Название: Nóż
Автор: Jo Nesbo
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
Серия: Harry Hole
isbn: 9788327159571
isbn:
Oko patrzyło na niego przez krater.
– Jesteś gotowa, ukochana?
– Nie nazywaj mnie tak – wyjęczała, bardziej błagalnie niż rozkazująco. – I nie mów o nożu…
Svein Finne westchnął. Dlaczego ludzie tak się boją noża? Nóż był pierwszym narzędziem ludzkości, mieli dwa i pół miliona lat na przyzwyczajenie się do niego, a mimo to niektórzy wciąż nie potrafili dostrzec piękna w tym, co pozwoliło im na zejście z drzew. Polowanie, schronienie, uprawa roli, jedzenie, obrona. Nóż potrafił zarówno odbierać życie, jak i je dawać. Jednego nie można było oddzielić od drugiego. Tylko ci, którzy to rozumieli i umieli ponieść konsekwencje swojego człowieczeństwa, swojego pochodzenia, potrafili wielbić nóż, bać się go i go kochać. Znów dwie strony tego samego medalu.
Svein Finne podniósł wzrok. Na noże leżące tuż obok na blacie, gotowe do użytku. Do tego, aby spośród nich wybierać. Wybór odpowiedniego noża do danej pracy miał ogromne znaczenie. Te noże były dobre, zdatne do użytku, doskonałej jakości. Ale oczywiście brakowało im tego, czego Svein Finne szukał w nożu. Osobowości. Ducha. Magii. Zanim ten wysoki, młody policjant z krótkimi sterczącymi włosami wszystko zniszczył, Svein Finne miał piękną kolekcję dwudziestu sześciu noży.
Najpiękniejszy wśród nich był puginał jawajski. Długi, cienki i asymetryczny, niczym wijący się wąż z rękojeścią. Czyste piękno, jak kobieta. Może nie był zbyt skuteczny w użyciu, lecz posiadał charakterystyczną zarówno dla węża, jak i dla pięknej kobiety zdolność hipnotycznego oddziaływania. Skłaniał ludzi do robienia dokładnie tego, co im się kazało. Najskuteczniejszą morderczą bronią w całej kolekcji był natomiast rampuri, ulubieniec indyjskiej mafii. Biło od niego zimno, jakby wykuto go z lodu – tak brzydki, że aż fascynujący. Za to karambit, mający kształt tygrysiego pazura, łączył w sobie skuteczność i piękno, choć może nieco zbyt wyzywające, kojarzące się z trochę za mocno umalowaną dziwką w zbyt obcisłej sukience z za głębokim dekoltem. Svein Finne nigdy tego nie lubił. Lubił, żeby były niewinne. Dziewicze. Najlepiej proste. Takie jak jego ulubieniec z kolekcji – fiński nóż puukko z rękojeścią z jakiegoś orzechowobrązowego gatunku drewna, bez żadnej gardy, z krótkim ostrzem z pojedynczym żłobkowaniem i leciutko uniesionym czubkiem. Finne kupił puukko w Turku, a dwa dni później z jego pomocą przemówił do rozumu pulchnej osiemnastolatce, która pracowała całkiem sama na stacji benzynowej Neste pod Helsinkami. Już wtedy zaczął – jak zawsze, gdy miał jakieś seksualne oczekiwania – trochę się jąkać. Nie było to oznaką braku kontroli, raczej przeciwnie, po prostu działała dopamina. I efekt potwierdzenia tego, że po siedemdziesięciu siedmiu latach życia jego moc pozostawała równie silna. Od wejścia na stację do wyjścia minęło dokładnie dwie i pół minuty; w tym czasie zdążył przyprzeć dziewczynę do lady, rozciąć i ściągnąć z niej spodnie, zapylić ją, zabrać jej dowód osobisty, zanotować imię – Maalin – nazwisko i adres. Dwie i pół minuty. Ile sekund trwało samo zapylenie? Stosunek szympansów trwa przeciętnie osiem sekund, podczas których obie małpy są bezbronne w świecie grożących im zewsząd drapieżników. Goryl, ponieważ ma mniej naturalnych wrogów, może rozciągnąć przyjemność do minuty. Ale zdyscyplinowany mężczyzna we wrogim kraju musi poświęcić rozkosz w imię wyższego celu: rozmnażania. Podobnie więc jak napad na bank nigdy nie powinien trwać dłużej niż cztery minuty, tak zapylenie w miejscu publicznym nigdy nie powinno przekroczyć dwóch i pół. Ewolucja przyzna mu słuszność, to jedynie kwestia czasu.
