Gwiazda Demonów. B.V. Larson
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gwiazda Demonów - B.V. Larson страница 13

Название: Gwiazda Demonów

Автор: B.V. Larson

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Космическая фантастика

Серия: Star Force

isbn: 978-83-66375-21-5

isbn:

СКАЧАТЬ celu, jest prawie niemożliwy do trafienia.

      Pół sekundy później jedna z wieżyczek Nieustraszonego strąciła rakietę, która nas namierzyła.

      I wtedy wszystko się zmieniło. Rakieta ścigająca fregatę nanitów nagle skręciła w stronę Nieustraszonego. Wszyscy wstrzymali oddech, gdy lufy wieżyczek obrony punktowej obróciły się w zawrotnym tempie, namierzyły ją i wystrzeliły dziesiątki przecinających się wiązek.

      A tymczasem głowica, przeczuwając nieuchronny koniec oraz bliskość celu, eksplodowała przed kontaktem.

      W kosmosie nie rozchodzą się fale uderzeniowe, ale w okręt uderzyła energia i promieniowanie uwolnione podczas detonacji. Zgasły światła, a na wyświetlaczu pokład marines zmienił kolor na czerwony. Trafili nas prosto w brzuch.

      Przez chwilę wszystko migało – i to nie tylko dlatego, że miałem mroczki przed oczami. Promieniowanie, impuls elektromagnetyczny i silny wstrząs powaliły mnie na podłogę.

      Przez chwilę nie mogłem ruszyć ręką. Musiałem zrzucić z siebie nieprzytomnego członka załogi. Dźwignąłem się i odkryłem, że jednak coś mi się stało w rękę – złamana, zwisała bezwładnie. Sprawną dłonią stuknąłem gorączkowo w konsolę. Zamrugałem, bo po czole ciekła mi krew, zalewając oczy.

      – Kwon, zgłoś się! – zawołałem.

      Odpowiedziały mi tylko trzaski. Czyżby wysiadła łączność? A może olbrzym zginął? Trudno powiedzieć.

      – Sir – odezwał się Hansen – mamy jedną ofiarę śmiertelną na mostku i sześć na dolnym pokładzie. Jakie rozkazy?

      Popatrzyłem na niego.

      – Miał pan rację, Hansen. Trzeba było wystrzelić wszystkie rakiety. Myślałem, że sobie poradzimy.

      Oficer otworzył usta, ale zaraz je zamknął.

      – Co pan rozkaże, sir? – powtórzył wreszcie.

      – Znaleźć Kwona. Chcę wiedzieć, czy przeżył. I co z resztą marines?

      – Dobrze, już sprawdzam.

      Hansen opuścił mostek. Lampy zamrugały, jakby miały się zapalić, ale znów zgasły. Wokół rozlała się czerwona poświata oświetlenia awaryjnego.

      Ignorując ból w złamanej ręce, pomogłem przy opatrywaniu rannych.

      Spieprzyłem sprawę i wszyscy o tym wiedzieli. Tę świadomość najtrudniej było znieść.

      Poprzysiągłem sobie, że już nigdy nie zlekceważę Demonów ani ich inteligentnej broni.

      – Nie przerywać skanowania czujnikami aktywnymi – rozkazałem, kiedy opanowaliśmy pożary i zajęliśmy się rannymi. – Nie traćmy z oczu okrętów wroga. W tym momencie to nieważne, że świecimy jak choinka. Nie życzę sobie, żeby bez naszej wiedzy przeleciał tu choćby pyłek kurzu. Demony okazały się wrogo nastawione, więc nie się co silić na neutralność.

      Hansen wrócił w samą porę – bez Kwona.

      – Nie znalazłem sierżanta, pewnie wyrzuciło go poza kadłub. Nie odbieramy jego sygnału, ale możliwe, że żyje…

      Wymieniliśmy spojrzenia. Hansen próbował jak najłagodniej przekazać mi złe wieści.

      – Zmniejszyć przyspieszenie – rozkazałem. – Niech fregaty cofną się i poszukają zaginionych marines.

