Название: Ostatnia wdowa
Автор: Karin Slaughter
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Крутой детектив
isbn: 978-83-276-4454-1
isbn:
Faith poczuła, że znowu przewraca oczami.
– Dziękuję, szeryfie. – Agent Van Zandt bardziej przypominał Humperdincka niż Westleya. Faith nie ufała mężczyznom w okularach. Ale Van Zandt przynajmniej nie zaklaskał i nie wygłosił długiego wstępu.
Zamiast tego zwrócił się w stronę monitora i powiedział: – Obejrzyjmy wideo. Novak wchodzi jako pierwszy. Widać brak palców w lewej dłoni.
Agent Van Zandt włączył nagranie. Faith pochyliła się na krześle. Wreszcie coś nowego. Dotąd przeczytała wszystkie raporty policyjne, ale nie widziała żadnych materiałów filmowych.
Na ekranie pojawiło się wnętrze banku w pełnym kolorze.
Piątek, 24 marca 2017 roku, godzina 16:03.
Czterej kasjerzy w okienkach. Co najmniej dwunastu klientów w kolejce. Przez cały dzień spory ruch. Ludzie realizowali czeki przed weekendem. Żadnego przeszklenia czy krat przy stanowisku kasjerskim. Podmiejski oddział Wells Fargo pod Macon, gdzie banda Novaka dokonała pierwszego skoku.
Na ekranie wszystko działo się szybko. Faith omal nie przeoczyła Novaka w drzwiach banku, chociaż miał na sobie czarny strój bojowy i kominiarkę na twarzy. Na prawym ramieniu wisiał mu karabin AR-15. Na lewym plecak. W lewej dłoni brakowało mu małego i serdecznego palca.
Strażnik wszedł w kadr po prawej stronie Novaka. To Pete Guthrie, rozwiedziony ojciec dwójki dzieci. Sięgał do kabury po broń, ale AR-15 zwrócił się w jego stronę i Pete Guthrie padł martwy na ziemię.
Ktoś w sali jęknął, jakby oglądał film, a nie prawdziwy koniec czyjegoś życia.
Reszta bandy Novaka wpadła do banku i szybko zajęła pozycje. Sześciu ludzi, wszyscy w identycznych bojowych strojach. Wszyscy wymachiwali AR-15, wszechobecnymi w Georgii jak brzoskwinie. Nagraniu nie towarzyszył dźwięk, ale Faith widziała otwarte usta krzyczących klientów. Po chwili została zastrzelona kolejna osoba, siedemdziesięciodwuletnia babcia sześcioletniej dziewczynki, Edatha Quintrell, która według zeznań świadków za wolno kładła się na podłogę.
– Wojsko – zauważył ktoś.
Nie musiał tego mówić. Było oczywiste, że napastnicy są oddziałem taktycznym. Nie upłynęło dziesięć sekund od wejścia, a już otwierali szuflady kasjerów, odrzucali ukryte pojemniki z farbą, a pieniądze chowali do białych płóciennych toreb.
– Przejrzeliśmy nagrania z czterech poprzednich miesięcy. Chcieli-śmy sprawdzić, czy ktoś nie obserwował banku, ale nic na to nie wskazuje – powiedział Van Zandt. – Spójrzcie na stoper w jego ręce. Do najbliższego posterunku jest dwanaście minut drogi. Najbliższy patrol znajduje się o osiem minut od banku. Novak wie, ile mają czasu. Co do sekundy. Wszystko jest dokładnie zaplanowane.
Napastnicy nie przewidzieli jednak, że jednym z klientów będzie policjant po służbie. Rasheed Dougall, dwudziestodziewięcioletni policjant na co dzień patrolujący ulice, wstąpił do banku w drodze na siłownię. Miał na sobie czerwone spodenki koszykarskie i czarny Tshirt. Faith odnalazła go w prawym dolnym rogu ekranu. Leżał na brzuchu. Nie trzymał rąk na głowie, ale wzdłuż tułowia blisko sportowej torby. Wiedziała, co nastąpi potem. Rasheed wyciągnął z torby miniaturowy pistolet i strzelił najbliższemu napastnikowi prosto w pierś.
Dwa strzały w klatkę piersiową. Tak jak ich szkolili.
