Название: Budynek Q
Автор: David Baldacci
Издательство: PDW
Жанр: Ужасы и Мистика
Серия: Ślady Zbrodni
isbn: 9788327160423
isbn:
Ktoś zapukał do drzwi. Puller wstał i otworzył. Ujrzał przed sobą dwóch mężczyzn. Jeden w mundurze pułkownika. Drugi w ubraniu cywilnym.
– Tak? – odezwał się Puller.
– John Puller junior? – spytał ten w cywilu.
– Zgadza się. Z kim mam przyjemność?
– Ted Hull. – Wylegitymował się. – CID. Dwunasty Pułk Żandarmerii, Fort Lee.
– Pułkownik David Shorr – przedstawił się ten w mundurze.
Puller go nie znał. W końcu w wojsku było mnóstwo pułkowników.
Wyszedł z pokoju ojca, zamykając za sobą drzwi.
– Ojciec śpi. Czym mogę służyć? Czy chodzi o przydział kolejnego zadania? Przysługuje mi urlop przez dwa kolejne dni. Można to sprawdzić u mojego dowódcy, Dona White’a.
– Już z nim rozmawialiśmy – wyjaśnił Shorr. – Powiedział nam, gdzie pana szukać.
– A więc co to za sprawa?
– Chodzi o pańskiego ojca, agencie Puller. A także, jak sądzę, o pana.
Ponieważ Puller formalnie był starszym chorążym w CID, czyli w Wojskowym Wydziale Śledczym Armii Stanów Zjednoczonych, ci w mundurach zwracali się do niego per „agencie”. Nie był oficerem mianowanym, tak jak absolwenci West Point. Karierę w wojsku rozpoczął jako zwykły szeregowy, dlatego był niższy rangą od Shorra.
– Nie rozumiem, sir – powiedział.
Przy swoim metrze dziewięćdziesięciu pięciu górował nad oboma mężczyznami. Wzrost odziedziczył po ojcu. Opanowanie po matce. Ojciec miał tylko dwa tryby emocjonalne: bojowy i najwyższej gotowości bojowej.
– W głębi korytarza jest sala odwiedzin – oznajmił Shorr. – Tam porozmawiajmy.
Wskazał drogę do pomieszczenia, które okazało się puste, i zamknął za sobą drzwi. Usiedli, Puller naprzeciwko tamtych dwóch.
Shorr spojrzał na Hulla i skinął głową. Cywil wyjął z kieszeni kopertę, postukał nią w otwartą dłoń.
– Ta wiadomość przyszła do Fort Eustis. Przekazano ją mnie. Trochę węszyliśmy w tej sprawie. A potem dowiedzieliśmy się, że ma pan dzisiaj wrócić, więc postanowiliśmy się z panem zobaczyć.
– Stacjonuję w JBLE – dodał Shorr. – Stąd te powiązania.
Puller pokiwał głową. Wiedział, że baza znajduje się w regionie Tidewater, obejmującym Norfolk, Hampton oraz Newport News w Wirginii. W roku dwa tysiące dziesiątym połączono bazę wojsk lądowych Fort Eustis w Newport News z bazą sił powietrznych Langley w pobliskim Hampton i stworzono nową jednostkę zwaną przez wojskowych JBLE.
– Transport i logistyka – zauważył Puller.
– Zgadza się.
– Chociaż Dwunasty Pułk Żandarmerii ma siedzibę w Fort Lee, współdziałamy także z JBLE i tworzymy biuro CID dla JBLE – wyjaśnił Hull. – Ciągle przeskakuję z jednego miejsca na drugie. Hrabstwo Prince George nie leży aż tak daleko od Tidewater.
Puller o tym wszystkim wiedział, więc tylko kiwał głową.
– Co zawiera ten list?
Zadał to pytanie ostrożnie, ponieważ ojciec dostał już kiedyś list. Od swojej siostry z Florydy. W rezultacie Puller musiał się wybrać w podróż do tego słonecznego stanu i o mało nie przypłacił tej eskapady życiem.
– Przyszedł na adres biura CID w JBLE. Jego autorką jest… Lynda Demirjian? – Hull zakończył zdanie pytajnikiem, jakby to nazwisko miało coś Pullerowi mówić. – Pamięta ją pan?
– Tak. Z Fort Monroe. Z dzieciństwa.
– Mieszkała w pobliżu, gdy stacjonował tam pański ojciec, zanim zamknięto bazę, a całą działalność przeniesiono do Fort Eustis. Była przyjaciółką rodziny. Przyjaźniła się zwłaszcza z pańską matką.
Puller cofnął się myślami o trzydzieści lat. Odgrzebał wspomnienie niskiej, pulchnej kobiety o ładnej twarzy, która zawsze się uśmiechała i piekła najlepsze ciastka na świecie.
– Dlaczego napisała do CID?
– Niestety, jest poważnie chora. Ostatnie stadium raka trzustki.
– Przykro mi to słyszeć. – Puller zerknął na kopertę.
– Napisała do CID, ponieważ chce dać wyraz czemuś, co czuła od dłuższego czasu. Takie wyznanie na łożu śmierci.
– Rozumiem – odparł coraz bardziej zniecierpliwiony Puller. – Ale jaki ma to związek ze mną? Byłem wtedy dzieckiem.
– Podobnie jak pański brat – dodał Shorr.
– Nie służy pan w żandarmerii – zauważył Puller.
Shorr pokręcił głową.
– Nie, uznano jednak, że to… spotkanie wymaga dodatkowego oficerskiego wsparcia.
– Z jakiego powodu? – zapytał Puller.
– Mąż pani Demirjian, Stan, stacjonował w Fort Monroe z pańskim ojcem. Był wtedy starszym sierżantem. Obecnie jest oczywiście na emeryturze. Pamięta go pan?
– Tak. Walczył z moim ojcem w Wietnamie. Znają się od bardzo dawna. Czy mogę wiedzieć, co zawiera ten list?
– Myślę, że najlepiej będzie, jeśli przeczyta go pan osobiście, agencie Puller. – Podał mu kopertę.
List miał trzy strony i był skreślony męskim pismem.
– Nie napisała go własnoręcznie? – zapytał Puller.
– Nie, jest zbyt słaba. Podyktowała mężowi.
Puller rozłożył kartki na stoliku obok krzesła i zaczął czytać. Mężczyźni obserwowali go w napięciu.
Zdania były długie, chaotyczne. Puller wyobraził sobie śmiertelnie chorą kobietę usiłującą zebrać myśli, żeby przekazać je mężowi. Mimo to treść bardziej przypominała swobodnie płynący strumień świadomości. Dyktując ten list, była prawdopodobnie na silnych lekach. Puller podziwiał jej determinację.
Przebrnąwszy przez wstęp, wgryzł się w esencję listu.
I ze zdumienia rozdziawił usta.
Zadrżała mu ręka.
Żołądek skurczył się jak od silnego ciosu z zaskoczenia.
Czytał dalej, coraz szybciej, w tempie być może odpowiadającym gorączkowemu wyrzucaniu słów przez umierającą kobietę.
Skończył СКАЧАТЬ