Название: Mistrz i Małgorzata
Автор: Михаил Булгаков
Издательство: PDW
Жанр: Контркультура
isbn: 9788311151024
isbn:
Restauracja tymczasem żyła swoim zwykłym nocnym życiem i żyłaby nim do zamknięcia, to znaczy do godziny czwartej rano, gdyby nie zdarzyło się coś już zupełnie niewiarygodnego, co oszołomiło restauracyjnych gości znacznie bardziej niż wiadomość o śmierci Berlioza.
Pierwsi zaniepokoili się dorożkarze, czuwający przy bramie Gribojedowa. Dało się słyszeć, jak jeden z nich stanął na koźle i krzyknął:
– Fiu! Spójrzcie no!
W ślad za tym przy żeliwnym ogrodzeniu nie wiadomo skąd pojawił się płomyk i zaczął się zbliżać do ogródka. Siedzący przy stolikach poczęli wstawać i przyglądać się, i zobaczyli, że wraz z płomykiem do restauracji zbliża się biała zjawa. Gdy zbliżyła się do samej barierki, wszystkich przy stolikach jakby zamurowało, zastygli z wytrzeszczonymi oczami i dzwonkami sterleta na widelcach. Portier, który w tej chwili wyszedł z restauracyjnej szatni, aby zapalić, zadeptał papierosa i już miał ruszyć ku zjawie z wyraźnym celem przecięcia jej drogi do restauracji, jednak czemuś tego nie zrobił i tylko stanął z głupawym uśmiechem.
Przez dziurę w barierce zjawa bez przeszkód wkroczyła do ogródka. Wtedy wszyscy zobaczyli, że to nie żadna zjawa, ale znany poeta Iwan Nikołajewicz Bezdomny.
Bosy, w rozdartej białawej tołstowce, do której na piersi była przyczepiona agrafką papierowa ikona nieznanego świętego, oraz w pasiastych białych kalesonach, poeta trzymał w dłoni zapaloną ślubną świecę. Na prawym policzku Iwana widniała świeża rana. Trudno byłoby zmierzyć głębię ciszy, jaka zapadła na werandzie. Widać było, jak jednemu z kelnerów z przekrzywionego kufla piwo leje się na podłogę.
Poeta podniósł świecę nad głową i powiedział głośno:
– Serwus, przyjaciele! – Po czym zajrzał pod najbliższy stolik i zawołał ze smutkiem: – Nie, tu go nie ma!
Dały się słyszeć dwa głosy. Bas stwierdził bezlitośnie:
– No i proszę. Biała gorączka.
Drugi głos, kobiecy, dodał z przestrachem:
– Jakże milicja przepuściła go w takim stanie?
Iwan usłyszał to i wyjaśnił:
– Dwa razy chcieli mnie zatrzymać, w Skatiertnym i tu, na Bronnej, ale machnąłem się przez płot i widzicie, rozdarłem policzek! – Tu poeta podniósł świecę i krzyknął: – Bracia w literaturze! – Jego zachrypnięty głos nabrał mocy i ognia: – Słuchajcie mnie wszyscy! On się pojawił! Chwytajcie go natychmiast, bo narobi nieopisanych szkód!
– Co? Co? Co on powiedział? Kto się pojawił? – odezwały się głosy ze wszystkich stron.
– Konsultant! – wyjaśnił Iwan. – Dopiero co na Patriarszych zabił Miszę Berlioza.
Teraz goście z sali ruszyli ławą na taras i wokół Iwanowego płomyka zgęstniał tłum.
– Przepraszam, przepraszam, niech pan powie dokładniej. – Nad uchem Bezdomnego zabrzmiał cichy i uprzejmy głos. – Niech pan powie, jak to zabił? Kto zabił?
– Zagraniczny konsultant, profesor i szpieg! – odparł Iwan, rozglądając się wokoło.
– A jak się nazywa? – szeptano wprost do jego ucha.
