Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 23

Название: Fjällbacka

Автор: Camilla Lackberg

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Saga o Fjallbace

isbn: 9788381433112

isbn:

СКАЧАТЬ puder w kremie. Na ekranie nieumalowana twarz byłaby jednocześnie blada i zielonkawa. Poczuł ulgę, jakby nałożył maskę, za którą mógł się schować.

      – Skończone, jest pan gotów. Zaraz przyjdzie po pana hostessa. – Charakteryzatorka z zadowoleniem obejrzała swoje dzieło. Christian spoglądał na własne odbicie w lustrze. Maska odpowiedziała mu spojrzeniem.

      Kilka minut później trafił do barku przy wejściu do studia, gdzie przygotowano imponujący bufet śniadaniowy. Christian poprzestał na soku pomarańczowym. Czuł przypływ adrenaliny, ręka mu się zatrzęsła, gdy podnosił szklankę.

      – Zapraszam. – Hostessa kiwnęła ręką. Christian odstawił wypity w połowie sok. Na drżących nogach poszedł za nią do znajdującego się piętro niżej studia.

      – Proszę usiąść – szepnęła, wskazując mu miejsce. Christian usiadł i drgnął, gdy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.

      – Przepraszam, muszę panu przypiąć mikrofon – szepnął mężczyzna ze słuchawkami na głowie. Christian kiwnął głową. W ustach, o ile to możliwe, miał jeszcze bardziej sucho. Sięgnął po stojącą obok szklankę wody i wypił wszystko jednym haustem.

      – Dzień dobry panu, miło mi pana poznać. Czytałam pańską książkę, jest fantastyczna. – Kristin Kaspersen wyciągnęła rękę na przywitanie. Christian po krótkim wahaniu podał jej spoconą dłoń. Pewnie zrobiła na niej wrażenie mokrej gąbki. Podszedł współprowadzący program. Przedstawił się jako Anders Kraft.

      Na stole leżała jego książka. Z tyłu, za ich plecami, ktoś mówił o pogodzie. Mogli rozmawiać tylko szeptem.

      – Mam nadzieję, że pan się nie denerwuje, co? Nie ma powodu, proszę się skupić na nas, a wszystko pójdzie dobrze.

      Christian znów bez słowa skinął głową. Ktoś napełnił wodą jego szklankę. Opróżnił ją w jednej chwili.

      – Za dwadzieścia sekund wchodzimy – powiedział Anders Kraft, mrugając porozumiewawczo. Dzięki emanującym spokojem prowadzącym Christian trochę się uspokoił. Starał się nie myśleć o stojących wokół kamerach, które pokażą go na żywo sporej części Szwedów.

      Kristin zaczęła mówić, patrzyła gdzieś za niego. Christian domyślił się, że są na antenie. Serce waliło mu w piersi, szumiało mu w uszach. Zmusił się do słuchania tego, co mówiła. Po krótkim wstępie padło pierwsze pytanie:

      – Krytycy gratulują panu udanego debiutu literackiego. Również zainteresowanie czytelników Syrenką jest wręcz niezwykłe, zważywszy na to, że jest pan zupełnie nieznanym pisarzem. Jak pan się z tym czuje?

      Głos mu drżał, gdy zaczął mówić, ale Kristin Kaspersen wpatrywała się w niego z takim spokojem, że skupił się na niej, nie na kamerze, którą widział kątem oka. Pierwsze zdania zabrzmiały niepewnie, ale po chwili okrzepł.

      – To oczywiście wspaniałe uczucie. Zawsze marzyłem, żeby zostać pisarzem, ale to, co się teraz dzieje, gdy to marzenie się spełniło i spotkałem się z takim przyjęciem, przeszło moje wyobrażenie.

      – Widać, że wydawnictwo stawia na pana. Pańskie zdjęcia widać na wystawach księgarń. Mówi się, że pierwszy nakład sięgnął piętnastu tysięcy egzemplarzy, a na stronach poświęconych kulturze dziennikarze prześcigają się w porównywaniu pana z najwybitniejszymi twórcami literatury. Nie czuje się pan tym trochę przytłoczony? – Anders Kraft spojrzał na niego przyjaźnie.

