Masz wiadomość. Agata Przybyłek
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Masz wiadomość - Agata Przybyłek страница 5

Название: Masz wiadomość

Автор: Agata Przybyłek

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные любовные романы

Серия:

isbn: 9788366278868

isbn:

СКАЧАТЬ Chyba nie jestem dzisiaj w najlepszej formie – odparł na swoje usprawiedliwienie.

      Facet przyjrzał mu się badawczo, ale nie pociągnął tego tematu.

      I dobrze, pomyślał Adam. Nie miał ochoty na słuchanie pogadanek. I tak cierpiał dzisiaj na nadmiar wykładów.

      Zmęczony wrócił do domu i teraz marzył tylko o tym, żeby w końcu pójść spać. Zza ściany docierały do niego odgłosy krzątaniny babci, która przygotowywała sobie w kuchni kolację. Mieszkał u niej od kilku miesięcy, więc zdążył się już na nie trochę uodpornić, ale dzisiaj marzył o ciszy. Jutro rano musiał znowu pójść na zajęcia. A przed tym powtórzyć jeszcze materiał do kolejnych ćwiczeń.

      Po kilku minutach odgłosy w kuchni umilkły. Adam przejechał dłonią po włosach i usiadł na łóżku, a potem zerknął na piętrzące się na biurku podręczniki. Chociaż miał ponad dwadzieścia trzy lata, dopiero w tym roku rozpoczął studia. Od zawsze chciał studiować jakiś kierunek techniczny, ale miał tyle osobistych problemów, że na jakiś czas uciekł z Polski. Miał nadzieję, że z dala od kraju uda mu się nabrać dystansu i uporać z duchami przeszłości.

      Dopiero w zeszłym roku uznał, że najwyższa pora na powrót. Postanowił wziąć życie w swoje ręce i złożył dokumenty na Zachodniopomorski Uniwersytet Szczeciński. Bez trudu dostał się na wybrany kierunek, a gdy we wrześniu szukał mieszkania w Szczecinie, babcia zaproponowała mu pomoc, chociaż chyba sama bardziej potrzebowała opieki. Ostatnio zatrważająco często zdarzało jej się zostawić odkręconą wodę w łazience albo włączony gaz, nie mówiąc o tym, że kilkakrotnie zapomniała zapłacić rachunki za prąd. Ktoś musiał mieć ją na oku, a ponieważ mieszkała w centrum, oboje czerpali z tego układu korzyści. Adam zyskał lokum w dobrej lokalizacji, a ona – towarzystwo i wsparcie.

      W pokoju panował półmrok. Gdy Adam wszedł do środka, nie zapalił światła, więc rozświetlała go teraz jedynie wpadająca przez okno poświata księżyca oraz jasność bijąca od ulicznych lamp. Urządzony był raczej minimalistycznie. Liczne przeprowadzki w przeszłości uświadomiły Adamowi, że niewiele potrzebuje do życia. Na kilku paletach w rogu leżał dwuosobowy materac, a nogi biurka zastępowały betonowe bloczki. Na największej ze ścian wisiała zaś wielka tablica korkowa z mnóstwem przypiętych kartek. Adam lubił stawać przed nią i powtarzać materiał na kolejne zajęcia. Wzory i definicje najłatwiej wchodziły mu wtedy do głowy.

      Był pilnym studentem. Odkąd zaczął studia, niemal każdą wolną chwilę poświęcał na naukę. I chociaż wiele osób śmiało się, że prowadzi życie ascety, wcale nie traktował tego jako jakiegoś wyrzeczenia czy przymusu. Wręcz przeciwnie. Rozwiązywanie zadań i czytanie o zjawiskach fizycznych sprawiało mu nieskrywaną przyjemność, a do tego skutecznie wypełniało wolny czas, którego i tak nie miałby na co spożytkować. Pochodził z niedużej miejscowości pod Szczecinem i poza bratem nie miał w tym mieście zbyt wielu znajomych. Nie mówiąc już o tym, że przez ostatnie lata skupiał się głównie na pracy i zgadzał się ze stwierdzeniem, że jego życie towarzyskie umarło.

      Przeciągnął się szeroko i usłyszał burczenie w brzuchu. To uświadomiło mu, że właściwie dzisiaj nic nie jadł, bo raczej trudno nazwać porządnym posiłkiem starą bułkę zjedzoną po drodze na uczelnię i kawę kupioną na stacji benzynowej. Na uczelni skonsumował tylko nieduży batonik, bo wolał zapalić, zamiast pójść do pobliskiej Żabki, a zresztą przerwy między zajęciami były tak krótkie, że nie miał czasu porządnie zjeść. Przed treningiem też nie zdążył nic kupić, zresztą nie byłoby to zbyt racjonalne, więc mimo zmęczenia musiał przygotować sobie kolację. Oby tylko miał coś w lodówce.