– Właśnie, nazwisko! – zakrzyknął Iwan z rozpaczą. – Gdybym to ja znał nazwisko! Nie dojrzałem na wizytówce… Pamiętam tylko pierwszą literę – „W”. Na „W” nazwisko! Jakie może być nazwisko na „W”? – Sięgając ręką do czoła, Iwan sam siebie pytał i nagle zamamrotał: – Wu, wu, wu!… Wa… Wo… Wagner? Wajner? Wegnier? Winter?… – Z napięcia włosy na głowie Iwana zaczęły się poruszać.
– Wulf?! – ze współczuciem wykrzyknęła jakaś kobieta.
Iwan się rozgniewał.
– Głupia! – zawyrokował, szukając wzrokiem tej, która się odezwała. – Co ma do rzeczy Wulf? Wulf niczemu nie jest winny! Wo, wo… Nie! Tak sobie nie przypomnę. Ot co, obywatele: dzwońcie zaraz na milicję, niech wyślą pięć motocykli z karabinami maszynowymi, żeby łapać profesora! I nie zapomnijcie dodać, że są z nim jeszcze dwaj: jakiś tyczkowaty w kratę… binokl pęknięty… i czarny, tłusty kot. Ja zaś tymczasem przeszukam Gribojedowa… Czuję, że tu jest!
Poeta stał się niespokojny, rozepchnął otaczających, zaczął wymachiwać świecą, oblewając się woskiem, i zaglądać pod stoły. Wtedy dał się słyszeć okrzyk: „Lekarza!” i czyjaś życzliwa, mięsista twarz, wygolona i odkarmiona, w rogowych okularach, pojawiła się przed Iwanem.
– Towarzyszu Bezdomny – przemówiła twarz jubileuszowym głosem – uspokójcie się! Zdenerwowaliście się śmiercią naszego kochanego Michaiła Aleksandrowicza… Nie! Po prostu Miszy Berlioza. Wszyscy to doskonale rozumiemy. Potrzeba wam spokoju. Zaraz towarzysze odprowadzą was do łóżka i się zdrzemniecie…
– Ty – Iwan wyszczerzył zęby – czy ty rozumiesz, że trzeba złapać profesora? I pchasz się do mnie ze swoimi głupotami! Kretyn!
– Towarzyszu Bezdomny, wybaczcie – odparła twarz, czerwieniąc się, cofając i już żałując, że wdała się w tę sprawę.
– Nie, już komu jak komu, ale tobie nie wybaczę – warknął Iwan z tajoną nienawiścią.
Twarz wykrzywił mu spazm, szybko przełożył świecę z prawej ręki do lewej, wziął szeroki zamach i rąbnął współczującą twarz w ucho.
Wtedy zdecydowali się rzucić na Bezdomnego i zrobili to. Świeca zgasła i okulary, które spadły z twarzy, zostały momentalnie rozdeptane. Iwan zaczął się bronić, wydając straszny okrzyk bojowy, który wywołał powszechne zainteresowanie na bulwarze. Kobiety zapiszczały, wtórował im brzęk nakryć spadających ze stołów.
Dopóki kelnerzy wiązali poetę ręcznikami, kapitan brygu rozmawiał w szatni z portierem.
– Widziałeś, że jest w kalesonach? – zimno pytał pirat.
– Ale przecież, Archibaldzie Archibaldowiczu – odpowiadał przerażony portier – jakże ja mogę ich nie przepuścić, jeśli oni są członkiem Massolitu?
– Widziałeś, że jest w kalesonach? – powtórzył pirat.
– Zlitujcie się, Archibaldzie Archibaldowiczu – portier spurpurowiał – cóż ja mogę zrobić? Sam wiem, że na tarasie siedzą damy…
– Damy są tu bez znaczenia, damom wszystko jedno – pirat dosłownie spopielał portiera wzrokiem – lecz milicji nie jest wszystko jedno! Człowiek w bieliźnie może się poruszać po ulicach Moskwy tylko w jednym przypadku, jeśli idzie w asyście milicji, i tylko w jednym kierunku – na komisariat! A ty, skoro jesteś portierem, powinieneś wiedzieć, że na widok takiego człowieka masz gwizdać, ani chwili nie zwlekając. Słyszysz, co się dzieje w ogródku?
Tu СКАЧАТЬ