Название: Mistrz i Małgorzata
Автор: Михаил Булгаков
Издательство: PDW
Жанр: Контркультура
isbn: 9788311151024
isbn:
– Jasne! – zdecydował się Iwan. – Proszę dać mi papier i pióro.
– Dajcie papier i króciutki ołówek – polecił Strawiński pulchnej kobiecie. Do Iwana zaś powiedział: – Jednak dzisiaj radzę nie pisać.
– Nie, nie. Dzisiaj, koniecznie dzisiaj! – zawołał z niepokojem Iwan.
– No dobrze. Tylko niech pan nie wytęża mózgu. Nie uda się dzisiaj, uda się jutro.
– On ucieknie!
– O nie, nigdzie nie ucieknie – z przekonaniem zaprzeczył Strawiński. – Zaręczam panu. I proszę pamiętać, że u nas uzyska pan wszelką pomoc, a bez tego nic się panu nie uda. Słyszy mnie pan? – nagle z naciskiem spytał Strawiński i wziął obie dłonie Bezdomnego w swoje ręce. Potem długo patrząc Iwanowi prosto w oczy, powtórzył: – U nas panu pomogą… słyszy mnie pan? Tutaj panu pomogą… poczuje pan ulgę… tu jest cicho, spokojnie… Tutaj panu pomogą…
Iwan nieoczekiwanie ziewnął, rysy jego twarzy złagodniały.
– Tak, tak – powiedział cicho.
– No i znakomicie! – swoim zwyczajem zakończył rozmowę Strawiński i wstał. – Do widzenia! – Podał Iwanowi rękę i już przy wyjściu odwrócił się do lekarza z bródką, mówiąc: – Tak, tlen spróbujcie… I kąpiele.
Kilka chwil później przy Iwanie nie było ani Strawińskiego, ani jego świty. Za siatką w oknie, w południowym słońcu cieszył oko radosny wiosenny bór na drugim brzegu, a bliżej połyskiwała rzeka.
7 Fabryka jedzenia, w oryg. „fabrika-kuchnia” – duże, zmechanizowane przedsiębiorstwo zbiorowego żywienia, popularne w ZSRR w latach 1920–1930.
Rozdział 9
Popisy Korowiowa
Nikanor Iwanowicz Bosy, przewodniczący komitetu blokowego w domu 302a przy ulicy Sadowej w Moskwie, w którym mieszkał nieboszczyk Berlioz, od zeszłej nocy, ze środy na czwartek, miał poważne kłopoty.
O północy, jak już wiemy, przyjechała do domu komisja, której członkiem był Żełdybin, wezwała Nikanora Iwanowicza, oznajmiła mu o tragicznym zgonie Berlioza i wszyscy razem udali się pod pięćdziesiątkę.
W mieszkaniu opieczętowano rękopisy i rzeczy zmarłego. Nie było tam ani Gruni, dochodzącej pomocy domowej, ani lekkomyślnego Stiepana Bogdanowicza. Komisja oświadczyła przewodniczącemu, że rękopisy zmarłego zabierze do przejrzenia, jego mieszkanie, to znaczy trzy pokoje (dawniej gabinet, bawialnia i pokój stołowy jubilerowej) zostaną przekazane do dyspozycji komitetu blokowego. Inne rzeczy zaś pozostaną w mieszkaniu do czasu ustalenia spadkobierców.
Wieść o zgonie Berlioza rozeszła się po całym domu z jakąś nadzwyczajną szybkością i już w czwartek od siódmej rano do Bosego zaczęli dzwonić, a potem i osobiście przychodzić ludzie z roszczeniami do mieszkania zmarłego. W ciągu dwóch godzin Nikanor Iwanowicz przyjął aż trzydzieści dwa podania.
Były w nich błagania, pogróżki, skargi, donosy, obietnice przeprowadzenia remontu na własny koszt, powoływanie się na ciasnotę i niemożność przebywania w jednym mieszkaniu z bandytami. Między innymi był wstrząsający w wymowie artystycznej opis kradzieży pielmieni[8] z mieszkania trzydzieści jeden, wyniesionych bezpośrednio w kieszeni marynarki, dwie groźby popełnienia samobójstwa oraz jedno przyznanie się do ukrywanej ciąży.