      Kiedy Hansen wypełniał polecenie, skupiłem uwagę na korwetach, z których wystrzelono pociski. Byłem w stanie myśleć tylko o Kwonie. Wydawało mi się nie w porządku, żeby wielkolud, który towarzyszył mojemu ojcu w niezliczonych kampaniach, głupio zginął z powodu mojej arogancji. Przepełniała mnie chęć zemsty na Demonach.

      Ustaliliśmy ich przewidywaną trajektorię. Wyglądało na to, że miną nas w sporej odległości. Musiałem podjąć decyzję. Oddać w kierunku korwet kilka strzałów i pozwolić im odlecieć czy zmienić kurs tak, aby znaleźć się na ich drodze i je wyeliminować?

      Zdecydowałem się na drugą opcję. Wrogowie pozwolili sobie na oddanie jednej salwy z ograniczonej puli rakiet – w końcu jednostki były niewielkie – a mieli ich tylko osiem. Naszych siedem okrętów i sześćdziesiąt sztyletów zapewniało co najmniej dziesięciokrotną przewagę. Na ich korzyść działała jedynie prędkość. Mogliśmy nie tylko łatwo wygrać starcie, ale i dowiedzieć się więcej o naszych przeciwnikach.

      Nanity naprawiały złamaną rękę, powodując trudne do zniesienia łaskotanie i pieczenie, ale nie prosiłem medyków o środki przeciwbólowe. Potrzebowałem zachować jasność umysłu, żeby pokonać wroga. Tym razem bez strat.

      – Hansen, obrać kurs zbieżny – powiedziałem. – Nieustraszony, przekaż wszystkim jednostkom, żeby utrzymały formację. Mamy ogromną przewagę siły ognia i chcę ją wykorzystać. Kiedy będą nas wyprzedzać, musimy się uczepić ich ogona.

      – Nie dogonimy ich, kapitanie – stwierdził Hansen. – Za mocno się rozpędziły.

      – Wiem o tym. Chcę tylko zwiększyć czas, jaki spędzą w zasięgu naszego uzbrojenia.

      – Załapałem. – Hansen zwrócił dziób Nieustraszonego w tym samym kierunku, co nadlatujące okręty Demonów, a potem gładko zwiększył ciąg do oporu.

      Gdy nasze pozostałe jednostki również dopasowały kurs i prędkość, wpadłem na pomysł.

      – Bradley, czy sztylety mogą umieścić miny na drodze korwet wroga?

      Dowódca grupy lotniczej pokręcił głową.

      – Nie ma czasu, sir. Wypuściliśmy wszystkie drony. Nie zdążymy sprowadzić ich na pokład, załadować min i wysłać ich na miejsce.

      Nie powiedział tego oskarżycielskim tonem, ale mógł. Zażyczyłem sobie maksymalnej ochrony przed rakietami, więc kazałem rzucić do akcji wszystkie maszyny, przez co straciliśmy możliwość szybkiego wystrzelenia czegoś nowego. Zanotowałem tę lekcję w pamięci.

      – Co z rakietami? – zapytałem.

      – Wysłaliśmy sztylety w celach obronnych, sir. Bez rakiet. Ale możemy wystrzelić salwę z wyrzutni Nieustraszonego.

      – Zróbmy tak. Po jednej sztuce na okręt wroga. Proszę umieścić je nieruchomo na ich drodze. Wykorzystamy rakiety w roli min. Może się uda.

      Na wyświetlaczu ukazało się osiem zielonych trajektorii. Pociski zajęły pozycje przed nadlatującymi z dużą prędkością korwetami Demonów. Ciekawiło mnie, jak przeciwnicy poradzą sobie z tym wyzwaniem, biorąc pod uwagę słabą obronę punktową.

      Dostroiłem holowyświetlacz i wreszcie udało mi się zobaczyć korwety przez czujniki optyczne. Przypominały czarne cylindry, podobne do krążowników Demonów, tyle że mniejsze. Znacznie mniejsze, niżbym się spodziewał. Prawdę mówiąc, nie dostrzegałem żadnego uzbrojenia. Wystrzelone przez nie rakiety musiały СКАЧАТЬ