Название: Zjawa
Автор: Max Czornyj
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
isbn: 978-83-8195-173-9
isbn:
– Też bym tego chciała.
– Do tego nie zapominajmy, że wziął ze sobą przenośny odtwarzacz i włożył do niego płytę z zapętlonym płaczem dziecka. – Aspirant skinął w stronę kolejnej otwartej wiadomości. Błyskawicznie przebiegł wzrokiem po jej tekście. – Ciekawe, skąd wziął nagranie…
– Do raportu załączono plik dźwiękowy.
– Zaraz go odtworzę. Daj mi doczytać. Nie każdy ma kurs szybkiego czytania.
Haler założyła dłonie za głowę i cierpliwie czekała. Coś przyszło jej do głowy. Przymknęła oczy, po czym zaczęła porządkować myśli.
– Chyba że zabójcą jest ta kobieta – wymamrotała bardziej do siebie niż aspiranta. – Następnie zrobiła sobie zdjęcie, aby przekazać emocje, które towarzyszyły temu, co zrobiła.
– Jako formę usprawiedliwienia?
– Nie mam pojęcia. Statystycznie tak okrutne morderstwa dokonane przez kobiety to margines marginesu. Można by powiedzieć, że właściwie się nie zdarzają. Kobiety mordują estetyczniej… Duszą, trują – ale nie robią jatki.
– Statystyka to stek kłamstw.
– Nie byłabym do niej nastawiona aż tak negatywnie. Statystyka pozwala nam utworzyć ogólny obraz sprawcy. To jedyne, co teraz mamy.
– W takim razie co jeszcze mówi statystyka?
Haler westchnęła.
– Przede wszystkim, że sprawca taki jak ten bez dwóch zdań zaatakuje ponownie. I to wkrótce.
Mimo ponurego wydźwięku tych słów zdawało się, że Brzeski nie zwrócił na nie żadnej uwagi. Całkowicie pochłonęła go informacja załączona do ostatniego raportu. Poczuł, jak lodowaty pot spływa mu po karku.
***
Czarno-biała fotografia przedstawia kilka dziewcząt kurczowo trzymających się jakichś występów w obłażących z farby ścianach. Ich stopy wiszą kilkanaście centymetrów nad ziemią.
Na podłodze leżą porozrzucane poduszki.
To radziecki szpital psychiatryczny, mówili.
Kłamali.
To zdjęcie dziewcząt ćwiczących na lekcji baletu.
Jednak ziarno oburzenia zostało zasiane. Ziarno to przez lata zdążyło wzrosnąć.
19
Nagranie histerycznego, spazmatycznego płaczu, które ściągnęło uwagę przechodniów i doprowadziło do wezwania policji, trwało niecałe półtorej minuty. Dokładnie osiemdziesiąt sześć sekund. Zostało przez zabójcę zapętlone i odtworzone w przenośnym odtwarzaczu. Na sprzęcie, oczywiście, nie znaleziono żadnych śladów.
Przez kilkanaście pierwszych sekund szloch przechodził od wysokich do niskich tonów. Wbrew pozorom dzieci potrafią wydobyć z sobie zdumiewająco rozmaitą gamę dźwięków. Choć, oczywiście, na potrzeby nagrania płacz mógł zostać wytworzony elektronicznie. Mógł stanowić wycinek albumu jakiejś kapeli lub nawet fragment podkładu dźwiękowego do jakiegoś filmu grozy.
Mniej więcej w połowie nagrania szloch osiągał punkt kulminacyjny. Zaczynał się rwać, jakby dziecko czymś się dławiło. Następnie histeryczny płacz mieszał się z kaszlem.
Na końcu kaszel zamieniał się w charkotliwe rzężenie. Przypominało nieco śmiech niektórych dzieci, lecz było o wiele wyższe, a do tego wyraźnie słyszało się świst powietrza.
Brzeski po odsłuchaniu nagrania siedział całkowicie sztywno. Jego wargę zrosił pot, który również przykleił mu włosy do czoła.
– Puść to jeszcze raz – nakazała Haler.
Aspirant jedynie zaczerpnął głęboko powietrza.
– Co jest?
Tamara przygryzła wargę. Brzeski nie odpowiedział, a jedynie zminimalizował okienko programu odtwarzającego i wskazał na fragment wiadomości, którego wcześniej Haler nie mogła odczytać.
Po chwili doskonale zrozumiała przerażenie podwładnego.
20
Inspektor Knap siedział w fotelu i jak zwykle ćmił papierosa elektronicznego. Co chwilę wypuszczał kłąb dymu o intensywnym brzoskwiniowym aromacie. Jednak gdy jego umysł przetrawił ostatnie zdania wypowiedziane przez aspiranta Brzeskiego, znieruchomiał.
Odkaszlnął, po czym przeniósł wzrok na twarz Haler.
– On nie buja, prawda? – zapytał, kręcąc głową. – Znając szkołę Deryły, byłbym w stanie wierzyć, że robicie mnie w konia, ale po minach widzę, że to wszystko prawda.
Tamara z poważnym wyrazem twarzy skinęła głową.
– Zgadza się – przytaknęła. – Nagranie zawierało autentyczny płacz dziecka. Został zarejestrowany dokładnie między trzecią siedemnaście i trzecią dziewiętnaście przedwczorajszej nocy. Czyli niemal na sto procent to płacz mordowanego chłopca. Zarejestrowany tuż przed jego śmiercią, zapewne w momencie, gdy ten kutas już się nad nim pastwił. Może właśnie wtedy, gdy pierwszy raz uderzył nim o ścianę i zaczął machać. Nagranie zostało zapętlone i poprzedzone blisko półtoragodzinną ciszą, tak by sprawca mógł na spokojnie ulotnić się z kamienicy. Potem zaalarmowało przechodniów…
Knap westchnął. Odchylił głowę i zaklął.
– Dostaliście już poprawiony wizerunek matki?
– Tak.
– Tak? – Inspektor na powrót spojrzał na Haler. – W takim razie dlaczego, do cholery, nic nie wiem o organizowanej konferencji prasowej? Dlaczego nie widzę tego pieprzonego zdjęcia na każdym portalu informacyjnym w internecie?
Brzeski poczuł się zobowiązany bronić przełożonej.
– Media i tak zaczęły węszyć – zaczął, siląc się na spokojny ton. – Oczywiście, ktoś puścił parę z ust i chodzą słuchy o zamordowanym dziecku. Nie dementowaliśmy tych informacji, lecz nie chcemy ich na razie potwierdzać, żeby nie zrobił się burdel. Poza tym pani podkomisarz uważa, że właśnie na to może liczyć sprawca…
Inspektor spojrzał na Haler karcąco.
– Liczyć? I co z tego?
– Nie chciałabym dać mu satysfakcji. I przy okazji nakręcić do ponownego działania.
– Sądzisz, że to seryjny zabójca?
Tamara skinęła głową.
– Przynajmniej potencjalnie. Wszystko na to wskazuje. СКАЧАТЬ