Ernest Hemingway. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ernest Hemingway - Отсутствует страница 14

СКАЧАТЬ i znajomych o ich obozowe doświadczenia. Po wyzwoleniu wrócił do przestrzeni publicznej język, który po staremu określał dobro i zło, determinował uczciwych i nieuczciwych, wywyższał bohaterów, piętnował kolaborantów i zdrajców, przydając często nowe znaczenia starym etykietom. Tylko jakim sposobem – wiedząc o tym, w jaki sposób Auschwitz się przeżyło, doświadczywszy namacalnie tego, że każda z „uniwersalnych” zasad moralnych była w obozie wyrokiem śmierci dla kogoś, kto chciałby się jej trzymać – mamy się wpisać w kategorię porządnego obywatela, osoby uczciwej, człowieka honoru? Jak uwierzyć, że powracający do łask język wartości moralnych, a może cała etyczna podbudowa aksjologii, nie pęknie znowu przy kolejnym dziejowym wstrząsie? Język wyczerpał się. Dla wielu, jak dla Borowskiego, pękł po raz kolejny, kiedy komunistyczny raj okazał się kolejnym piekłem. Bez porządku języka nie da się zobaczyć świata uporządkowanego, nie sposób określić celów, nie ma wobec tego możliwości zaprojektowania przyszłości – przyszłość nie może więc zaistnieć104. Bez przyszłości pozostaje czekanie na śmierć lub decyzja, by na nią nie czekać.

      Spękany świat

      Na Zachodzie rozpad języka przyniosła już pierwsza wojna światowa: wielkie nadzieje, jakie zachłyśnięte optymizmem modernizacji Europa i Ameryka pokładały w rozwoju technologicznym, spaliły na panewce, gdy okazało się, że maszyny – wysławiane w wierszach, przedstawiane na obrazach, inspirujące dźwięki nowoczesnej muzyki – posłużyły stworzeniu supermaszyny: machiny wojennej o niespotykanej dotąd mocy niszczącej. Kolejne rewolucje przemysłowe, które miały przynieść człowiekowi dostatek i rozwiązać wszystkie jego materialne problemy, dały początek nowoczesnemu przemysłowi zbrojeniowemu: od projektów służących inżynierii wojskowej, transportowi i logistyce po uzbrojenie – nowoczesne działa, samoloty bojowe, okręty nawodne i podwodne, czołgi i transportery opancerzone, broń automatyczną i gazy bojowe. Wojna „sprawiedliwa” stała się szybko pustym pojęciem: kiedy zabrakło już miejsc, które nie byłyby wojną ogarnięte, kiedy nie było już dokąd uciekać, straty wśród ludności cywilnej (zawsze ponoszącej koszty wojny) osiągnęły zawrotną skalę. Żołnierz dawno już przestał być rycerzem: etos oparty na kodeksie honorowym, bazujący na założeniu konfrontacji dwóch przeciwników, z których jeden okazywał się lepiej wyszkolony, bardziej wytrzymały i zwyciężał przeciwnika dzięki swoim przymiotom, stracił całkowicie znaczenie. Na frontach pierwszej wojny światowej, kiedy tysiące ludzi w okopach umierały od zatrucia całkiem bezosobowym iperytem czy ginęły od odłamków pocisków wystrzelonych z dział odległych o wiele kilometrów od celu, technologia, wszedłszy w mariaż z ekonomią, wchłonęła człowieka. Zredukowany do roli trybiku w maszynie, człowiek stał się mechanizmem służącym do obsługi innych mechanizmów zarówno na polu bitwy, jak i w fabryce. Wielka Wojna, kataklizm o niewyobrażalnej dotąd skali, zebrała straszliwe żniwo: 37,5 miliona zabitych, zaginionych i rannych żołnierzy, niezliczone ofiary wśród ludności cywilnej. Same działania wojenne kosztowały ponad 60 miliardów dolarów, a zniszczenia, jakie one za sobą pociągnęły, nie zostały nigdy w pełni oszacowane. Trauma Wielkiej Wojny przyniosła Europie Zachodniej to, co dopiero druga wojna światowa spowodowała w Europie Wschodniej: wyczerpanie się języka, który stanowił aż do 1914 roku elementarny budulec metanarracji tkwiącej u podstaw cywilizacji. Narracyjne spoiwo, które czyniło świat zrozumiałym i logicznym, przestało istnieć i przekształciło się w „dada”, bezsensowny bełkot, niezdolny do posklejania rzeczywistości w całość. Człowiek Zachodu, przeszedłszy piekło wojny, widział świat tak, jak pokazał go Pablo Picasso w 1937 roku.

