Название: Nazwijmy to miłość
Автор: Janusz Leon Wiśniewski
Издательство: PDW
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 9788308071748
isbn:
Markus z kolei, aby być z nią, odszedł od swojej żony, przechodząc po drodze przez prawdziwą przedrozwodową gehennę. Łącznie z pisaniem przez porzuconą żonę oszczerczych anonimów do dyrektora firmy, w której Markus dopiero co rozpoczął pracę. W jednym z nich uprzejmie doniosła, że doktor Markus W. po godzinach pracy regularnie sprowadza do biura prostytutkę, niejaką Karinę M. Pije z nią alkohol, ogląda pornografię na służbowym komputerze oraz uprawia z nią na podłodze wyuzdany seks, o czym najlepiej wie przekupiona przez doktora W. sprzątaczka.
O krawędź prawdy w tym anonimie ocierał się jedynie seks. Wówczas jeszcze wcale nie wyuzdany. Raczej nieśmiały, subtelny, pełen niepewności z jej strony, ale iskrzący swoją tajemniczą świeżością. Daleko od jakiegokolwiek biura, w małym pokoju na poddaszu hoteliku na przedmieściach Frankfurtu, do którego wyprowadził się Markus.
Karina pamięta ten hotel podobnie jak wszystkie inne, w których bywali razem w ciągu ostatnich dziewięciu lat. Że pamięta ten pierwszy, to oczywiste, ale że pozostałe już raczej mniej? Ostatnio coraz częściej o tym myśli. O nudzie w ich domowej sypialni, o swoich niezaspokojonych pragnieniach i o powtórkach kilkunastu minut tego samego ceremoniału, który odbył się tydzień, dwa tygodnie temu. A może to były trzy tygodnie?... Dokładnie według tego samego scenariusza. Krótko, rutynowo, jak gdyby z obowiązku. On rozładowuje swoje napięcie i chwilę potem zasypia, podczas gdy ona dopiero zaczyna swoje napięcie odczuwać. Rozumie wprawdzie, iż to już ponad osiem lat ich małżeństwa, nie oczekuje, że każdej nocy będzie miała w łóżku płomienie, ale nie tak sobie to wyobrażała. Zupełnie nie tak. Bo to przecież dopiero osiem lat, a ona go kocha i pragnie. Teraz, kiedy jej seksualność dojrzała, o wiele bardziej.
Markus, pełen wyobraźni, zmysłowy, wyrafinowany kochanek, jakiego pamiętała z początków ich małżeństwa, zaczął bywać takim incydentalnie. Zauważyła, że wyłącznie w hotelach. Niekoniecznie tych z ogromnymi łożami przykrytymi wymyślnie grubo tkanymi, drapiącymi pośladki lub twarz narzutami. Markus kochał się z nią w hotelach chętniej. Po pierwsze i najważniejsze – tego chciał, po drugie – pożądliwiej, dłużej, żarliwiej, inaczej, o każdej porze dnia. Zdarzało się nawet, że spełniał jej fantazje. Jak na przykład tę, kiedy stoi rozdygotana od pożądania, naga, odwrócona plecami do niego, oparta o ścianę, przykuta do niej jego dłońmi. W hotelu na Maderze podczas ich kilkudniowego wiosennego urlopu ta ściana była z grubego szkła. Od podłogi do sufitu. Kiedy rytmicznie przygniatana do tej szyby unosiła głowę i otwierała oczy, przez krótką chwilę widziała pieniący się od fal ocean...
O tym, że w hotelach ludzie kochają się inaczej, wie nie tylko Karina. Pobyt w hotelu to naturalne oderwanie się od powtarzalnej codzienności. Obce miejsce, inna łazienka, więcej czasu, inny widok za oknem, nowe zapachy, a także to, co w każdym hotelowym pokoju naczelne i trudne do przeoczenia: łóżko. Nie kanapa przed telewizorem, nie blat kuchni, nie biurko z komputerem. Łóżko. Wszystko to w jakiś tajemniczy sposób podnieca. Zachęca do przygód. Także seksualnych.
Internetowa platforma Hotel Tonight zajmująca się rezerwacją pobytów w hotelach całego świata przeprowadziła ostatnio (2016) interesującą ankietę. Zapytała w niej swoich użytkowników między innymi, czy w hotelach są „bardziej skłonni do przygód”, czy „ich seks w hotelu trwa dłużej”, czy w hotelach „ich seks jest częstszy” oraz „czy w hotelu są lepszymi kochankami”. Odpowiedzi różniły się zależnie od narodowości pytanych. Niemcy przyznali, że ich seks w hotelu trwa dłużej (34 procent mężczyzn) niż w domowej sypialni. Niemieckie kobiety były – w kontekście owej długości – bardziej realistyczne. Potwierdziło to jedynie 19 procent ankietowanych. Jeśli chodzi o częstotliwość aktów seksualnych, zarówno kobiety, jak i mężczyźni byli zgodni. W hotelach Niemcy mają 2,1 razy częściej seks (w przeliczeniu na 24 godziny) niż w domu. Ponadto 2/3 niemieckich mężczyzn i kobiet (jednogłośnie!) uznało, że w hotelach są lepszymi kochankami.
