Название: Dziedzictwo
Автор: Graham Masterton
Издательство: PDW
Жанр: Ужасы и Мистика
Серия: horror
isbn: 9788380629271
isbn:
– Oczywiście, że nie.
– Nie mów mi, że nie – naciskałem. – Wiem, kiedy jesteś zdenerwowana. Spędziliśmy całe popołudnie, oglądając lwy, zebry, tresowane słonie i papugi, a ty nie powiedziałaś ani słowa. Nie powiedziałaś nawet, jak cholernie nudne wydało ci się to wszystko.
– To nie jest nudne – odcięła się Sara. – Nigdy nie mówiłam, że jest nudne.
– W ogóle niczego nie mówiłaś.
Pochyliła się z zawziętym wyrazem twarzy.
– Nie rozumiem, co mi się mogło przydarzyć – rozważała. – To było jak omdlenie. Utrata przytomności na krótką chwilę. Od trzeciej klasy nie mdlałam w taki sposób.
Wyprostowałem się na krześle.
– Może to był jakiś rodzaj autosugestii. Grant powiedział ci, żebyś patrzyła na tamtą twarz, i jakaś twoja podświadoma myśl okazała się hipnotyczna, a więc przez minutę albo dwie byłaś naprawdę zahipnotyzowana. Autohipnoza, a nie prawdziwa hipnoza. Chyba nie wierzysz, że twarz z drewna wyrzeźbiona na krześle może rzeczywiście…
– Czy ty wiesz, co mówisz? – zapytała Sara. – Mówisz, że zostałam tak omamiona przez ten mebel, że stałam tam z otwartymi ustami jak wiejski głupek, a Grant bez przeszkód wsiadł do ciężarówki i odjechał. To właśnie masz na myśli.
– W porządku – odrzekłem – tak właśnie myślę.
– Ale to jest niemożliwe, Ricky. Takie rzeczy się nie zdarzają.
– Muszą się zdarzać. To znaczy chcę powiedzieć, że… cóż… to się zdarzyło.
– Nie w taki sposób, jak próbujesz zasugerować.
– No a w jaki sposób? Rozpylił gaz o nazwie „lekceważ mnie” i rozpłynął się w chmurze dymu?
Sara nie odpowiedziała. Pociągnąłem łyk piwa i patrzyłem na nią. Bez przerwy nawijała na palce końce włosów.
– Posłuchaj – powiedziałem łagodnie – co usiłujesz mi powiedzieć?
Zawahała się, szukając odpowiednich słów, aby wyrazić to, co czuła.
– Próbuję ci powiedzieć, że przyczyną było krzesło. Ma w sobie jakąś moc.
– Moc?
– Nie nabijaj się ze mnie, Ricky. Naprawdę wierzę, że jest w tym krześle coś, co spowodowało, że straciłam przytomność, gdy Grant odjeżdżał z podjazdu.
– Rozumiem – pokiwałem głową.
Poczułem przygnębienie. Przecież, obojętnie jak bardzo dziwne było to, że Grant zdołał opuścić podjazd, a ona tego nie zauważyła, musiało być jakieś racjonalne wytłumaczenie tej sprawy. Może sprawiło to napięcie przedmiesiączkowe Sary. Może Grant wypróbował na niej jakiś rodzaj magicznej sztuczki – „teraz mnie widzisz, a teraz mnie nie widzisz”. Jednakże Jonathan również nie widział odjazdu Granta, no a chłopiec nie cierpi przecież na npm.
– Jonathanie, czy gdy ten pan odjechał, ty naprawdę tego nie widziałeś? Może choć cokolwiek pamiętasz? – zapytałem.
Jonathan gryzł bułkę jak królik z dziecięcej bajki.
– Jonathanie, co się zdarzyło, kiedy pan Grant odjeżdżał? Chcę, żebyś przypomniał sobie, co się wtedy zdarzyło. Pomyśl – poprosiłem raz jeszcze.
Chłopiec powoli odłożył bułkę. Potem obrócił się i popatrzył na mnie z wyrazem twarzy, który naprawdę mnie przeraził. Wyniosłe, zimne i nieskończenie srogie spojrzenie, jak gdyby był bezwzględnym starcem, którego okrucieństwo i determinacja w jakiś sposób zostały wyzwolone przez moje pytanie. Prawie natychmiast jednak jego twarzyczka złagodniała i po policzkach zaczęły płynąć łzy. Sara wyciągnęła ręce i wzięła go w objęcia.
– W porządku, kochanie – powiedziała, głaszcząc jego włosy. – Nie przejmuj się. Nie musisz myśleć o tym, co się wydarzyło, jeśli nie chcesz. – Potem popatrzyła na mnie i rzekła: – Zobacz, co zrobiłeś.
– Niczego nie zrobiłem – zaprotestowałem. – Powiedziałem mu tylko, żeby przypomniał sobie, co się wydarzyło w momencie, kiedy Grant odjeżdżał spod naszego domu. Co w tym takiego strasznego?
– On nie chce o tym myśleć i tyle.
Wydałem z siebie długie, wściekłe westchnienie.
– Jezus Maria! Jakiś facet dokonał na moim podjeździe magicznego zniknięcia. Moja żona i syn byli jedynymi świadkami. Czy któreś z was powie mi, co się, do diabła, wydarzyło?!
Jonathan podniósł głowę znad ramienia Sary. Jego oczy były pełne łez.
– Widziałem ciebie, tato – wyszeptał.
– Co to znaczy, że widziałeś mnie? Nie mogłeś mnie widzieć. Byłem w domu, rozmawiałem przez telefon.
– Ale ja cię widziałem, tatusiu.
– Kiedy? Kiedy mnie widziałeś?
Sara objęła Jonathana jeszcze bardziej czule.
– Nie mów nic więcej, kochanie – rzekła do niego, a we mnie wbiła ognisty wzrok.
– Tata siedział na krześle – powiedział Jonathan. – Siedziałeś na krześle, ale wyglądałeś śmiesznie.
– Śmiesznie?
– Widziałem tylko twoją górną część. Nogi znikały w szczelinie z tyłu krzesła. Próbowałem powiedzieć ci, żebyś nie zsuwał się za oparcie, ale nie chciałeś mnie słuchać. Uśmiechałeś się do mnie. Byłem przerażony.
Wstałem. Potem znowu usiadłem. Nie przychodziło mi do głowy nic, co mógłbym odpowiedzieć. Jonathan przestał płakać i patrzył na mnie poważnie, z pobladłą buzią. Sara głaskała go po ręce.
– Słuchaj, Jonathanie – stwierdziłem w końcu – wiem na pewno, że byłem w domu i rozmawiałem przez telefon. A więc to, co zdawało ci się, że widzisz, to była tylko twoja wyobraźnia. To było tylko w twojej głowie.
– Jonathan ma rację, Ricky – wtrąciła się Sara.
– Rację? Co rozumiesz przez to, że ma rację? Nie powiesz mi, że też widziałaś, jak ześlizguję się z oparcia krzesła?
Potrząsnęła głową.
– Nie. Jeśli nawet coś widziałam, to nie pamiętam, co to było. Ale wiem, że miałam jakieś przerażające uczucie, kiedy zemdlałam.
Chwyciła się za policzek, jak gdyby przypominając sobie, że ktoś ją uderzył, i popatrzyła na mnie pełnymi łez oczyma. Były to łzy niepewności i strachu.
– Ricky, СКАЧАТЬ