Krwawa Róża. Nicholas Eames
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krwawa Róża - Nicholas Eames страница 17

Название: Krwawa Róża

Автор: Nicholas Eames

Издательство: PDW

Жанр: Героическая фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788380626782

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Jaki przydomek? – zapytała.

      – Jaki? Wkrótce sama się dowiesz.

      – A niech mnie, jeśli to nie Bard we własnej osobie!

      Zdyszana po wspinaczce na szczyt wzniesienia Pam podała wujkowi cynowy kubek pełen kawy, który przyniosła, a potem ujęła w obie dłonie własny napitek.

      – Litości – mruknęła. – Ty też? Co ty tu w ogóle robisz? Szukałam cię po całym obozie.

      – Wyszedłem nogi rozprostować – odparł Branigan. – Oczyścić umysł. Pożegnać się.

      – Z czym? Z miastem?

      Leżący na wschód od tego miejsca Ardburg wyglądał jak kupa posępnego kamienia nakrytego kożuchem dymu.

      – Z nim też.

      Na tej wysokości wiatr był wyjątkowo chłodny, dlatego Pam dziękowała losowi za to, że zanim tu wlazła, przywdziała czyjąś kapotę, całkiem niezłą zresztą, obszytą skórą i lamowaną na kołnierzu srebrem. Owinęła się nią teraz szczelniej i obrzuciła spojrzeniem panoramę Obozu Wojowników. Nie umiała sobie przypomnieć większości wydarzeń z minionej nocy (może to i lepiej), ale to, co kołatało się pod jej czaszką (na przykład wylanie połowy flaszki agriańskiego bimbru prosto w zakrwawiony oczodół Alkaina Tora), wydawało się jakimś koszmarem. Wiedziała tylko jedno: tej nocy złamała chyba wszystkie zasady wymyślone przez ojca i przy okazji parę tych, których jeszcze nie wymyślił.

      – Co ci się nie podoba w przydomku Bard? – zaśmiał się Branigan. – Jest niezły. Nie lubisz go?

      – Nie zasłużyłam na niego – wymamrotała.

      – Nie zasłużyłaś? Pam, zabiłaś cyklopa jedną strzałą! Wiesz, ilu strzał ja potrzebowałem, żeby ubić taką bestię?

      – No ilu?

      – Ani jednej! W życiu nie mierzyłem się z pieprzonym cyklopem. Gdybym spotkał takiego w Wyldzie, tak bym spieprzał, że pogubiłbym buty. Poza tym nie umiem strzelać z łuku.

      – To podobnie jak ja.

      Wujek zerknął na nią podejrzliwie.

      – O czym ty mówisz?

      – Spudłowałam. Nie trafiłam w stojącego tuż przede mną potwora wielkości chaty, a w dodatku… – Zamilkła, by sprawdzić, czy są sami na szczycie wzgórza. Byli, ale i tak zniżyła głos do szeptu. – Ugodziłam Różę.

      Branigan opluł się gorącą kawą.

      – Co zrobiłaś?

      – Wpakowałam strzałę w Różę! – wysyczała.

      Spoglądał na nią przez moment w niemym osłupieniu.

      – Zabiłaś Różę?

      – Nie, skąd… – Pam westchnęła ciężko. – Tylko ją drasnęłam. Ale to ona zabiła cyklopa, nie ja.

      – Jak?

      Pam przeciągnęła palcem po gardle, imitując gest podrzynania.

      – Chlasnęła go po tętnicy, a gdy padł…

      – Pamiętam. – Branigan się skrzywił. – Miazga.

      – Miazga – powtórzyła za nim. – A teraz wszyscy mają mnie za jakąś… Sama nie wiem, za kogo mnie mają, ale minionej nocy trzech promotorów próbowało mnie podkupić. Jeden z nich obiecywał, że wystawi mnie za miesiąc w samym Pięciodworze, żebym walczyła jako harcowniczka dla Kruków Burzy! A ja jestem przecież tylko zwykłym bardem! – poskarżyła się na głos. – U licha, nawet nim nie jestem tak naprawdę!

      – Jesteś Bardem – poprawił ją Branigan. Pociągnął łyk kawy, po czym spojrzał w zamyśleniu na północ i zdobiące ją białe szczyty łańcucha górskiego. – Nie mamy wpływu na to, co myślą o nas inni ludzie. Wczoraj stałaś się legendą, Pam. A legendy są jak toczące się kamienie: lepiej usunąć im się z drogi, jeśli ci życie miłe.

      – Czy ty to właśnie wymyśliłeś? – zapytała.

      Wujek uśmiechnął się przebiegle.

      – Ależ skąd. Zwędziłem to powiedzenie twojej mamie.

      Pam wybuchnęła śmiechem, a potem przez dłuższą chwilę wpatrywała się w jego twarz: złamany nos, przyprószoną siwizną brodę, zmarszczki wokół oczu.

      Kiedy on się tak zestarzał?

      – Co? – burknął Branigan, zauważając to spojrzenie.

      – Nic – odparła. – Dzięki.

      – Za co?

      – Za to – rzuciła, wskazując Obóz Wojowników. – Za wszystko. Po tym, jak mama zginęła, tato… jakby się poddał.

      Branigan podrapał się po bliźnie na brodzie.

      – Wiem.

      – Myślałam, że mnie nienawidzi – kontynuowała – ponieważ tak bardzo mu ją przypominam. To musiało być dla niego trudne do zniesienia. Dla ciebie zresztą też. Ale ty zawsze mnie wspierałeś.

      Branigan znów się uśmiechał.

      – Tylko dlatego, że pracowałaś w knajpie – stwierdził, po czym oboje się roześmiali.

      Obóz w dole tętnił życiem. Składano namioty, woźnice pokrzykiwali jeden na drugiego, gdy wozy zaczynały się toczyć błotnistą drogą.

      – Słuchaj… – rzucił w pewnym momencie Branigan. – Mogę cię o coś prosić? Uważaj na siebie. Obowiązkiem barda jest uważna obserwacja walk, nie branie w nich udziału. Bard nigdy nie walczy – powtórzył, a w jego ton wkradł się smutek. – Właśnie sobie przypomniałem… – Odstawił kubek na ziemię i wsunął dłoń pod opończę, by wyjąć metalowy cylinder długi jak dłoń Pam.

      Zasępiła się na ten widok.

      – Skąd to masz?

      – Nieważne – zbył ją. – To, że Baśń nie wyrusza przeciw hordzie z Brumalu, nie oznacza jeszcze, że nie grozi ci niebezpieczeństwo. Ile wiesz o przeszłości Róży?

      – Prawie wszystko – zapewniła go Pam.

      – Wszystko, o czym mówią pieśni, chcesz powiedzieć. Czyli wiesz o cyklopie, bo to wszyscy wiedzą, i słyszałaś o pojedynku z księciem centaurów. Wiesz, że spaliła piracką flotę w Wolnym Porcie i poprowadziła ocalonych z Castii do bitwy przeciw Ostatniemu i jego hordzie. Ale czy jest ci wiadome, że Baśń to nie jej pierwsza grupa? A raczej nie ta СКАЧАТЬ