Wszystko zaczyna się od marzeń. Marcin Pałasz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wszystko zaczyna się od marzeń - Marcin Pałasz страница 3

Название: Wszystko zaczyna się od marzeń

Автор: Marcin Pałasz

Издательство: PDW

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия: To lubię

isbn: 9788382089950

isbn:

СКАЧАТЬ na nią, ale zwolnił kroku. – No dobra, możemy iść wolniej.

      Podczas marszu plecak obijał mu się trochę o plecy. Ten stary zegar wcale nie był taki lekki, jaki się wydawał! A w dodatku był okropnie kanciasty.

      Maciek przystanął, zdjął plecak, otworzył go i przyjrzał się ich zdobyczy. Tomek i Asia stali tuż przy nim.

      – W ciemnościach wyglądał inaczej – Tomek powiedział to półgłosem, prawie szeptem, sam nie wiedział czemu. – A może go nakręcimy, co?

      – Przecież tam nie ma żadnych kółek ani sprężynek! – zdziwił się Maciek. – Co z tego, że jest pokrętło, skoro do niczego nie jest przymocowane?

      – A jeśli to naprawdę bomba? – spytała Asia niespokojnie i na wszelki wypadek schowała się za pień najbliższego drzewa. – Poza tym jestem głodna!

      – Oj tam, nie marudź – mruknął Maciek, ostrożnie wyciągając zegar z plecaka i stawiając go na ziemi. Wraz z Tomkiem przyklęknęli przy nim i raz jeszcze przyjrzeli się drewnianemu pudełku. Teraz, w świetle zimowego słońca, które akurat wyszło zza chmur, widać było złote iskierki, jakby zatopione w lakierze pokrywającym drewno. Zaś samo pokrętło, mimo że faktycznie nie było połączone z żadnym mechanizmem, aż się prosiło o to, by je przekręcić.

      – Ciągle gadacie o tym starym zegarze – marudziła Asia, wychodząc zza drzewa. – A ja naprawdę jestem głodna! Chciałabym, żeby z nieba spadł mi wspaniały tort, taki wielki, jak ten na weselu cioci Krysi!

      – Jak możesz mówić o jedzeniu, skoro mamy tu coś takiego?! – prychnął Tomek. Trochę niepewnie dotknął pokrętła, ale po chwili chwycił je mocno palcami i przekręcił.

      – I w ogóle chciałabym, żeby każdemu spadł taki tort – ciągnęła Asia, przełykając ślinę na samo wspomnienie tamtego wspaniałego, weselnego tortu. – To znaczy każdemu, kto jest głodny…

      Tuż po przekręceniu pokrętła w zegarze coś brzęknęło, a potem zadzwoniło – zupełnie jakby ktoś uderzył łyżeczką w szklankę.

      – Patrzcie! – wykrzyknął Tomek i z wrażenia aż usiadł na liściach. – Wskazówka sama przestawiła się na jedynkę!

      – I nic nie wybuchło, dzięki Bogu – sapnął Maciek, przyglądając się zegarowi. Rzeczywiście, koniec czarnej, długiej wskazówki sam z siebie przestawił się na cyfrę „1”.

      Wszyscy troje unieśli głowy, gdy skądś z góry dobiegł ich coraz głośniejszy świst, a zaraz potem coś spadło tuż obok. Plasnęło o ziemię, ciapnęło, a na twarzach poczuli mokre bryzgi. Prawie jak podczas deszczu! Tyle że żaden deszcz nie padał, a te dziwne ciapki były… słodkie.

      – Nie, nie wierzę własnym oczom! – wrzasnął Tomek, podrywając się z ziemi. – Słuchajcie, przecież to jest… Nie, to nie może być prawda!

      – A już myślałem, że to ja mam przywidzenia – rzekł Maciek drżącym głosem, odsuwając się od zegara. – Co to ma być?!

      – Tort truskawkowy! – wykrzyknęła Asia, oblizując się ze smakiem i nachylając się nad tym czymś, co spadło prosto z nieba. – Hurra!!!

      Faktycznie. Tuż obok nich leżał trochę rozciapany tort truskawkowy, na szczycie którego niepewnie chwiały się wykonane z cukru figurki weselne, przedstawiające pana młodego i pannę młodą. Tort rozleciał się tylko trochę, więc o pomyłce nie mogło być mowy.

