Hipoteza zła. Donato Carrisi
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hipoteza zła - Donato Carrisi страница 14

Название: Hipoteza zła

Автор: Donato Carrisi

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные детективы

Серия: Mila Vasquez

isbn: 978-83-8125-989-7

isbn:

СКАЧАТЬ pokoju, nieco z boku względem grupy techników, stał mężczyzna, który podobnie jak Mila i Boris włożył tylko ochraniacze na buty, rękawiczki i czepek zakrywający włosy. Był w ciemnym garniturze, miał małe oczy i orli nos. Przyglądał się pracującym technikom, trzymając ręce w kieszeniach. Gdy odwrócił się w ich stronę, Mila rozpoznała go.

      Gurevich dorównywał stopniem Borisowi, ale wszyscy wiedzieli, że jest jedynym oficerem, do którego Sędzia ma ślepe zaufanie. Dzięki wpływowi na szefową uważany był za szarą eminencję wydziału. Nieprzekupny karierowicz. Surowy i bezwzględny. I tak bardzo bezkompromisowy, że zasłużył na opinię podleca. Z tego powodu jego nieliczne zalety zamieniły się w wady.

      Doktora Changa krępowała sama obecność inspektora, więc się pożegnał.

      – Miłej zabawy, nie gniewajcie się, ale muszę się zająć wyniesieniem zwłok.

      Boris ograniczył się do zignorowania swego kolegi, otrzymując w zamian to samo.

      – A więc potwierdziła się twoja teoria? – zwrócił się do Kreppa.

      Technik zastanawiał się przez chwilę nad odpowiedzią.

      – Powiedziałbym, że tak. Zaraz wam to zademonstruję. – Rzucił okiem na Milę i uniósł jedną brew na powitanie, nie tracąc czasu na grzeczności.

      Policjantka zauważyła leżący na łóżku rewolwer. Wydało się jej rzeczą dziwną, że morderca postanowił zostawić tu tę broń. Chyba że potraktował ją jako rekwizyt w zamierzonej teatralnej dekoracji. Valin chciał, żeby policja zrekonstruowała w każdym szczególe to, co wydarzyło się w tym pokoju.

      Krepp wsunął rewolwer do przezroczystej torebki, a potem położył go na tym samym miejscu, na którym go znaleźli. Zostało ono zaznaczone kartonikiem z literą A. Następne dwa kartoniki wskazywały nabój leżący na szafce nocnej, oszczędzony w morderczej furii, oraz prawą rękę trupa, której palce układały się w literę „v”, znak zwycięstwa.

      Krepp po raz ostatni obszedł pokój, żeby upewnić się, czy wszystko jest na właściwym miejscu i może rozpocząć rekonstrukcję.

      – Dobrze – rzucił, poprawiając rękawiczki. – Pokój wyglądał w przybliżeniu tak w chwili naszego przybycia. Broń, Smith & Wesson sześćset osiemdziesiąt sześć, leżała na łóżku. Bębenek może pomieścić sześć naboi, ale dwóch z nich brakowało. Jeden pocisk znajduje się w sercu nieodżałowanej pamięci Thomasa Belmana. Natomiast drugi nabój pozostał nietknięty i leży na szafce nocnej obok łóżka.

      Wszyscy obecni odwrócili się w stronę szafki, na której leżał nabój .357 Magnum.

      – Wyjaśnienie tego wydaje mi się raczej proste – ciągnął technik. – Valin chciał dać gospodarzowi szansę przeżycia. Niczym w odwróconej rosyjskiej ruletce, wyjął z bębenka jeden nabój, właśnie ten leżący na szafce, i poprosił Belmana, żeby wybrał jedną liczbę.

      Mila ponownie przyjrzała się prawej ręce ofiary. To, co wydawało się jej znakiem victorii, w rzeczywistości odpowiadało wyborowi dokonanemu przez ofiarę.

      Liczbie dwa.

      – Belman miał jedną szansę na sześć, że ucieknie przed śmiercią. Ale miał pecha i mu się nie udało – zakończył Krepp.

