Название: Niemiecki bękart (wyd. 3)
Автор: Camilla Lackberg
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
Серия: Saga o Fjallbace
isbn: 9788381432580
isbn:
– Bertil! – dobiegł go rozkazujący głos Anniki.
Zręcznym ruchem odgarnął pożyczkę, która mu się zsunęła z czubka głowy, i wstał z ociąganiem. Nie miał zwyczaju słuchać rozkazów kobiet, ale Annika Jansson należała do wyjątków. Z biegiem lat, niechętnie, ale nabrał dla niej pewnego szacunku. Nie mógłby tego powiedzieć o żadnej innej kobiecie. Westchnął jeszcze raz. Dlaczego tak trudno o facetów w tej pracy? Na miejs-ce Ernsta Lundgrena ciągle mu przysyłają dziewczyny. Zupełna rozpacz.
Zmarszczył się, bo w recepcji rozległo się szczeknięcie. Czyżby Annika przyprowadziła do pracy któregoś ze swoich czworonogów? Przecież doskonale wie, co on sądzi o psach. Chyba będzie musiał z nią porozmawiać.
Okazało się jednak, że to nie żaden z labradorów Anniki, tylko psiak nieokreślonej rasy i barwy, ciągnący smycz, którą trzymała drobna ciemnowłosa kobieta.
– Znalazłam go na dworze, przed komisariatem – powiedziała z wyraźnym sztokholmskim akcentem.
– A jak wszedł do środka? – rzucił opryskliwie Mellberg, odwracając się na pięcie. Chciał wrócić do gabinetu.
– To jest Paula Morales – pośpiesznie wtrąciła Annika.
Mellberg przystanął. Prawda, ta dziunia, którą mu mieli przysłać, nosiła jakieś z hiszpańska brzmiące nazwisko. Kurde, ale mała. Niska, drobna. Za to spojrzenie bynajmniej nie łagodne. Podała mu rękę.
– Miło mi. Pies biegał przed budynkiem. Sądząc po wyglądzie, jest bezpański. A już z pewnością nie jest własnością nikogo, kto by potrafił się nim opiekować.
Wyrażała się w sposób kategoryczny. Mellberg był ciekaw, do czego zmierza. Pytającym tonem powiedział:
– To może proszę go gdzieś oddać?
– Tutaj nie ma schroniska dla psów. Annika zdążyła mnie już poinformować.
– Nie ma? – zdziwił się Mellberg.
Annika potrząsnęła głową.
– W takim razie… Będzie pani musiała go zabrać do domu – powiedział Mellberg, usiłując odgonić łaszącego mu się do nóg psa. Nie zważając na to, pies usiadł mu na prawej stopie.
– To niemożliwe. My już mamy psa. Sukę. Nie lubi towarzystwa – spokojnie odparła Paula, nadal patrząc na niego przeszywającym wzrokiem.
– A ty, Annika? Nie mógłby… zostać z twoimi psami? – spytał coraz bardziej strapiony Mellberg. Z jakiej racji ma się zajmować takimi drobiazgami? W końcu jest tu szefem!
Annika zdecydowanie potrząsnęła głową.
– Moje psy akceptują tylko siebie. Nigdy by się nie pogodziły z obecnością innego psa.
– Musi pan go wziąć – powiedziała Paula i podała mu smycz.
Mellberg był tak zdumiony jej bezczelnością, że wziął smycz. Pies zaskomlał i jeszcze mocniej przywarł do jego nóg.
– Widzi pan, że on pana lubi.
– Ale ja nie mogę… ja nie mam… – jąkał się Mellberg. Pierwszy raz nie wiedział, co powiedzieć.
– Nie masz w domu żadnych zwierząt – powiedziała Annika. – Obiecuję, że popytam, może ktoś go szuka. W przeciwnym razie trzeba będzie mu znaleźć dom. Nie można go puścić samopas, bo go rozjedzie samochód.
Mellberg wbrew sobie poczuł, że mięknie. Spojrzał na psa, a on odpowiedział błagalnym spojrzeniem wilgotnych oczu.
– Kurde, no dobrze. Wezmę tego kundla, skoro wam tak zależy. Ale tylko na kilka dni. I żebyś mi go wykąpała, zanim go zabiorę do domu.
Pogroził palcem Annice, a jej wyraźnie ulżyło.
– Wykąpię go w komisariacie. Nie ma problemu – odparła z zapałem. A potem dodała: – Wielkie dzięki, Bertil.
– Ma być wypucowany! Bo go nie wpuszczę za próg! – burknął Mellberg.
Wyszedł na korytarz. Widać było, że jest zły. Trzasnął drzwiami gabinetu.
Annika i Paula wymieniły uśmiechy. Kundel zaskomlał i radośnie zamerdał ogonem.
– Miłego dnia. – Erika pomachała Mai, ale Maja to zignorowała. Siedząc na podłodze, wpatrywała się w podskakujące na ekranie telewizora Teletubisie.
– Będzie bardzo fajnie. – Patrik pocałował Erikę w policzek. – Będziemy sobie świetnie radzić przez parę najbliższych miesięcy.
– Można by pomyśleć, że wyjeżdżam za morze – zaśmiała się Erika. – Zejdę do was na lunch.
– Jak myślisz, uda ci się pracować w domu?
– Spróbuję. A ty spróbuj udawać, że mnie nie ma.
– Nie ma problemu. Dla mnie przestaniesz istnieć z chwilą, gdy zamkniesz drzwi gabinetu. – Patrik mrugnął do niej.
– To się jeszcze zobaczy. – Erika weszła na schody. – W każdym razie warto spróbować. Może nie będę musiała wynajmować biura.
Weszła do gabinetu i z mieszanymi uczuciami zamknęła za sobą drzwi. Po roku, który spędziła w domu, opiekując się Mają, bardzo czekała na tę chwilę. Marzyła o tym, żeby przekazać pałeczkę Patrikowi i zająć się zwyczajnymi dorosłymi sprawami. Znudziły ją śmiertelnie place zabaw, piaskownice i telewizyjne programy dla dzieci. Trzeba to wyraźnie stwierdzić: perfekcyjne wykonanie babki z piasku nie było dla niej wystarczającym wyzwaniem intelektualnym. Czuła, że choćby nie wiem jak kochała swoją córeczkę, wkrótce zacznie rwać sobie włosy z głowy, jeśli kolejny raz będzie musiała śpiewać piosenkę o pajączku. Kolej na Patrika.
Uroczyście zasiadła przed komputerem i włączyła go. Rozkoszowała się znajomym szumem. Termin złożenia w wydawnictwie nowej książki o autentycznej zbrodni upływał dopiero w lutym, ale już mogła zacząć pisać. Latem zdążyła zgromadzić część materiału. Kliknęła w Worda i otworzyła dokument zatytułowany „Eliasz”. Tak miała na imię pierwsza ofiara mordercy. Położyła palce na klawiaturze i nagle przerwało jej ciche pukanie.
– Przepraszam, że ci przeszkadzam. – Patrik nieśmiało wsunął głowę. – Chciałem tylko spytać, gdzie powiesiłaś kombinezon Mai.
– Jest w suszarce.
Patrik kiwnął głową i zamknął drzwi.
Erika СКАЧАТЬ