      Christian poczuł się pewniej, jego serce znów biło normalnie.

      – To, że wydawnictwo wierzy we mnie i na mnie stawia, oczywiście znaczy dla mnie bardzo wiele. Natomiast porównywanie mnie do innych pisarzy wydaje mi się nieco dziwne. Każdy z nas ma własny sposób pisania. – Poczuł się pewnie. Rozluźnił się jeszcze bardziej, a po kilku kolejnych pytaniach pomyślał, że mógłby siedzieć przy tym stole i rozmawiać w nieskończoność.

      Kristin Kaspersen sięgnęła po coś i podniosła to do kamery. Christian oblał się potem. Sobotnie wydanie „GT”, wytłuszczone nazwisko i słowa: GROŻENIE ŚMIERCIĄ. Jego szklanka była pusta, łykał ślinę, próbując zwilżyć usta.

      – Coraz częściej znani Szwedzi dostają pogróżki. W pańskim przypadku zaczęło się, jeszcze zanim stał się pan znany. Jak pan sądzi, dlaczego?

      Zachrypiał, a po chwili odparł:

      – To zostało całkowicie wyrwane z kontekstu i rozdmuchane ponad miarę. Zawsze znajdą się ludzie zawistni albo mający problemy psychiczne… właściwie nie mam nic do dodania. – Czuł napięcie w całym ciele, dłonie spociły mu się tak bardzo, że musiał je wytrzeć pod stołem o spodnie.

      – Dziękujemy, że przyszedł pan do nas, żeby porozmawiać o zachwalanej przez recenzentów powieści Syrenka. – Anders Kraft przytrzymał książkę przed kamerą i uśmiechnął się.

      Christian poczuł ulgę, gdy zdał sobie sprawę, że to koniec.

      – Dobrze poszło – stwierdziła Kristin Kaspersen, zbierając swoje papiery.

      – Tak, naprawdę dobrze – odparł Anders Kraft, podnosząc się. – Przepraszam, muszę przejść do zdrapki.

      Mężczyzna ze słuchawkami wyplątał Christiana z mikroportu. Mógł już wstać. Podziękował i za hostessą wyszedł ze studia. Ręce jeszcze mu się trzęsły. Weszli po schodach na górę, minęli barek, potem znów w dół, i po chwili znalazł się na dworze, na zimnie. Był kompletnie oszołomiony, w głowie miał mętlik i wątpił, czy jest w stanie zgodnie z umową spotkać się z Gaby w wydawnictwie.

      Wyglądając przez okno taksówki wiozącej go do śródmieścia, zdał sobie sprawę, że stracił kontrolę nad sytuacją.

      – Jak sobie z tym poradzimy? – Patrik spojrzał na lód.

      Torbjörn Ruud nie martwił się ani trochę. Jak zwykle. Zawsze zachowywał spokój, bez względu na to, jak skomplikowane zadanie go czekało. Jako szef sekcji technicznej policji był przyzwyczajony do rozwiązywania najróżniejszych problemów.

      – Będziemy musieli wyrąbać przerębel, spuścić linę i go wyciągnąć.

      – Lód się pod wami nie załamie?

      – Jeśli ludzie będą odpowiednio wyposażeni, nic im nie grozi. Według mnie najgorsze jest to, że możemy wybić dziurę, a gość się odczepi i spłynie z prądem pod lodem.

      – Jak chcecie tego uniknąć? – spytał Patrik.

      – Na początek wybijemy małą dziurę, zahaczymy go i dopiero potem ją poszerzymy.

      – Robiliście już coś takiego? – Patrika to nie uspokoiło.

      – Czy ja wiem… – Torbjörn Ruud musiał się zastanowić. – Chyba nie mieliśmy nieboszczyka, który przymarzłby do lodu od spodu. Pamiętałbym coś takiego.

      Patrik spojrzał tam, gdzie powinno СКАЧАТЬ