.
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу - страница 27

Название:

Автор:

Издательство:

Жанр:

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ krok w tył, odwróciła się i wyciągnęła ociekającą krwią rękę, niemo błagając o pomoc. Ludzie jednak byli zbyt oszołomieni lub zbyt przerażeni, by zareagować. Wielu się odsunęło, gdy Arachne opadła na kolana i zaczęła się wykrwawiać.

      W pierwszym momencie Coriolanus odsunął się jak inni i chwycił za ogrodzenie, żeby nie stracić równowagi, ale Lucy Gray syknęła: „Pomóż jej!”. Przypomniał sobie, że kamery nadają na żywo przekaz z zoo. Nie miał pojęcia, co zrobić, ale nie chciał, żeby ktoś zobaczył, jak się krzywi i kurczowo trzyma prętów. Przerażenie było jego prywatną sprawą, nie publiczną.

      Zmusił nogi do ruchu i pierwszy dobiegł do Arachne. Uchodziło z niej życie, ale zdołała chwycić go za koszulę.

      – Pomocy! – krzyknął Coriolanus, kładąc ją na ziemi. – Czy jest tu lekarz? Niech ktoś nam pomoże!

      Przycisnął dłoń do rany, żeby zatamować krwawienie, jednak natychmiast ją zabrał, kiedy Arachne zacharczała, jakby ją dusił.

      – Szybciej! – wrzasnął do tłumu.

      Dwóch Strażników Pokoju zmierzało w ich kierunku, ale za wolno, o wiele za wolno.

      Coriolanus spojrzał na klatkę w chwili, gdy dziewczyna z Dziesiątego Dystryktu chwyciła kanapkę i z furią odgryzła kęs, tuż nim kule przeszyły jej ciało, rzucając ją na ogrodzenie. Osunęła się na ziemię, a jej krew zmieszała się z krwią Arachne. Z ust trybutki wypadły kawałki nieprzeżutej kanapki i popłynęły wraz ze szkarłatną strugą.

      Tłum się cofnął, gdy spanikowani ludzie usiłowali uciec spod małpiarni. Słabnące światło tylko potęgowało atmosferę grozy. Coriolanus zobaczył, jak mały chłopiec się przewrócił, a ludzie deptali mu po nodze, zanim matka zdążyła go podnieść. Inni nie mieli tyle szczęścia.

      Arachne mówiła bezgłośnie coś, czego nikt nie rozumiał. Kiedy nagle przestała oddychać, pomyślał, że nie ma sensu robić sztucznego oddychania. Gdyby wtłoczył powietrze do jej ust, pewnie tylko wyleciałoby przez wielką ranę na szyi. Obok niego stał teraz Festus, i obaj wymienili bezradne spojrzenia.

      Coriolanus odsunął się od Arachne i wzdrygnął na widok błyszczącej czerwieni na swoich rękach. Odwrócił się i zobaczył, że Lucy Gray kuli się przy ogrodzeniu, z twarzą ukrytą w falbanach. Cała się trzęsła, a wtedy uświadomił sobie, że on również drży. Tak się to zaczynało: lejąca się krew, świst kul, krzyki tłumu przywoływały wspomnienia najgorszych chwil z dzieciństwa. Odgłos kroków rebeliantów na ulicach, on i babka leżący na ziemi, żeby uchronić się przed pociskami, dookoła ciała w śmiertelnych drgawkach... matka na zakrwawionym łóżku... Popłoch podczas zamieszek wywołanych brakiem żywności, zmasakrowane twarze, jęki ludzi...

      Natychmiast ukrył przerażenie. Przycisnął pięści do boków i starał się oddychać spokojnie, powoli. Lucy Gray zaczęła wymiotować, więc się odwrócił, żeby nie iść w jej ślady.

      Pojawili się ratownicy medyczni i przenieśli Arachne na nosze. Inni ruszyli do ranionych zbłąkaną kulą albo zdeptanych przez tłum. Jakaś kobieta zaglądała mu w twarz, pytając, czy jest ranny, czy to jego krew. Kiedy się przekonali, że nie, dostał ręcznik, żeby się wytrzeć, a ratownicy odeszli.

      Ścierając krew, dostrzegł Sejanusa klęczącego przy martwej trybutce i wyciągającego ręce przez ogrodzenie. Posypywał ciało czymś białym i mamrotał pod nosem. Natychmiast podszedł do niego Strażnik Pokoju i go odciągnął. Teraz roiło się tu od żołnierzy, wyganiali ostatnich widzów i ustawiali trybutów pod ścianą z tyłu, z rękami na głowach. Nieco uspokojony Coriolanus usiłował ściągnąć na siebie uwagę Lucy Gray, jednak ona wpatrywała się w ziemię.

