro używa się rodu Harkonnenów do odwalania brudnej roboty Imperium, zdobywamy faktyczną przewagę. Niebezpieczna to przewaga, prawda, lecz umiejętnie wykorzystana przysporzy Harkonnenom większych bogactw, niźli posiada jakikolwiek inny ród w Imperium.
– Nie podejrzewasz, o jak wielkie bogactwo tu chodzi, Feydzie – powiedział baron. – Nawet w najśmielszych wyobrażeniach. Przede wszystkim będziemy mieli niekwestionowany mandat do zarządu kompanii KHOAM.
Feyd-Rautha kiwnął głową. Chodziło o bogactwo. KHOAM stanowiła klucz do niego – wykorzystując mandat, każdy szlachetny ród ciągnął z kas kompanii, ile się dało. Mandaty KHOAM były rzeczywistym potwierdzeniem politycznego znaczenia w Imperium, przemijającego wraz z utratą liczby głosów w Landsraadzie.
– Książę Leto – mówił Piter – może szukać schronienia u garstki fremeńskiej hołoty na obrzeżach pustyni. Bądź też podjąć próbę wysłania rodziny do tej złudnej kryjówki. Ale to uniemożliwi mu jeden z agentów Jego Wysokości, ekolog planetarny. Może go pamiętasz, Kynes.
– Feyd pamięta go – powiedział baron. – Kontynuuj.
– Jakoś nie piejesz z radości, baronie – rzekł Piter.
– Kontynuuj, rozkazuję ci! – ryknął Vladimir.
Piter wzruszył ramionami.
– Jeżeli sprawy potoczą się zgodnie z planem – powiedział – ród Harkonnenów otrzyma Arrakis w zastępcze lenno w ciągu standardowego roku. Twój stryj dostanie na to lenno dyspensę. Na Arrakis będzie rządził jego osobisty przedstawiciel.
– Dalsze zyski – powiedział Feyd-Rautha.
– Istotnie – potwierdził baron. I pomyślał: „Tego wymaga sprawiedliwość. To my ujarzmiliśmy Arrakis… jeśli nie liczyć garstki fremeńskich kundli kryjących się na skraju pustyni i grupki nieszkodliwych przemytników związanych z planetą prawie tak mocno jak tubylcza siła robocza”.
– I wysokie rody będą wiedziały, że to baron zniszczył Atrydów – rzekł Piter. – Tak, będą wiedziały.
– Będą wiedziały – wyszeptał Vladimir.
– Najpiękniejsze z tego wszystkiego – ciągnął mentat – jest to, że książę też będzie wiedział. Wie już teraz. Już przeczuwa pułapkę.
– To prawda, że książę wie – powiedział baron i w jego głosie zabrzmiał smutek. – Nie mógł nie wiedzieć… tym większa szkoda.
Vladimir Harkonnen wyszedł spoza globusa Arrakis. Kiedy wynurzył się z cieni, jego postać, upasiona i tłusta, ukazała się w całej okazałości. Nieznaczne zgrubienia pod fałdami ciemnej szaty zdradzały, że cały ten tłuszcz СКАЧАТЬ