Jezioro Ciszy. Inni. Anne Bishop
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jezioro Ciszy. Inni - Anne Bishop страница 3

Название: Jezioro Ciszy. Inni

Автор: Anne Bishop

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: INNI

isbn: 978-83-66328-03-7

isbn:

СКАЧАТЬ z Dyspozytorni, widziałam ją w centrum ogrodniczym kupującą długi sekator – taki do ścinania gałęzi. A w zeszłym tygodniu usłyszałam, jak głośno ogłasza, że ogrodnictwo to hobby dla kobiet, które nie umieją nic innego, tak więc to nie dla niej.

      W każdym razie byłam żoną Yoricka Dane’a, przedsiębiorcy kombinatora. Nigdy tak naprawdę nie wiedziałam, czym się zajmuje mój mąż. Mówił, że nie mam głowy do interesów. W końcu powiedziałam mu, że nie mam głowy do oszustw. I nagle, po dziesięciu latach małżeństwa, stwierdził, że nie miałam nic wspólnego z obietnicami kryjącymi się w moim imieniu, co w jego języku oznaczało, że nie byłam ani namiętna, ani w żadnym razie seksowna. Zaskakujący był fakt, że niemal dekadę zajęło mu zauważenie, iż mam metr sześćdziesiąt wzrostu i jestem pulchna, a w związku z tym nie mogę tańczyć na rurze, machając wielkimi cyckami, z nogami do samej ziemi. Odkąd dokonał tego odkrycia, postanowił, że potrzebuje kogoś, kto będzie go wspierał. I że z pewnością nie będę to ja.

      W ten oto sposób zostałam właścicielką Kłębowiska. Według historii, którą przekazała mi rodzina Yoricka, gdy pewnego razu nie było co pić, cioteczna prababka Yoricka, Honoria Dane, kobieta w równym stopniu ekscentryczna co rozmarzona, wymyśliła i zbudowała Kłębowisko. Ona i jej bracia otrzymali równe udziały w majątku ojca, które zostały rozdane po dwudziestych piątych urodzinach każdego dziecka. Prababka (nigdy nie słyszałam, żeby ktoś mówił o niej po imieniu) wydała swoją część fortuny na budowę. Miała to być społeczność samowystarczalna. Kłębowisko zaczęło z gracją upadać niemal od chwili, w której prababka zakończyła prace przy nim.

      Kompleks składał się z rozległego dwupiętrowego domu głównego, w którym znajdował się mały, ale w pełni wyposażony apartament dla właściciela oraz dwa apartamenty z prywatną łazienką dla gości. Miał też dużą wspólną kuchnię, jadalnię, bibliotekę, pokój socjalny, biuro właściciela, kilka pustych pokoi, których przeznaczenia nie byłam w stanie określić, oraz duży prysznic poza kuchnią, który mógł pomieścić do czterech osób jednocześnie, o ile nie były one nieśmiałe. Poza budynkiem głównym znajdowały się cztery zestawy domków – po trzy domki w każdym. Odległość od budynku głównego była niewielka i bez problemu można było dotrzeć do niego na piechotę. Każdy domek wyglądał w środku jak kawalerka bez ścian i drzwi, ale z łazienką. No dobrze, łazienki znajdowały się w trzech domkach, które były najbliżej budynku głównego. Pozostałych dziewięciu, tych bardziej prymitywnych, nie ukończono.

      Były tam też akry ziemi, które mogły być wykorzystywane przez… mieszkające tam istoty – sporo miejsca na uprawę żywności lub hodowlę kozy czy dwóch (z powodów, dla których trzyma się kozy). Był nawet kurnik bez kur. Brakowało prawdopodobnie kilku innych rzeczy, ale skoro kury nie płaciły czynszu, mnie nie było stać na renowację ich kwater.

      Ale Kłębowisko miało jedną rzecz, której nie miała wioska Sprężynowo – łatwy dostęp do Jeziora Ciszy, będącego w porównaniu z innymi Jeziorami Palczastymi przemyślanym zbiornikiem wodnym. Na południowym krańcu jeziora znajdowała się publiczna plaża, ja jednak uważałam, że prywatna plaża i dok w Kłębowisku są o wiele ładniejsze.

      Ten, kto negocjował pierwotną umowę dzierżawy gruntu, znał każdą lukę prawną, którą dana osoba może próbować wykorzystać do ponownego zagospodarowania/zmiany przeznaczenia/zmiany czegoś tam na tym terenie. Ale sytuacja była brutalnie prosta: albo dzierżawi się Kłębowisko z jego licznymi budynkami o konkretnym rozmiarze i tyloma akrami ziemi uprawnej (stanowiącej skromny procent jego ogólnej powierzchni), albo nic. Dziedzictwem Dane’ów były budynki i ich zawartość. Grunty te mogły być wykorzystywane wyłącznie na warunkach określonych w umowie dzierżawy.

