Ostatnia wdowa. Karin Slaughter
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ostatnia wdowa - Karin Slaughter страница 31

Название: Ostatnia wdowa

Автор: Karin Slaughter

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-276-4454-1

isbn:

СКАЧАТЬ złym człowiekiem, który nie potrafił czynić dobra.

      Hurley znowu zamknął oczy. Poduszka zaczęła wilgotnieć od jego łez.

      – Już dobrze. – Will spojrzał na ich splecione dłonie. Hurley ściskał go tak mocno, że zdarta skóra na kłykciach Willa znowu zaczęła krwawić. – Powiedz nam tylko, jak je uratować. Bądź takim człowiekiem, jakiego chce cię widzieć ojciec.

      Hurley spazmatycznie wciągnął powietrze. Łzy ciekły mu jak grochy. Spojrzał nie na Willa, lecz na Amandę, a gdy poruszył wargami, w szczęce coś mu przeskoczyło z cichym chrupnięciem.

      – Ghh… – Hurley zmarszczył twarz z wysiłku. Nie mógł ułożyć warg, by wypowiedzieć słowo. – Gaa…

      – Gilder? Gwinnett? Gordon? – Po trzeciej nazwie hrabstw Amanda dała za wygraną i zajrzała do torebki. – Mam kartkę i długopis, możesz to napisać.

      – Waa… – Hurley wyrwał dłoń z uścisku Willa . – W… Waaah… – zirytowany nie dawał za wygraną.

      Will przysunął się i wytężył słuch.

      – Wa… – Hurley złapał ramę łóżka i potrząsnął nią wściekłe. – Wal się.

      ROZDZIAŁ SZÓSTY

NIEDZIELA, 4 SIERPNIA, GODZINA 14:13

      Faith obijała sobie kość ogonową o plastikowe siedzenie w tylnej części śmigłowca. Czuła się jak uwięziona we wnętrzu przeładowanej pralki. Słońce rozgrzewało metalowy korpus hueya. Po lewej stronie z szeroko rozstawionymi nogami siedziało sześciu potężnych mężczyzn w uniformach SWAT uzbrojonych w karabiny AR-150. Mieli ramiona jak pnie drzew i srogie miny. Byli źli i gotowi do akcji.

      Na razie jednak czekali, bo na szpitalnym lądowisku pierwszeństwo miały helikoptery lotniczego pogotowia ratunkowego. W śmigłowcu panował nastrój przedłużającej się męki oczekiwania. Komandosi byli gotowi do akcji, pragnęli jak najszybciej wyskoczyć z ciasnego wnętrza, lecz tak się stanie dopiero w chwili lądowania, a milczenie pilota w masywnych słuchawkach stawało się nie do zniesienia. Mimo trzasków Faith wytężała słuch. Tylko Maggie i Amanda zdjęły słuchawki i odbywały prywatną rozmowę, krzycząc sobie do ucha. Amanda wyglądała na wściekłą, co byłoby zrozumiałe, gdyby ktoś jej nie znał. Ona nigdy nie wyglądała na wściekłą. Zwykle w środku burzy zachowywała spokój.

      A było wiele powodów do wściekłości.

      Will został na oddziale ratunkowym. Ani śladu Sary. Nie wiadomo, kim są jej porywacze, dlaczego podłożyli bomby, co jeszcze planują.

      Piętnaście potwierdzonych ofiar śmiertelnych. Trzydzieści osiem osób rannych. Zamordowani policjanci. Zamordowani strażnicy. Zastępczyni szeryfa umarła na stole operacyjnym.

      – Ewakuowali połowę budynków w kampusie. – Głos Maggie rozległ się znowu w słuchawkach. Brzmiał, jakby mówiła w metalowej puszce. – Pierwsza bomba wybuchła na piątym poziomie parkingu przy Lowergate East. Spowodowała zawalenie się dachu. Druga była znacznie większa. Umieszczona na poziomie minus jeden, przytwierdzona do głównej kolumny nośnej w taki sposób, by wszystko się zawaliło.

      – To nie była eskalacja! – krzyknęła Amanda. – To sposobność.

      Maggie wskazała słuchawki. Linia nie była bezpieczna.

      – Mamy pozwolenie na lądowanie – poinformował pilot.

