Zjawa. Max Czornyj
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zjawa - Max Czornyj страница 13

Название: Zjawa

Автор: Max Czornyj

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 978-83-8195-173-9

isbn:

СКАЧАТЬ

      Nie musi.

      Z pewnością jednak nie szkodzi.

      Poza tym, mówiąc, Haler porządkowała swoje myśli. Jej umysł pracował jak komputer i jak komputer potrzebowała defragmentacji dysku.

      – DIC to również skrót od disseminated intravascular coagulation – wyrecytowała. – Po polsku to zespół rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego, którego najczęstszą przyczyną są powikłania położnicze. To łączy nas z niemowlęciem, lecz też mnie nie przekonuje.

      Na monitorze nie pojawiły się żadne odchylenia.

      – Do tego ta cholerna litera „I”. Po co sprawca miałby pisać ją w poziomie? Pomyślałam, że być może obrócił zdjęcie, ale to naciągane… Jest zbyt zorganizowany. Zbyt dobrze opracował kolejne kroki, żeby zrobić coś przez przypadek.

      Na korytarzu rozległ się dźwięk kroków kilku osób. Po chwili za drzwiami sali, chichocząc, przeszły trzy pielęgniarki. Haler odwróciła się do Deryły.

      – Cholera, lekarze chyba nie pochwalaliby tego, o czym ci mówię. Powinnam ci opowiadać o czymś przyjemnym. Jak myślisz? Choć obawiam się, że czytając bajki, mogłabym cię tylko wnerwić. Może włączę ci telewizor? Zobaczmy, która godzina, czy zaraz będzie jakiś dziennik…

      Tamara sięgnęła do kieszeni i wyjęła telefon. Wchodząc na salę przed kwadransem, wyciszyła go. Na ekranie mrugały ikonki trzech nieodebranych połączeń oraz esemesa.

      – Cholera…

      Wiadomość wysłał Brzeski. Była wyjątkowo lakoniczna.

      „Chyba na coś wpadłem. Lepiej przyjedź”.

      17

      Brzeski wskazał na stojącą na biurku pękatą szklankę. Haler zmrużyła oczy i przeniosła wzrok na aspiranta. Przez moment coś świtało jej w głowie, lecz po chwili myśl umknęła.

      – Sparaliżowało cię? Czy ściągnąłeś mnie, żebym podała ci coś do picia?

      – Popatrz…

      Brzeski kucnął tak, że miał szklankę na wysokości oczu. Obszedł w tej pozycji biurko i się uśmiechnął. Odrzucił do tyłu niesforną jasną grzywkę. Przypominał wyrośnięte dziecko baraszkujące na dywanie.

      – Chodzi ci o tę szklankę?

      Haler nadal nie rozumiała. Przygryzła wargę i jeszcze raz zerknęła na naczynie. Nagle głośno pstryknęła.

      – Twierdzisz, że…

      – Tak.

      Brzeski podniósł się i tym razem wskazał na ekran laptopa. Tamara wydęła sceptycznie wargi.

      – Narysował na zdjęciu szklankę?

      – Kielich. To mogą nie być litery DIC, tylko rysunkowy zarys kielicha.

      – Przynajmniej brzmi nieco lepiej niż szklanka…

      – I rysunek jest znacznie bardziej do niego podobny. Pasuje lepiej niż napis, a do tego zobacz to…

      Brzeski ponaglająco skinął w stronę laptopa. Haler pochyliła się obok niego i zerknęła na ekran. Wyświetlało się na nim zdjęcie symbolu przypominającego ten nakreślony na fotografii upchniętej do brzucha zamordowanego chłopca, symbolu wykonanego na jakieś skale lub chropawej ścianie.

      – Na początku pierwszego tysiąclecia naszej ery chrześcijanie posługiwali się kielichem jako symbolem – wyjaśnił Brzeski. – Obok ryby i krzyża. Kreślili go właśnie w ten sposób i oznaczali tak miejsca schadzek. Archeolodzy odnaleźli go w katakumbach, w podziemnych korytarzach i we wnętrzach niektórych starożytnych domów, w których najprawdopodobniej mieszkali pierwsi wyznawcy Chrystusa.

      – Calix sacrificus… – wyszeptała Haler.

      – Co takiego?

      – Kielich mszalny. W ewangelii według Świętego Mateusza Jezus modli się: „«Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Jeśli nie może Mnie ominąć, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja»”.

      Brzeski spojrzał z uznaniem na Haler. Jej wiedza i pamięć nieustannie go zaskakiwały.

      – Tylko co on może znaczyć? – Zerknął na ikonę mrugającą w rogu ekranu. – Nie wiem, co morderca chciał nam przez to powiedzieć… Może to, że nikt nie jest w stanie uciec od przeznaczenia?

      Tamara pokręciła głową.

      – Każdy to wie. To zbyt banalne. – Również zwróciła uwagę na pulsującą ikonę. – Przyszedł jakiś mail…

      Aspirant drgnął. Pośpiesznie przełączył okienko i uruchomił pocztę. Po chwili w skrzynce odbiorczej pojawiła się wiadomość.

      – To od kryminalistyków… Pewnie zakończyli badania. Zobaczmy, co udało im się odkryć.

      18

      Haler i Brzeski szybko czytali kolejne przesłane z laboratorium dokumenty. Raporty nie były jeszcze kompletne, lecz pozwalały nakreślić ogólny obraz sytuacji.

      Sprawca nie pozostawił żadnych śladów. Poza kilkoma niewyraźnymi odbiciami okrytych czymś butów, z których nie dało się niczego wyczytać, nic nie pozwalało sądzić, że w pomieszczeniu było więcej niż tylko dwie osoby: okrutnie zmaltretowane dziecko oraz kobieta.

      Ponadto w pokoju odnaleziono ślady krzesła. Kryminalistycy odtworzyli też najbardziej prawdopodobny przebieg masakry. Kolejne ślady na ścianach pochodziły od krwi wyrzucanej z tętnic chłopczyka. Przy pierwszych dwóch ciosach sprawca go przenosił, a następnie – gwałtownie obrócił. To podczas obrotu zbryzgany został sufit. Mózg dziecka dosłownie eksplodował po trzecim uderzeniu. Prawdopodobnie czaszka już wcześniej została poważnie uszkodzona, kości wbiły się w mózg i posiekały go jak widelec. Przy kolejnym szarpnięciu galaretowata substancja dosłownie rozbryzgała się po pomieszczeniu. Zgodnie ze słowami Gawińskiego zgon musiał nastąpić chwilę wcześniej. Wszystko pokrywało się z obrazem nakreślonym przez patologa.

      W kocu znalezionym wśród śmieci na podwórzu odnaleziono włosy, które mogły należeć do dziecka. Na wyniki badań należało jeszcze zaczekać. Żaden inny przedmiot nie wykazywał związku z morderstwem.

      Słowem, kilkudziesięciogodzinne oględziny miejsca zbrodni oraz badania nie przyniosły żadnej konkretnej wskazówki co do osoby zabójcy ani co do jego motywacji.

      Haler przeciągnęła się i przetarła oczy. Do przeczytania zostały im jeszcze dwa ostatnie raporty.

      – Jest dokładnie tak, jak mówiłam – stwierdziła. – To sprawca zorganizowany. Nie taki, który dokonuje mordu pod wpływem impulsu. To nie kochanek ani nie ojciec mordujący dziecko w afekcie. Wszystko zostało zbyt dobrze СКАЧАТЬ