Ale teraz, tutaj, znajdowali się w bezpiecznym otoczeniu. Poza tym do żadnego zapylenia nie dojdzie. Nie żeby nie miał ochoty – owszem, miał. Ale tym razem kobieta zostanie spenetrowana nożem; próba zapłodnienia, która i tak nie mogła skutkować potomstwem, byłaby kompletnie pozbawiona sensu. Człowiek zdyscyplinowany powinien oszczędzać swoje nasienie.
– Muszę nazywać cię ukochaną, skoro jesteśmy zaręczeni – szepnął Svein Finne.
Popatrzyła na niego oczami pociemniałymi ze strachu. Czarnymi, tak jakby już zgasły. Jakby już nie było światła, od którego należało się odcinać przez zamknięcie powiek.
– No tak, bo przecież jesteśmy zaręczeni. – Zaśmiał się cicho i przycisnął grube wargi do jej warg. Odruchowo wytarł jej usta rękawem flanelowej koszuli, aby nie pozostawić najmniejszego śladu śliny. – A oto co ci obiecałem… – powiedział, przesuwając dłonią między jej piersiami w stronę brzucha.
3
Harry się obudził. Coś było nie tak. Wiedział, że wkrótce przypomni sobie co, a tych kilka błogosławionych sekund nieświadomości to wszystko, na co może liczyć, zanim rąbnie go zaciśnięta pięść rzeczywistości. Otworzył oczy i natychmiast tego pożałował. Poczuł się tak, jakby światło dzienne, przenikające przez brudną szybę w oknie i oświetlające nieduży pusty pokój, bez przeszkód kontynuowało swoją drogę aż do pulsującego punktu gdzieś za jego oczami. Poszukał schronienia w ciemności pod powiekami i zdążył jeszcze pomyśleć, że coś mu się śniło. Rakel, oczywiście. A zaczęło się od tego samego snu, który śnił mu się tyle razy wcześniej. O poranku przed tak wieloma laty, wkrótce po tym, jak się poznali. Leżała z głową na jego piersi, a on spytał, czy sprawdziła, że on naprawdę nie ma serca, tak jak mówili ludzie. Rakel roześmiała się wtedy tym swoim śmiechem, który kochał tak bardzo, że był gotów na największą głupotę, byle tylko go z niej wydobyć. Potem podniosła głowę, popatrzyła na niego ciepłymi piwnymi oczami, odziedziczonymi po matce Austriaczce, i odpowiedziała, że owszem, ludzie mają rację, ale ona odda mu pół swojego. I tak zrobiła. A serce Rakel było tak duże, że wpompowało krew w jego ciało, rozmroziło je, uczyniło z niego na powrót prawdziwego człowieka. I męża. A także ojca Olega, tego zamkniętego w sobie, poważnego chłopca, którego Harry z czasem pokochał jak rodzonego syna. Harry był szczęśliwy. I śmiertelnie się bał. Szczęśliwie nieświadomy, co może się stać, lecz nieszczęśliwie świadomy, że do czegoś dojdzie, że nie został stworzony do tak wielkiego szczęścia. Śmiertelnie się bał, że straci Rakel. Bo jedna połówka serca nie mogła bić bez drugiej. Wiedział o tym, wiedziała też Rakel. Skoro więc nie mógł żyć bez jej serca, to dlaczego w tym dzisiejszym śnie od niej uciekł?
Nie miał pojęcia, nie pamiętał, ale Rakel przyszła domagać się zwrotu połówki swojego serca, nasłuchiwała jego już słabnących uderzeń, dowiedziała się, gdzie on jest, i zadzwoniła do jego drzwi.
Nadciągająca zaciśnięta pięść wreszcie uderzyła. Rzeczywistość.
Już ją stracił.
To wcale nie on uciekł. To ona go wyrzuciła.
Harry z trudem łapał powietrze. Jakiś dźwięk wwiercał się w przewody uszne, a on zrozumiał, że ból utkwił nie tylko w punkcie za oczami: cały mózg zmienił się w jeden wielki ośrodek bólu. Pojął też, że to ten sam dźwięk uruchomił ów sen, tuż przed obudzeniem. Ktoś rzeczywiście dzwonił do drzwi. Idiotyczna, СКАЧАТЬ