Moralność pani Dulskiej. Gabriela Zapolska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Moralność pani Dulskiej - Gabriela Zapolska страница 7

Название: Moralność pani Dulskiej

Автор: Gabriela Zapolska

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная драматургия

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Macie parasol? iść prosto – nie oglądać się. Pamiętać: skromność – skarb dziewczęcia.

      do Hesi

      Nie garb się…

      Hanka wchodzi w chustce.

      HESIA

      rzuca jej książki

      Bierz, ciućmo pokręcona. Do widzenia mamci!

      Dziewczęta wychodzą z Hanką. Dulska chodzi, ściera prochy – wzdycha – dzwonek w przedpokoju – Dulska idzie otwierać ostrożnie – zobaczywszy lokatorkę, cofa się.

      SCENA IX

      Lokatorka – Dulska

      DULSKA

      Przepraszam… jestem nieubrana. Proszę panią – zaraz wrócę.

      LOKATORKA

      Ja tylko na chwilkę. Niech się pani gospodyni nie krępuje.

      DULSKA

      Tak – tak – wrzucę tylko co na siebie.

      biegnie do swego pokoju. Lokatorka wchodzi powoli. Jest bardzo blada i smutna. Widocznie przeszła jakąś ciężką chorobę i moralne zmartwienie. Siada na najbliższym krześle – patrzy w ziemię i siedzi nieruchoma. Po chwili wchodzi Dulska, odziana w barchanowy, dostatni szlafrok.

      Proszę panią na kanapę.

      LOKATORKA

      Dziękuję. Tylko parę słów. Dostałam list pani…

      urywa. Milczenie.

      DULSKA

      Pani już zupełnie wyszła ze szpitala?

      LOKATORKA

      Tak. Pozawczoraj mnie mama przywiozła.

      DULSKA

      Widzę, że pani zdrowa.

      LOKATORKA

      ze smutnym uśmiechem

      O! jeszcze daleko!

      DULSKA

      Och! w domeczku swoim wróci pani szybko do sił. Dla kobiety nie ma jak dom. Ja zawsze to powtarzam.

      LOKATORKA

      Tak, skoro ktoś ma ten dom.

      DULSKA

      Wszakże pani ma męża, stanowisko.

      LOKATORKA

      Tak… ale…

      milczenie. Z wysiłkiem.

      Proszę pani. Czy to rzeczywiście konieczne, ażebym na przyszłego pierwszego się wyprowadziła?

      DULSKA

      Proszę pani… ja mieszkania pani koniecznie potrzebuję dla krewnych.

      LOKATORKA

      Wolałabym pozostać. Trudno będzie znaleźć w zimie.

      DULSKA

      Ach, to niemożliwe. Powtarzam pani, niemożliwe.

      LOKATORKA

      Przecież przy dobrej woli. Wiem, że pani kazała kartę na mieszkanie wywiesić, a więc krewni pani się nie sprowadzają.

      DULSKA

      sznurując usta

      Ach! niech pani nie zmusza mnie do sprawienia jej przykrości.

      LOKATORKA

      Czy pani ma mi co do zarzucenia?

      DULSKA

      z wybuchem

      A! proszę pani, to już przechodzi granice! A skandal, który pani przez swe otrucie wywołała!

      LOKATORKA

      A więc o to chodzi?

      DULSKA

      A o cóż innego? Płacili mi państwo czynsz – dzieci i psów nie mieli, ostatecznie tyle co o te ranne trzepanie dywanów się rozchodziło. I mogliby państwo mieszkać nadal, aż tu… skoro o tym pomyślę, pąsy na mnie biją. Pogotowie ratunkowe przed moją kamienicą!!! Pogotowie! jak przed szynkiem, gdzie się pobiją.

      LOKATORKA

      Ależ, proszę pani, wypadek może się zdarzyć wszędzie.

      DULSKA

      W porządnej kamienicy wypadki się nie trafiają. Czy pani widziała kiedy przed hrabską kamienicą Pogotowie? Nie! A potem ta publika w gazetach! Trzy razy wymienione nazwisko Dulskiej – nazwisko moich córek przy takim skandalu…

      LOKATORKA

      Ależ, proszę pani – chyba pani zna przyczyny i…

      DULSKA

      Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna… to swoja rzecz…

      LOKATORKA

      Ależ to była moja sługa. To szkaradztwo. Ja tego znieść nie mogłam. Skoro się przekonałam…

      DULSKA

      Zażyła pani zapałek… taka trywialna trucizna… Ludzie się śmieli. I jeszcze jak się to skończyło. Cała komedia – gdyby pani była umarła – no…

      LOKATORKA

      Sama żałuję.

      DULSKA

      Nie mówię dlatego – tylko że to niby śmierć, to zawsze coś niby… ale tak… no… powiadam pani, śmieli się. Kiedyś jadę tramwajem – przejeżdżamy koło mej kamienicy, bo przystanek trochę dalej – a jacyś dwaj panowie pokazują na mój dom i mówią – patrz! to ten dom, co się ta zazdrosna żona truła… I zaczęli się śmiać. Myślałam, że tam na miejscu zostanę w tym tramwaju.

      LOKATORKA

      pokornie

      Ja panią bardzo przepraszam СКАЧАТЬ