      Strażnik Pokoju położył mu ręce na ramionach i popchnął go w stronę wyjścia, z szacunkiem, ale stanowczo. Coriolanus ruszył za Festusem do głównej ścieżki. Zatrzymali się przy fontannie, żeby zmyć z siebie resztki krwi. Żaden nie wiedział, co powiedzieć. Coriolanus nie przepadał za Arachne, ale zawsze była obecna w jego życiu. Bawili się razem jako dzieci, bywali na tych samych urodzinowych przyjęciach, stali w kolejkach po żywność, chodzili do jednej klasy. Arachne przyszła na pogrzeb jego matki ubrana od stóp do głów na czarno, on gratulował jej bratu na uroczystości zakończenia szkoły zaledwie rok temu. Jako członkini bogatej starej gwardii Kapitolu była członkiem rodziny, a rodziny nie trzeba lubić. Najważniejsze są więzi.

      – Nie mogłem jej uratować – powiedział. – Nie mogłem zatrzymać upływu krwi.

      – Chyba nikt by nie mógł – odparł Festus. – Przynajmniej próbowałeś i to się liczy.

      Podeszła do nich Clemensia, cała rozdygotana ze zdenerwowania, i razem opuścili zoo.

      – Chodźmy do mnie – zaproponował Festus.

      Kiedy jednak dotarli do budynku, w którym mieszkał, nagle wybuchnął płaczem, więc tylko wsadzili go do windy i życzyli mu dobrej nocy.

      Dopiero kiedy Coriolanus odprowadził Clemensię do domu, oboje przypomnieli sobie o zadaniu domowym dla doktor Gaul. Musieli sformułować propozycje przysyłania trybutom żywności na arenę i opracować zasady stawiania zakładów.

      – Chyba w tych okolicznościach nie będzie się domagała projektu – oznajmiła Clemensia. – Dziś nie mogłabym tego zrobić. No wiesz, bez Arachne.

      Coriolanus przytaknął, ale w drodze do domu rozmyślał o doktor Gaul. Nie wątpił, że osoba tego pokroju ukarze ich za niedostarczenie pracy na czas, niezależnie od okoliczności. Może jednak powinien coś napisać, tak na wszelki wypadek.

      Kiedy wspiął się po schodach na dwunaste piętro, w apartamencie zastał wzburzoną Panibabkę, która wściekała się na dystrykty i wietrzyła najlepszą czarną suknię na pogrzeb Arachne. Rzuciła się na niego i zaczęła oglądać go ze wszystkich stron, chcąc się upewnić, że nie jest ranny. Tigris tylko szlochała.

      – Nie wierzę, że Arachne nie żyje. Widziałam ją dzisiaj po południu w sklepie, jak kupowała te winogrona.

      Pocieszał je, jak mógł, i zapewniał o swoim bezpieczeństwie.

      – To się nie powtórzy. To był tylko okropny wypadek. Od teraz jeszcze wzmocnią ochronę.

      Kiedy się uspokoiły, Coriolanus poszedł do siebie, zdjął uwalany krwią mundur i ruszył do łazienki. Tam wyszorował się w niemalże wrzącej wodzie z prysznica, żeby pozbyć się ostatnich śladów krwi Arachne. Przez jakąś minutę bolesny szloch rozrywał jego pierś, ale szybko minął. Coriolanus nie był pewien, czy płakał z powodu śmierci Arachne, czy też przez własne problemy. Pewnie jedno i drugie. Włożył zniszczony jedwabny szlafrok, który kiedyś należał do ojca, i zaczął spisywać swoje propozycje. I tak nie zdołałby zasnąć, nadal słyszał w głowie rzężenie dogorywającej Arachne. Żadna ilość pudru o zapachu róż nie mogłaby na to pomóc. Pochłonęła go praca nad zadaniem i nieco się uspokoił, zresztą wolał pracować samotnie, dzięki temu nie musiał dyplomatycznie utrącać pomysłów kolegów. Bez zakłóceń udało mu się stworzyć prosty, ale solidny projekt zmian.

      Przypominając sobie klasową dyskusję z doktor Gaul i ożywienie wśród widzów, kiedy karmili głodujących trybutów w zoo, skupił się na jedzeniu. Po raz pierwszy sponsorzy СКАЧАТЬ