Nikanora Iwanowicza wywoływano do przedpokoju, łapano za rękaw, coś szeptano, mrugano porozumiewawczo i obiecywano się odwdzięczyć.
Ta udręka trwała do godziny pierwszej w południe, kiedy to Bosy po prostu uciekł ze swojego mieszkania do lokalu zarządu znajdującego się przy bramie, ale gdy zobaczył, że i tam na niego czekają, czmychnął również stamtąd. Opędziwszy się jakoś od tych, którzy deptali mu po piętach, przebiegł przez wyasfaltowane podwórze, ukrył się wreszcie w szóstej klatce i wszedł na czwarte piętro, gdzie właśnie znajdowało się podejrzane mieszkanie numer pięćdziesiąt.
Otyły Nikanor Bosy chwilę odsapnął, po czym zadzwonił, ale nikt mu nie otworzył. Zadzwonił jeszcze raz i jeszcze, następnie zaczął zrzędzić i kląć pod nosem. Ale mu nie otworzono. Cierpliwość przewodniczącego się wyczerpała, wyjął więc z kieszeni pęk duplikatów kluczy, należących do zarządu komitetu, władczą ręką otworzył drzwi i wszedł do mieszkania.
– Ej, gosposiu! – zawołał Bosy przez mroczny przedpokój. – Jak ci tam? Grunia czy jak? Nie ma cię?
Nikt się nie odezwał.
Wtedy Nikanor Iwanowicz wyjął z teczki składaną metrówkę, następnie zerwał pieczęć z drzwi gabinetu i wszedł do środka.
Wszedł, ale stanął w drzwiach osłupiały, a nawet się wzdrygnął.
Przy biurku zmarłego siedział nieznany, chudy i długi typ w kraciastej marynareczce, dżokejce i binoklach… jednym słowem, ten sam.
– Kim jesteście, obywatelu? – spytał przestraszony przewodniczący.
– Ba! Nikanorze Iwanowiczu! – załamującym się tenorem wydarł się nieznany obywatel, po czym zerwał się z miejsca i nagle powitał przewodniczącego wymuszonym uściskiem dłoni. Powitanie to wcale nie ucieszyło Nikanora Bosego.
– Chwileczkę – odezwał się podejrzliwie. – Kim pan właściwie jest? Czy jest pan osobą urzędową?
– Ech, Nikanorze Iwanowiczu! – wykrzyknął przyjaźnie nieznajomy. – Co to znaczy „osoba urzędowa” albo „nieurzędowa”? Wszystko zależy od tego, z jakiego punktu widzenia patrzeć. Wszystko to jest, Nikanorze Iwanowiczu, płynne i umowne. Dzisiaj jestem osobą nieurzędową, a jutro, proszę ja was, urzędową! A bywa i odwrotnie, jeszcze jak bywa!
Te rozważania w najmniejszym stopniu nie zadowoliły przewodniczącego komitetu blokowego. Jako człowiek z natury podejrzliwy wywnioskował, że gadatliwy obywatel jest właśnie osobą nieurzędową, a być może nawet niepracującą.
– Kim pan jest? Jak się pan nazywa? – coraz ostrzej dopytywał się przewodniczący i zaczął wręcz napierać na nieznajomego.
– Nazwisko moje – typek ani trochę nie speszył się surowym tonem Bosego – no, powiedzmy, Korowiow. A nie chciałby pan cokolwiek przekąsić, Nikanorze Iwanowiczu? Bez ceremonii! No więc?
– Pan wybaczy – już z oburzeniem odparł Nikanor Iwanowicz – jakie przekąski! (Trzeba przyznać, chociaż to przykre, że Bosy z natury był dosyć prostacki). W mieszkaniu nieboszczyka nie wolno przebywać! Co pan tu robi?
– Ale niechże pan spocznie, Nikanorze Iwanowiczu! – wykrzykiwał ani trochę nie zakłopotany osobnik i zaczął nadskakiwać przewodniczącemu, СКАЧАТЬ