      Głód znowu dał o sobie znać, więc podniósł się z łóżka i zapalił stojącą w pobliżu lampę. Jasne światło od razu wypełniło pokój i oświetliło stojące nieopodal kartony oraz walizkę, w których trzymał swoje rzeczy. Babcia zawsze namawiała go, żeby przeniósł ubrania i inne klamoty do szafy w przedpokoju, a nawet proponowała sfinansowanie komody, ale on uparcie twierdził, że to zbędne.

      – Przecież kiedyś i tak się stąd wyprowadzę, więc szkoda sobie zawracać głowy takimi rzeczami. – Uśmiechał się do niej. – Lepiej kup coś dla siebie. Mną się nie przejmuj.

      Babcia nie była zachwycona tym jego życiem na walizkach, ale w końcu przestała mu o to suszyć głowę.

      – Dziwny masz gust, jeśli chodzi o wystrój wnętrz – mruknęła tylko, a potem porzuciła ten temat.

      Adam śmiał się z tego czasami, ale sam nie widział w swoim pokoju nic złego. Wręcz przeciwnie. Lubił to swoje kawalerskie gniazdo i był z niego naprawdę zadowolony.

      Ominął rzucony na podłogę plecak i poszedł do kuchni. Zanim sprawdził, co ma w lodówce, wyłączył niezakręcony przez babcię gaz, a potem zrobił sobie kanapki. Miał co prawda ochotę na jakiś bardziej wymyślny posiłek, ale nie chciało mu się iść na zakupy. Był naprawdę wykończony tym dniem. Nie mógł się doczekać chwili, gdy położy się w końcu do łóżka.

      Zjadł, przeglądając jednocześnie posty znajomych na Face­booku w telefonie. Gdyby nie był tak zmęczony, pewnie włączyłby jeszcze muzykę, bo właśnie to umilało mu ostatnio wieczory, ale dzisiaj nie patrzył nawet w stronę komputera i poustawianych dokoła głośników, co nawet jemu zdawało się dziwne. Kochał muzykę już od dzieciństwa. Mając kilka lat, zapatrzył się na jakimś festynie na perkusistę i potem tak długo wyciągał mamie z szafek garnki, że w końcu zapisała go na lekcje do domu kultury, żeby mieć święty spokój.

      – Tego bębnienia w kuchni nie da się już słuchać – mówiła do koleżanek, ale tak naprawdę Adam czuł, że ma w niej wsparcie. Gdy tylko pierwsze lekcje zaczęły przynosić efekty, to kilka razy zauważył, jak stała w korytarzu w domu kultury i słuchała jego ćwiczeń. Zawsze pytała go, jak mu idzie, niemal po każdych zajęciach rozmawiała o jego postępach z nauczycielką, a potem woziła go na różne konkursy.

      – Państwa syn ma prawdziwy talent – mówili jej ludzie, więc idąc za ciosem, kupili mu z ojcem używaną perkusję, żeby mógł uczyć się również w domu.

      – Tylko żadnego grania przed szóstą rano i po dwudziestej drugiej! – powiedział ojciec, wręczając mu pałeczki. – Już i tak się boję, że mogę ogłuchnąć. Chciałbym się przynajmniej wysypiać.

      Adam zapewnił, że nie będzie sprawiał trudności, i z błyskiem w oku chwycił pałeczki. Perkusja w domu była spełnieniem jego marzeń. Do późna oglądał swój zestaw i z namaszczeniem dotykał instrumentów. Może nie były najlepszej jakości, ale mimo wszystko czuł się tak, jakby wygrał los na loterii. Rozpromieniony siadał na stołku i rytmicznie uderzał w talerze i bębny. Dźwięki niosły się po pokoju, a on wpadał w swego rodzaju trans. Granie w domu było znacznie przyjemniejsze od ćwiczeń w domu kultury. Nawet pomimo gorszej akustyki.

      Od tamtej pory ćwiczył jeszcze częściej i bardziej sumiennie. Dzięki systematyczności i samodyscyplinie szybko przerósł umiejętnościami rówieśników i w wieku trzynastu lat dołączył do niedużego, lokalnego zespołu, który zawsze podziwiał. Chłopcy grali rock, który wtedy najczęściej wybrzmiewał mu w duszy. To właśnie z nimi zagrał pierwsze koncerty i kilkukrotnie pojechał na występy do innych miast, podczas których chyba jeszcze bardziej zakochał się w muzyce. Wychodzenie ze swoją sztuką do ludzi było o niebo przyjemniejsze niż żmudna nauka w czterech ścianach. Te СКАЧАТЬ