      I ostatnia informacja: Sprężynowo to ludzka wioska o populacji mniejszej niż trzysta osób. Tak jak większość – jeśli nie wszystkie – wioski w rejonie Jezior Palczastych nie jest kontrolowana przez człowieka. Oczywiście mamy wybranego burmistrza i radę wsi, płacimy też podatki za odbiór śmieci, renowację dróg i podobne rzeczy. Główna różnica polega na tym, że na kontynencie Thaisii miasto kontrolowane przez człowieka to określony kawałek ziemi z konkretnymi granicami, w których ludzie mogą robić, co chcą, a wioski takie jak Sprężynowo nie mają granic. Nie mają takiej odległości od terra indigena. Od tubylców ziemi. Od Innych. Dominujących drapieżników, które kontrolują większość ziemi na świecie i całą wodę.

      Kiedy dane miejsce nie ma granic, tak naprawdę nigdy nie wiesz, co cię obserwuje. Zaskakujące jest to, że od dziesięcioleci nie odnotowano interakcji z żadnym z Innych. Przynajmniej wokół Sprężynowa. Może Inni przyszli, kupili koszulki z napisami „POSPRĘŻYNUJ ZE MNĄ” albo „SPRĘŻYNOWO” i nikt się nie zorientował, ale mimo że wioska straciła jedną czwartą mieszkańców z powodu zeszłorocznego Wielkiego Drapieżnictwa, wszyscy chcieli wierzyć, że Inni są Gdzieś Tam i nie uważają nas za ciekawych – lub kłopotliwych – na tyle, aby na nas polować i traktować jak przekąski.

      To skłoniło mnie do zastanowienia się, czy Inni przyjeżdżają do miasta sezonowo, jako turyści. A to z kolei sprawiło, że zaczęłam myśleć, czy nikt nie zauważał tego, co oczywiste, gdy w niektóre weekendy w sklepach brakowało dodatków do dań takich jak ketchup i sos chili – i że brak sosu chili i keczupu zbiegł się w czasie ze znikaniem ludzi.

      Zapytam o to Aggie, gdy już załatwimy tę sprawę z gałką oczną.

      ROZDZIAŁ 2

GRIMSHAWPONIEDZIAŁEK, 12 CZERWCA

      Funkcjonariusz Wayne Grimshaw jechał w kierunku wsi Sprężynowo. Migające światła radiowozu były ostrzeżeniem dla innych uczestników ruchu, że policjant odpowiada na wezwanie i pędzi w interesach. Syrena milczała, ponieważ jej dźwięk przyciągnąłby uwagę wszystkiego w promieniu kilku kilometrów – a kiedy człowiek przebywał na dzikich terenach, nawet na brukowanej drodze, lepiej było nie ostrzegać tubylców ziemi o swojej obecności.

      Trup zgłoszony w Kłębowisku obok Sprężynowa.

      Sprężynowo. Na śmiejących się bogów, co to w ogóle była za nazwa dla wioski? To brzmiało jak jakiś żart. Tyle że wiedział, że to nie jest żart. Widział tę wioskę na mapie na komisariacie w Bristolu i powiedziano mu, że wezwania od mieszkańców znad Jeziora Ciszy podlegają właśnie pod nich. Do tego dyspozytorka, która była dość rozsądną kobietą, niechętnie go tam wysłała, a wcześniej kumple z komisariatu ostrzegali go, że jeśli będzie musiał odpowiedzieć na wezwanie znad Jeziora Ciszy, ma jak najszybciej załatwić daną sprawę, bo to, co się dzieje wokół jeziora, jest trochę… podejrzane.

      Wioska miała mały posterunek policji, ale jej ulic nie patrolował ani jeden funkcjonariusz. Mieszkańcy w razie potrzeby byli zależni od policji drogowej, która pracowała na komisariacie w Bristolu, a nawet wtedy…

      W ciągu ostatnich kilku miesięcy nie wróciło dwóch policjantów, którzy odpowiedzieli na zgłoszenia ze Sprężynowa. Jeden z funkcjonariuszy został znaleziony w swoim radiowozie, zmiażdżony przez coś tak silnego, że rozpłaszczyło samochód pięściami, łapami czy innymi kończynami. A drugi… Znaleziono większość jego ciała, nie było jednak wiadomo, co spowodowało atak ani dlaczego był on tak brutalny. Oba zgony w przerażający sposób przypominały policjantom drogowym, że w ramach swoich obowiązków jeżdżą przez dzikie tereny, a gdy wysiadają z samochodu, nigdy nie wiedzą, co ich obserwuje.

      Grimshaw СКАЧАТЬ