Karina nie rezerwuje hoteli na tej platformie. Nigdy o niej nie słyszała. To Markus wybiera ich hotele. Zna się na tym. Prawie co drugi weekend mieszka w jakimś. Ostatnio zastanawiała się nad tym, czy nocuje w nich sam...
POMIESZANIE ZMYSŁÓW
Siedzi zgarbiony, opierając łokcie na blacie kawiarnianego stolika. Kiedy tylko przerywa swoją opowieść, natychmiast opuszcza głowę i splata dłonie jak do modlitwy. Długo milczy, nerwowo zagryzając spierzchnięte wargi i podejrzliwie rozglądając się wokół.
Ma na imię Krystian. Niski, krępy, o dużych niebieskich oczach, które cały czas wydają się załzawione i błyszczą. Ma około czterdziestu lat. W roboczej flanelowej, kraciastej koszuli i drelichowych spodniach nie pasuje do luksusowego wystroju wnętrza kawiarni. W pewnej chwili sięga po filiżankę z kawą i mówi przyciszonym głosem:
To nie tak, jak gadają, że u nas zawsze piekło. Momentami jest taka, jaką ją znałem. Przedwczoraj w nocy siedzieliśmy przy stole w kuchni. Dzieciaki spały. Wracając z pracy, kupiłem w Lidlu wino. Ja się na winach nie znam, więc dla pewności kupiłem najdroższe. Chciałem, żeby była zadowolona, bo ona lubi wino. Obok niej siedziałem. Bardzo blisko, prawie przytulony. Jak kiedyś, jeszcze w narzeczeństwie. I wspominaliśmy. Ona ryczała, ja ryczałem, i kiedy patrzyłem na naszego wilczura leżącego na podłodze przy lodówce, to wydawało mi się, że i on płacze. Kiedy tylko nie rozmawiamy o tym, co dzisiaj, to jakby to dzisiaj nigdy nie istniało. Ale przecież ono jest.
Rano zostawiła dzieciaki bez śniadania, znikła na cały dzień i do wieczora nie odbierała telefonów. Każdego dnia to „dzisiaj” jest gorsze. A może wcale nie? Może tylko ja nie potrafię tego ogarnąć? Niech mi pan to, do jasnej cholery, wyjaśni. Gadają, że pan się na tym zna. Nie wiem, jak mam to pojąć i nie dostać pomieszania zmysłów.
Milknie na chwilę, duszkiem wypija kawę z filiżanki i sięga do kieszeni po brzęczący telefon. Wychodzi z kawiarni. Kiedy wraca, starając się ukryć zdenerwowanie, mówi:
To nieprawda, że nie chcę o nią walczyć. Chcę! Tylko nie wiem jak. Gdyby odbierał mi ją jakiś facet, to wiedziałbym, co robić. Mordę bym sprał albo podkuliłbym pod siebie ogon i dałbym jej rozwód, a potem krzyżyk na drogę. Obojętnie, jak bardzo by to bolało. Ale jak walczyć z jakąś lesbą?! Mówi pan, że widocznie przeoczyłem ważny moment, nie zauważyłem sygnału. Dzisiaj wiem, że niejeden przegapiłem, ale wtedy nie mieściło mi się to w pale. Myślałem, że o takich rzeczach to tylko na Facebooku piszą albo wymyślili je do jakiegoś głupkowatego serialu, albo dzieją się u najaranych zboczuchów w Warszawce. A tymczasem to się wydarzało w mojej małej mieścinie, kilkaset metrów od kościoła, w którym braliśmy ślub i chrzciliśmy nasze dzieciaki. Dwa lata temu chyba najbardziej się zagapiłem. Zaprosiła do nas swoją przyjaciółkę Marlenę. Bo niby ją z mieszkania eksmitowali. Miała u nas przeczekać nie dłużej niż tydzień, nim coś sobie znajdzie. Ja tam generalnie ludziom pomagam, ale kiedy z tygodnia zrobiły się dwa miesiące, a ona rozgościła się jak u siebie, to zaczęło mnie to powoli uwierać. Pewnego dnia rano zawróciłem z drogi do pracy, bo telefonu zapomniałem. Kiedy wszedłem do sypialni, zastałem je w naszym łóżku. Obie nagie. Wieczorem dowiedziałem się, że Marlenie na kanapie w salonie było zimno, więc przyszła się do niej ogrzać. Uwierzyłem, chociaż dwa lata temu, może pan pamięta, był wyjątkowo upalny sierpień. Nie potrafiłem wtedy uwierzyć w nic innego. Ale teraz jest o dwa lata później. Kiedy zaczęła zaniedbywać dzieci i znikać, wierzyłem, że potrzebuje СКАЧАТЬ