Golem. Meyrink Gustav
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Golem - Meyrink Gustav страница 6

Название: Golem

Автор: Meyrink Gustav

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ która może być użytą zarówno przy chorym, jak i przy zdrowym oku, wtedy niepodobna65 dowieść, czy jaskra rzeczywiście była, czy też jej nie było.

      I oto, opierając się na takich i innych możliwościach, doktor Wassory obmyślił plan straszliwy.

      Niezliczoną ilość razy – szczególnie u kobiet – gdy były niewinne zaburzenia w oku – on świadomie konstatował66 jaskrę, aby tylko doszło do operacji, która mu nie sprawiała żadnego trudu, przynosiła zaś dużo pieniędzy.

      Nareszcie miał istotę zupełnie bezbronną w ręku; tu do ograbienia nie trzeba było nawet śladu odwagi.

      Widzisz, mistrzu Pernath, to było zwyrodniałe drapieżne zwierzę, znajdujące się w takich warunkach, w których nawet bez broni i siły mogło rozszarpać swoją ofiarę.

      Nie ryzykując nic! Nawet najmniejszej stawki – pojmujesz pan?

      Dzięki licznym błahym rozprawkom w zawodowych pismach lekarskich doktor Wassory wyrobił sobie imię znakomitego specjalisty i nawet swoim kolegom, zbyt szczerym i przyzwoitym, by go przeniknąć, potrafił oczy piaskiem zasypać i zaimponować nauką.

      Naturalnym wynikiem tego rozgłosu były tłumy pacjentów, którzy u niego szukali pomocy.

      Gdy przychodził kto ze słabymi zaburzeniami wzroku i dał się zbadać, wtedy doktor Wassory przystępował do dzieła z chytrze obmyślanym planem.

      Z początku prowadził zwykłe badanie chorego, lecz aby później mieć na wszelki wypadek wyjaśnienie, zręcznie notował tylko te odpowiedzi, które miały związek z jaskrą.

      I ostrożnie sondował, czy już przedtem nie była postawiona diagnoza.

      W ciągu rozmowy dawał do zrozumienia, że dostał nagle wezwanie z zagranicy w ważnej naukowej sprawie i z tego powodu musi już jutro wyjechać.

      Prześwietlając oko promieniami elektryczności, którą przy tym stosował, umyślnie sprawiał choremu ból niesłychany.

      Wszystko z rozmysłem! Wszystko celowo!

      Po zbadaniu, gdy pacjent trwożliwie pytał, czy jest powód do obawy, wtedy Wassory wykonywał pierwsze posunięcie szachowe.

      Siadał naprzeciw chorego, czekał chwilę, a potem dobitnie i wyraźnie wypowiadał takie słowa: Ślepota obu oczu – nieunikniona w najbliższym czasie.

      ––

      – Scena, która z natury rzeczy wynikała, była okropna. Często ludzie mdleli, płakali, krzyczeli, w rozpaczy rzucali się na ziemię. Stracić wzrok – to znaczy stracić wszystko. I gdy nastąpiła chwila odpowiednia, gdy badana ofiara, obejmując kolana doktora Wassory, pytając błagalnie, czy na tym bożym świecie nie znajdzie się dla niej ratunku, wtedy krwiożerczy zwierz wykonywa drugie posunięcie szachowe – i sam niby to staje się bogiem, który w mocy swej miał ocalenie.

      Wszystko, wszystko na świecie jest jak gra w szachy, mistrzu Pernath.

      Jedyne, co mogłoby tu pomóc – mówił po namyśle doktor Wassory – to natychmiastowa operacja – i z pożądliwą próżnością, która się w nim nagle budziła, długo i szeroko opisywał taki lub inny wypadek, który z wypadkiem obecnym ma bardzo wielkie podobieństwo; opowiadał, ilu to chorych jemu jedynie zawdzięcza ocalenie wzroku itp.

      Rozkoszował się formalnie myślą, że może być uważany za istotę wyższą, w której ręku złożone jest ocalenie i zagłada bliźnich.

      Lecz bezbronna ofiara siedziała przed nim z sercem pełnym palących zapytań, z czołem perlącym się od potu i trwogi, nie miała odwagi ani na chwilę przerwać mu mowę, z obawy, aby go nie rozgniewać, jego, jedynego, co mu zdoła dopomóc.