Rasheed przetoczył się po ziemi i trafił drugiego napastnika w głowę. Mierzył do trzeciego, kiedy Novak odstrzelił mu dolną połowę twarzy.
Novak wydał się nieporuszony tą nagłą masakrą. Spojrzał na stoper. Poruszył ustami. Z zeznań świadków wynika, że powiedział swoim ludziom:
– Posprzątajcie to, chłopaki.
Czterech mężczyzn postąpiło naprzód. Dwóch ujęło pod ramiona jednego nieżywego kumpla, dwóch drugiego i powlekli ciała ku drzwiom.
Novak zgarnął białe torby z gotówką. Potem wykonał swój zwyczajowy ruch, czyli sięgnął do plecaka. Wzniósł nad głowę bombę rurową, zrobił to tak, by wszyscy ją zobaczyli. Bomba nie była przeznaczona do wysadzenia bankowego skarbca. Novak chciał ją zdetonować, gdy tylko ich auto znajdzie się poza zasięgiem wybuchu. Ale przed wyjściem miał zamknąć drzwi na łańcuch, by nikt stamtąd nie wyszedł.
To był przemyślany plan. W małych miastach brakowało ratowników i innych służb, by poradzić sobie z więcej niż jedną katastrofą w tym samym momencie. Wybuch w banku, ofiary wypadające z wybitych okien i roztrzaskanych drzwi, to największa katastrofa, jaką miejscowi kiedykolwiek zobaczą.
Na ekranie Novak przykleił bombę do ściany. Faith wiedziała, że użył kleju dostępnego w każdym markecie budowlanym. Ocynkowana rura. Gwoździe. Pinezki. Drut. Wszystkie elementy niemożliwe do namierzenia, tak powszechne, jak tylko można sobie wyobrazić. Odwrócił się ku drzwiom. Zaczął wyjmować z plecaka łańcuch i kłódkę.
I nagle runął na ziemię twarzą w dół.
Krew trysnęła mu z ciała jak z deszczownicy.
Niektórzy uczestnicy spotkania wydali z siebie okrzyki radości.
W kadrze pojawiła się kobieta, to Dona Roberts. Mierzyła z colta 1911 w głowę Novaka. Oparła mu stopę na kości ogonowej, by go unieruchomić. Była emerytowaną pilotką samolotu transportowego marynarki wojennej, która akurat przyszła do banku otworzyć konto dla córki.
Miała na sobie sukienkę bez ramiączek i sandały.
Obraz na ekranie znieruchomiał.
– Novak dostał dwie kulki w plecy – powiedział Van Zandt. – Stracił nerkę i śledzionę. Podratowali mu zdrowie z waszych podatków. Telefon, którym miał zdetonować bombę, był w plecaku. Według naszych ludzi pierwszy zbir trafiony w brzuch mógł przeżyć pod warunkiem szybkiej interwencji medycznej. Zbir postrzelony w głowę oczywiście zginął na miejscu. W średnicy trzydziestu pięciu kilometrów nie znaleziono żadnych porzuconych ciał. Żaden szpital nie zgłosił ran postrzałowych zgodnych z opisem. Nie mamy pojęcia, kim są jego wspólnicy.
Novak nie pękł w trakcie przesłuchania.
Nie pękł, ponieważ nie był zwyczajnym bankowym rabusiem. Większość tego typu idiotów aresztowano, zanim zdążyli dokładnie przeliczyć łup. FBI powstało, by powstrzymać ludzi przed napadami na banki. Wskaźnik rozwiązanych spraw sięgnął znacznie powyżej siedemdziesięciu pięciu procent. Napad na bank był głupim przestępstwem z wysokim prawdopodobieństwem niepowodzenia oraz karą dwudziestu pięciu lat więzienia. Wystarczyło podejść do okienka i podać kasjerowi czy kasjerce karteczkę z napisem: TO JEST NAPAD. Machanie bronią, groźby, strzelanie do ludzi oznaczało dożywotnią odsiadkę w więzieniu o zaostrzonym rygorze przy założeniu, że nie dostanie się kary w postaci śmiertelnego zastrzyku.
– A teraz… – Szeryf wrócił i znów klasnął w ręce. Ten facet naprawdę lubił klaskać. – Podyskutujmy to tym, co się stało na tym nagraniu.
Faith sprawdziła wiadomości w apple СКАЧАТЬ