      – Nie rozumiem – bąknął Maciek niespokojnie. – Jak to możliwe? To jakieś czary, czy jak? Skąd tu się wziął, u licha, ten tort?! Przecież nic nie zrobiliśmy!

      – Pewnie nad nami przelatywał akurat samolot, który wiózł tort na jakieś wesele! – rzekła Asia, odrywając palcami kawałek smakołyku. – Mniam, jaki pyszny! Pilot się zmartwi, że zgubił coś takiego.

      – To chyba nie był samolot – mruknął Tomek z napięciem. – Bo przecież właśnie wtedy, gdy nakręciłem ten zegar, Asia mówiła o torcie! To na pewno dlatego!

      – Magiczny zegar?! – zdumiała się Asia, unosząc głowę znad słodkiej, truskawkowo-waniliowej paćki. – Ale super! No to teraz przestawcie zegar na dwójkę i znowu nakręćcie, a ja powiem, że chcę cały tort! Bo ten się trochę rozleciał, gdy walnął w ziemię.

      – Czekaj, Aśka – przerwał jej Maciek, wpatrując się niepewnie w ten dziwny zegar. – To nie tak. Skoro mamy zegar, który spełnia życzenia, to mamy tylko pięć życzeń, no nie?

      – Chyba masz rację – zgodził się z nim Tomek, patrząc na tarczę zegara. – Tu jest tylko pięć cyferek, a jedną już wykorzystaliśmy.

      – Więc nie traćmy ich na jakieś głupie torty…

      – Głupie?! – oburzyła się Asia. – To jest bardzo dobry i ładny tort! Chyba nawet lepszy niż tamten na weselu cioci Krysi!

marz%20tort.psd

      – Ale teraz wygląda tak, jakby dostał granatem – przerwał jej Tomek. – Ja tego nawet do ust nie wezmę. Dobrze, że nie zleciał nam prosto na głowy. Maciek ma rację, życzenia trzeba wykorzystać jakoś lepiej. I tak już jedno straciliśmy.

      – Zgadzam się – westchnął oszołomiony Maciek, zawahał się, po czym wstał z ziemi i otrzepał spodnie. – Teraz pójdziemy do swoich domów, a potem przyjdźcie do mnie, dobrze? Wtedy spokojnie zastanowimy się, jakie życzenie powiemy następnym razem. Bo jeśli nie wrócę do domu za piętnaście minut, to rodzice dadzą mi szlaban na co najmniej tydzień…

plamki.psd

      Asia rozejrzała się po ścianach pokoju Maćka, na których wisiały plakaty przedstawiające znanych piosenkarzy i bohaterów najnowszych gier komputerowych. Zaczynało jej się nudzić.

      – Słuchajcie! – rzekła w końcu. – Od godziny siedzimy tutaj, siedzimy i nic nie możecie wymyślić! Przecież mamy taki cudowny, magiczny zegar! Może dostanę chociaż jakąś wspaniałą lalkę, co?

      Tomek i Maciek wytrzeszczyli oczy i spojrzeli na siebie.

      – Lalkę?! – prychnął Maciek. – Daj spokój z lalką! Sama widziałaś, co się dzieje na ulicach! Ledwo udało nam się dojść do domu! Wszędzie leżą rozpaćkane torty! Auta nie mogą jeździć, ludzie się na tym ślizgają…

      – Ale psy się cieszą – zauważyła Asia rezolutnie. – Widzieliście, ile zwierzaków zlizywało krem z chodników?!

      – No i co z tego? – skrzywił się Tomek. – Jeszcze im zaszkodzi. Poza tym nie zszedłem na psy, żebym miał zlizywać krem z trawnika. Poczekajcie, włączę radio. Jest szósta, więc zaraz powinny być wiadomości.

      Sięgnął ręką i włączył odbiornik radiowy, który stał na szafce tuż przy łóżku Maćka.

      – Podajemy ostatnie wiadomości – dobiegło z głośnika. – W całym kraju panuje ogromne zamieszanie z powodu tysięcy truskawkowych tortów weselnych, które znienacka СКАЧАТЬ