      Doktor Wassory zaś zamykał rozmowę słowami, że do tej operacji mógłby przystąpić dopiero po kilku miesiącach, gdy wróci z podróży.

      Miejmy nadzieję – mówił – gdyż w takich wypadkach zawsze się powinno spodziewać najlepszego – miejmy nadzieje, że wtedy nie będzie jeszcze za późno.

      Naturalnie chory wówczas zrywał się zawsze przerażony – i tłumaczył, że pod żadnym warunkiem, ani jednego dnia nie chce czekać dłużej – i błagalnie prosił o wskazówkę, czy jaki inny okulista w mieście nie mógłby wykonać operacji.

      Wtedy nadchodziła chwila, kiedy doktor Wassory zadawał rozstrzygający cios.

      Kroczył po pokoju w głębokiej zadumie, jakby zgryziony67 marszczył czoło – i zakłopotany szeptał, że wdanie się68 innego lekarza ze względu na konieczność prześwietlania elektrycznością jest niepożądane, gdyż chory sam chyba wie, jakie to bolesne; powtórne użycie tych oślepiających promieni – pociągnęłoby za sobą jak najfatalniejsze skutki.

      Inny lekarz, pominąwszy to, że niektórym właśnie brak wprawy koniecznej do irydektomii, musiałby na nowo oczy badać – i dopiero po upływie pewnego czasu, gdy nerwy wzrokowe odpoczną, przystąpić do operacji chirurgicznej.

      Charausek zacisnął pięści.

      – W szachach nazywamy to „ruchem musowym69”, drogi mistrzu Pernath! – Co następowało potem – były to ciągłe ruchy musowe – jeden po drugim.

      Na wpół przytomny z rozpaczy pacjent zaklinał doktora Wassory, aby go wybawił, aby na jeden dzień podróż odłożył i sam wykonał operację. Chodziło tu więcej niż o rychłą śmierć; chodziło tu o straszną, męczącą obawę, że każdej chwili możesz oślepnąć, co jest gorsze ponad wszystko.

      I im bardziej potwór narzekał i ubolewał, że odłożyć podróż to narazić się na nieobliczone szkody, tym większe sumy dobrowolnie składali mu chorzy.

      Gdy w końcu suma wydawała się doktorowi Wassory dostateczną, ustępował – i jeszcze tego samego dnia, zanim by jakiś wypadek mógł jego plan odkryć, zaszczepiał zdrowym oczom nieuleczalne cierpienie, bezustanną trwogę oślepnięcia, która zamieniała życie w torturę; ślady jednakże tego łotrostwa były na zawsze zatarte.

      Dzięki takim operacjom zdrowych oczu doktor Wassory nie tylko powiększał swoją sławę niezrównanego lekarza, któremu za każdym razem udało się wstrzymać grożącą ślepotę, lecz jednocześnie zaspakajał swoją bezmierną chciwość i składał daninę swej próżności, gdy nieświadome na ciele i majątku pokrzywdzone ofiary uważały go i ceniły jako swego zbawcę.

      Tylko człowiek, który wszystkimi nerwami tkwił w Getcie i w jego niezliczonych niedostrzegalnych, a jednak niepokonanych środkach i zasobach; który się od dzieciństwa uczył czatować w zasadzce jak pająk; który znał każdego człowieka w mieście i przejrzał każdego we wszystkich stosunkach i warunkach życiowych – tylko taki – „pół jasnowidzący” – jak go możemy nazwać – mógł przez długie lata popełniać tego rodzaju ohydy.

      I gdyby nie ja, to do dzisiaj prowadziłby on jeszcze swoje rzemiosło, praktykowałby je do późnej starości i w końcu jako szanowany patriarchaСКАЧАТЬ



<p>65</p>

niepodobna (daw.) – jest nieprawdopodobne bądź niemożliwe. [przypis edytorski]

<p>66</p>

konstatować – stwierdzać. [przypis edytorski]

<p>67</p>

zgryziony (daw.) – zmartwiony (por. zgryzota). [przypis edytorski]

<p>68</p>

wdać się – włączyć się. [przypis edytorski]

<p>69</p>

ruch musowy – dziś raczej: ruch wymuszony. [przypis edytorski]