      Śmigłowiec zanurkował ostro i pomknął w stronę kampusu. Żołądek podszedł Faith do gardła. Nie z powodu gwałtownego obniżenia wysokości, ale na widok leja po wybuchu na parkingu.

      W powietrzu unosił się dym. Faith naliczyła sześć wozów strażackich walczących z osobnymi pożarami. Ziemię pokrywała warstwa szklanych odłamków i kawałków betonu. Samochody zdmuchnięte z parkingu siłą wybuchu spadły na sąsiednie budynki jak pociski. Na górze przeszklonego łącznika nad Clifton Road leżała kołami do góry furgonetka, przypominająca umierającego karalucha. Faith zobaczyła buty, dokumenty, metal wygięty jak spinacze do papieru. Przypomniała sobie czasy, kiedy mały Jeremy podkradał jej rzeczy z biurka do zabawy.

      – Kierowca porsche. – Maggie dostała kolejną porcję informacji przez telefon. – To lekarz ze Szpitala Dziecięcego. Uważają, że złamanie kręgów szyjnych nastąpiło po wypadku. Zamachowcy nie chcieli zostawić żadnych świadków. Złe miejsce, zły moment.

      Faith pomyślała o tym, że ten wypadek nie należał do żadnego planu, tylko zdarzył się przypadkowo. Nieszczęsny lekarz pewnie marzył o tym, by położyć się we własnym łóżku, kiedy furgonetka nie zdążyła wyhamować i uderzyła w tył jego auta.

      – Studenci są wywożeni autobusami. – Amanda wskazała kolejkę młodych ludzi z plecakami i walizkami. W białych namiotach odbywała się wstępna ocena stanu pacjentów. Umundurowani stróże prawa kłębili się na betonowym pobojowisku. Strażacy i cywile usuwali gruz, podając sobie wiadra z rąk do rąk.

      Maggie zwróciła się do Amandy:

      – Konferencja prasowa za piętnaście minut. Chcesz tam być?

      – Nie, ale przygotuję komunikat. – Amanda wyjęła notes i zaczę-ła pisać.

      Helikopter zbliżał się do lądowiska, a Faith usiłowała zorientować się w terenie. Znajdowali się nad miejscem zwanym Clifton Corridor. Zniszczony przez bomby parking był usytuowany naprzeciwko szpitala po drugiej stronie ulicy, za trzema budynkami kliniki i Centrum Leczenia Nowotworów, przecznicę od Szpitala Dziecięcego. Jeszcze dalej od akademików i bibliotek po drugiej stronie Clifton.

      Spośród wszystkich miejsc, gdzie terroryści mogli zdetonować bomby, piętrowy parking gwarantował najmniejsze straty. Zabili kilkanaścioro ludzi, ale mogli zabić o wiele więcej.

      To nie była eskalacja.

      Śmigłowiec wylądował twardo. Faith odbiła się od siedzenia.

      – Naprzód! – krzyknął dowódca oddziału SWAT.

      Wyskakiwali szybko, by maszyna zwolniła miejsce następnej karetce lotniczego pogotowia. Faith wyskoczyła z pomocą sanitariusza. Pobiegli do budynku. Drzwi wyjściowe na dach były już otwarte. Na noszach leżał pacjent przypięty pasami. Czekał na następny helikopter. Antyterroryści popędzili schodami w dół z dłońmi zaciśniętymi na kolbach karabinów.

      Oczy Faith łzawiły tak bardzo, że ledwie widziała. Zakasłała. Powietrze było tak gęste, że można je było jeść. Wolała nie wiedzieć, czym oddycha. Zmrużyła oczy, skupiła wzrok na plecach granatowego żakietu Amandy i ruszyła za nią po schodach.

      Piętro niżej powietrze było już czystsze. Schodziły bez zatrzymywania. Rąbkiem bluzki Faith przetarła oczy. Maggie rozmawiała już przez telefon satelitarny. Było jak przedtem. Zbiegając, rzucała przez ramię krótkie komunikaty:

      – Facet, którego Will zastrzelił na miejscu wypadku. Sprawdzili jego odciski palców. Nie ma go w bazie danych. – Przerwała, by posłuchać rozmówcy. – Telefon Roberta Hurleya jest wyczyszczony. Dzwonił tylko na jeden numer. Telefon СКАЧАТЬ