      – Valin chciał również sprawdzić, czy Belman chce przeżyć swoich bliskich – wtrąciła Mila, wprawiając obecnych w zdumienie. – Chciał się dowiedzieć, czy zapragnie pewnego dnia pomścić śmierć swojej rodziny, i wypróbować go w tym niepewnym położeniu między życiem i śmiercią. Ale to nie tłumaczy jeszcze, jakie pobudki popchnęły go do tego wszystkiego…

      W tym momencie inspektor Gurevich wyszedł z kąta, w którym się zaszył, i zaczął cicho bić brawo.

      – Dobrze, bardzo dobrze – powiedział, podchodząc bliżej. – Cieszę się, że mogła pani przyjechać, agentko Vasquez – dodał słodziutkim tonem i zaprzestał klaskania.

      Nie wydawało mi się, żebym miała inną możliwość, pomyślała Mila.

      – Obowiązek, panie inspektorze.

      Być może Gurevich wyczuł fałszywy ton w jej głosie. Podszedł jeszcze bliżej, dzięki czemu miała okazję przyjrzeć się lepiej jego twarzy zdominowanej przez nos cienki jak ostrze noża. W skronie zagłębiła mu się już łysina, upodabniając kościste czoło do czegoś w rodzaju pancerza.

      – Proszę mi powiedzieć, agentko Vasquez, czy w świetle tego, co pani dopiero co powiedziała, byłaby pani w stanie nakreślić profil psychologiczny mordercy?

      Mila, która wydrukowała sobie kopię akt, żeby przeczytać je w czasie jazdy, zaryzykowała:

      – Przez całe życie Roger Valin opiekował się chorą matką. Miał tylko ją. Kobieta była dotknięta rzadką chorobą zwyrodnieniową i wymagała stałej opieki. Valin został zatrudniony jako księgowy przez spółkę audytową, dlatego za dnia, gdy był w pracy, matką zajmowała się zawodowa pielęgniarka, której pensja prawie w całości pochłaniała jego zarobki. Gdy zaginął bez śladu, przesłuchiwaliśmy jego kolegów z pracy i nie potrafili oni dostarczyć dokładnego opisu przyzwyczajeń Valina. Niektórzy nie znali nawet jego imienia. Z nikim nie rozmawiał, nie nawiązał w biurze żadnych stosunków, nie było go nawet na bożonarodzeniowych zdjęciach.

      – Wydaje mi się, że jest to portret psychopaty, który przez całe życie ukrywa urazę i pewnego dnia udaje się do biura, zabierając ze sobą AK-czterdzieści siedem – podsumował za nią Gurevich.

      – Myślę, panie inspektorze, że sprawa jest bardziej złożona – poprawiła go Mila.

      – Co każe pani tak sądzić?

      – Spoglądamy na życie Valina z naszego punktu widzenia. Ale to, co wydaje się nieszczęśliwą egzystencją człowieka będącego zakładnikiem choroby matki, w rzeczywistości jest czymś zupełnie innym.

      – A konkretnie?

      – Nie wątpię, że na początku opieka nad matką była dla niego ciężarem, ale z upływem czasu Valin dojrzał w niej coś w rodzaju misji. Zajmowanie się matką, troska o nią stała się celem jego życia. Innymi słowy, to była jego prawdziwa praca. Całą resztę, biuro, kontakty z ludźmi, traktował jako męczący dodatek. Wraz ze śmiercią matki jego życie się zawaliło i poczuł się niepotrzebny.

      – Co skłania panią do przyjęcia takiego poglądu?

      – Niedawno poznałam pewien szczegół z jego życia, który być może jest w stanie wyjaśnić wiele rzeczy. Gdy zmarła matka Valina, przez cztery dni czuwał przy zwłokach. Dopiero wtedy sąsiedzi, zaalarmowani brzydkim zapachem, zawiadomili strażaków. Trzy miesiące po pogrzebie księgowy rozpłynął się w nicości. Jest rzeczą oczywistą, że był osobnikiem cierpiącym na wyraźne ograniczenia sfery uczuć, nie umiał poradzić sobie z cierpieniem. W takich przypadkach podmiot nie myśli o zabijaniu, ale o samobójstwie.

      – Więc sądzi pani, agentko Vasquez, że on je w końcu popełni? – spytał prowokacyjnym tonem Gurevich.

      – СКАЧАТЬ