Название: Pogrzebani
Автор: Jeffery Deaver
Издательство: PDW
Жанр: Контркультура
isbn: 9788381695381
isbn:
– Młodziki? – spróbował jeszcze raz Giuseppe.
– Ale to na pewno inna historia.
– Mimo wszystko możesz wyjaśnić, co to znaczy?
Rossi zmarszczył brwi.
– Nie czytałeś? O inicjacjach?
– Raczej nie.
– Częściej bawią się tak na północy. Nie w Kampanii. – Wyciągnął rękę w kierunku miejsca zdarzenia. – Dlatego to nie mógł być taki numer.
– Na czym polega ta zabawa, inspektorze? – włączył się drugi z karabinierów.
– Czytałem, że jest popularna wśród studentów. Nowicjusz krąży po okolicy, a kiedy kogoś zauważy, podjeżdża do niego pod pretekstem pytania o drogę albo rozmienienia pieniędzy. Gdy ofiara jest zajęta, zostaje wrzucona do samochodu, wywieziona wiele kilometrów dalej i wypuszczona. Robi się jej zdjęcia i anonimowo wrzuca do sieci. Owszem, to rodzaj kawału, ale może doprowadzić do obrażeń. Dla jednego chłopaka w Lombardii skończyło się złamaniem kciuka.
– Złamaniem kciuka.
– Tak. I kiedy sprawcy pokażą zdjęcia, zostają przyjęci do uczelnianego klubu.
– Klubu? Nie gangu?
– Nie, nie, nie. Ale powtarzam, to są północne zwyczaje. Nie nasze.
– Może jeszcze nie. Ale porwanie na przystanku autobusowym tu, na takim odludziu, daleko od miasta? To nie ma żadnego sensu.
– Popatrzcie, co znalazłem. – Porucznik karabinierów pokazywał leżące na ziemi euro. – Jak gdyby odliczał drobne na bilet u kierowcy.
Giuseppe podszedł do liny rozpiętej przez Ercolego i popatrzył.
– Faktycznie, może więc jednak chodzi o przestępstwo tego rodzaju.
Spiro przyglądał się im w milczeniu.
– Hm. To zbieg okoliczności. Na pewno. – Massimo Rossi pokiwał głową i ruszył w stronę swojego samochodu.
Karabinier odwrócił się do swojego towarzysza i zaczął się z nim cicho naradzać.
– Massimo, kolega przypomniał mi, że prowadzimy akcję antynarkotykową w Positano. Znasz sprawę?
– Słyszę o niej po raz pierwszy.
– Nie? Operacja jest planowana na kilka dni. Jesteśmy zmuszeni odstąpić ci to porwanie.
Na twarzy Rossiego odmalował się niepokój.
– Ależ ja nie mam czasu na tak poważne dochodzenie.
– Poważne? Studenckie wygłupy? – Giuseppe się uśmiechnął. – Niech na ciebie spadnie cała chwała, przyjacielu. Oficjalnie przepiszę śledztwo na ciebie.
Rossi westchnął.
– No dobrze. Ale masz u mnie dług.
Kapitan puścił do niego oko, po czym karabinierzy wsiedli do radiowozu i odjechali.
Spiro odprowadził ich wzrokiem.
– Te narkotykowe sprawy w Positano zostały umorzone dwa miesiące temu – rzekł do Rossiego.
– Wiem. Gdy tylko o nich wspomniał, wiedziałem, że wygrałem ten mały pojedynek.
Spiro wzruszył ramionami.
– Giuseppe to dobry, rzetelny glina. Ale… wolę pracować z tobą. Wojskowe zasady stanowią tylko dodatkowe utrudnienie.
Ercole zorientował się, że był właśnie świadkiem subtelnej szachowej rozgrywki. Massimo Rossi z jakiegoś powodu chciał zachować nadzór nad śledztwem. Użył więc techniki psychologii odwróconej, starając się wcisnąć śledztwa karabinierowi, który natychmiast nabrał podejrzeń.
Jeśli sprawa z Positano była wyssana z palca, to historia o inicjacjach także.
– Panie inspektorze? – odezwała się Daniela Canton.
Rossi, Spiro i Ercole podeszli do niej.
Pokazała im kawałek kartonu.
– Świeży. Pewnie upuścił to razem z pieniędzmi. I wiatr przywiał go aż tu. Leżał obok papierowych dinarów.
– Karta prepaid do telefonu. – Rossi wyjął z kieszeni foliową torebkę na dowody i wsunął kartę do środka. – Damy do analizy naszym pocztowcom. Coś jeszcze?
– Nie.
– W takim razie zarządzam odwrót. Niech technicy dokładnie zbadają miejsce.
Wrócili na drogę. Rossi spojrzał na Ercolego.
– Dziękuję, strażniku Benelli. Proszę spisać raport i jest pan wolny.
– Tak jest. Cieszę się, że mogłem pomóc. – Skinął głową prokuratorowi.
– Oczywiście nie możemy zakładać, że dinary i karta do telefonu należą do ofiary – zwrócił się do Rossiego Spiro. – Prawdopodobnie. Ale niewykluczone, że to napastnik był niedawno w Libii.
– To niemożliwe – powiedział bardzo cicho Ercole Benelli. Wpatrywał się w ławkę na przystanku, tak starą, że pozostała już na niej tylko odrobina farby.
– Co? – warknął Spiro, patrząc na Ercolego, jak gdyby zobaczył go pierwszy raz w życiu.
– Nie zdążyłby pojechać do Libii i pojawić się we Włoszech.
– Co pan wygaduje, do licha? – mruknął Rossi.
– Uciekł z Ameryki w poniedziałek wieczorem i przyjechał tu wczoraj, we wtorek.
– Dość tych zagadek. – Ostry jak nóż głos Dantego Spira przeciął powietrze. – Niech pan wytłumaczy, Benelli!
– To porywacz, ale zamierza ostatecznie zabić ofiarę. Nazywają go Kompozytor. Robi muzyczne wideoklipy z zapisem śmierci ofiary.
Inspektor i prokurator – podobnie jak Daniela – wyglądali, jak gdyby nie mogli wykrztusić słowa.
– Spójrzcie. – Ercole wskazał oparcie ławki pod wiatą.
Na desce wisiał miniaturowy stryczek.
ROZDZIAŁ 11
Przeczytałem we wczorajszych komunikatach Europolu – wyjaśnił wszystkim Ercole Benelli. – Ostrzeżenie z amerykańskiej ambasady w Brukseli. Nie widzieliście?
Spiro posłał mu piorunujące spojrzenie.
– Otóż СКАЧАТЬ