      Autor: Papamanila, źródło: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Mural_del_Gernika.jpg

      Przedstawiony mural to reprodukcja olejnego obrazu, który artysta namalował w hołdzie ofiarom zbombardowanej przez Luftwaffe baskijskiej Guerniki i jedna z najbardziej sugestywnych form symbolicznego przekazu niewypowiadalnego, niemożliwego do zamknięcia w zrozumiałych, przedwojennych kategoriach doświadczenia rozpadu niegdyś (pozornie) spójnej rzeczywistości. Ciemności, która zapadła, kiedy światłość i cień przestały być już rozróżnialne, nie rozprasza mizerne sztuczne słońce – wielka zdobycz postępu – elektryczna żarówka. Technologia, niegdyś światło nadziei, okazała się błędnym ognikiem, który zaślepiwszy ludzkość, wprowadził ją w mrok. Jednak nawet ciemność nie jest tu jednolita. Obraz sprawia wrażenie strzaskanego lustra, połamanej układanki, w której żadna część nie pasuje do innej, bo strzaskane lustro odbija strzaskany świat: nie można go już poukładać z fragmentów, które przetrwały katastrofę. Z kawałków można wyczytać kres: umierający wojownik dzierży w dłoni pęknięty miecz; kobieta z martwym dzieckiem w ramionach wykrzykuje swoją rozpacz ku niesłyszącemu niebu; mężczyzna wznosi ku nieistniejącemu Bogu ręce w błagalnym geście; inni w chaotycznej ucieczce próbują oświetlić sobie drogę naftową lampką, której płomień – choć mdły i niezdolny, by przebić mrok – daje nadzieję. Z ciemności wyłaniają się potwory: zwierzęce hybrydy, elementarne instynkty, które dominują nad koszmarną sceną chaosu, przerażenia i zniszczenia, tratując wszystko i wszystkich na swej drodze. Kosmos odzwierciedlony w spękanym lustrze Picassa rozpadł się na zawsze – i to właśnie kosmos Hemingwaya105.

      Zagubieni pośród fiesty

      Kiedy więc Gertruda Stein wypowiada ostre zdanie pod adresem Ernesta Hemingwaya i całego jego pokolenia, zwraca się bezpośrednio do człowieka, który sam walczy o sens swojej rzeczywistości, o posklejanie świata roztrzaskanego jak lustro potężnym ciosem wojennego doświadczenia. Rozczarowany i sfrustrowany Hemingway ze złością odrzuca „całą tę gadkę o straconym pokoleniu i wszystkie zafajdane, proste etykietki”, jednak wkrótce odwoła się do rozmowy ze swoją mentorką, czyniąc słowa, które tak bardzo go zabolały, mottem swojej powieści Słońce też wschodzi. „Wy wszyscy jesteście straconym pokoleniem”, mówi Gertruda Stein, ale przecież, jak zauważa Eklezjastes, twórca drugiego, równoległego epigrafu, „pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy. Słońce wschodzi i zachodzi i na miejsce swoje spieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi”. Przyjdą kolejne generacje, które z nową energią i wiarą będą budować codzienność, a potem także i one odejdą, by zastąpiły je następne. Nieustanny, niezależny od ludzkich dążeń cykl natury w wizji Eklezjastesa relatywizuje wypowiedź Stein, bo – po pierwsze – czymże jest jedno pokolenie wobec wiecznego kosmicznego porządku, a po drugie – jak sam Hemingway zauważa w swoich wspomnieniach – każde pokolenie, także pokolenie Gertrudy Stein, jest w pewnym sensie „stracone”.

      Zestawienie słów poetki z refleksją Eklezjastesa w podwójnym motcie nie kończy wszelako intelektualnego dialogu Hemingwaya z Gertrudą Stein. Wręcz przeciwnie – stanowi faktyczny wstęp do tego, co amerykański twórca ma do powiedzenia o skutkach wojennej traumy. Sformułowanie: „Wy wszyscy jesteście straconym pokoleniem” nabiera bowiem innego sensu w kontekście powieści odczytywanej nierzadko jako powieść z kluczem, która w całości oscyluje wokół idei zagubienia/zgubienia się/pogubienia się, czyli sytuacji, kiedy wyczerpał się język pozwalający rozumieć wskazówki, a w ciemnościach rozbitego na kawałki świata nie sposób dostrzec „znaków drogi”. „Stracone pokolenie” to w powieści pokolenie zagubione, zdezorientowane, niezdolne do tego, by nazwać własne cele. Jeżeli bowiem „drogowskazy” przestają być czytelne, to przestają znaczyć; kiedy pamięta się o tym, że te dawniej czytelne wskazały drogę prowadzącą do bezmiaru cierpienia, nie sposób podjąć decyzji o tym, dokąd СКАЧАТЬ



<p>104</p>

Zob. np. Martin Heidegger, Bycie i czas (Warszawa: PWN, 2016). Zob. także: Jean Paul Sartre, Byt i nicość (Zarys ontologii fenomenologicznej) (Kraków: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2007).