Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 14

Название: Fjällbacka

Автор: Camilla Lackberg

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Saga o Fjallbace

isbn: 9788380154797

isbn:

СКАЧАТЬ kawę na spodnie. Zamrugała oczami, żeby się pozbyć łez i wspomnień. Krew. Było bardzo dużo krwi. Obrazy z przeszłości nakładały się jeden na drugi, jak negatywy tworzące jedno zdjęcie. Annie czuła się zagubiona i bardzo się bała.

      Wstała gwałtownie. Musi pójść do Sama. Bardzo go potrzebuje.

      – To bardzo smutny dzień. – Stojąc u szczytu wielkiego stołu konferencyjnego, Erling spojrzał z powagą na współpracowników.

      – Jak to się stało? – Sekretarka Gunilla Kjellin wytarła nos w chustkę. Łzy spływały jej po policzkach.

      – Policjant, który do mnie zadzwonił, niewiele powiedział, ale zrozumiałem, że to było przestępstwo.

      – Został zabity? – Uno Brorsson wychylił się do tyłu na krześle. Rękawy kraciastej flanelowej koszuli miał jak zwykle wysoko podwinięte.

      – Mówiłem już, niewiele wiem, liczę, że policja będzie nas informować.

      – Jaki to będzie miało wpływ na nasz projekt? – Uno jak zawsze ze zdenerwowania pociągał za wąsy.

      – Żadnego, podkreślam to bardzo mocno. Matte poświęcił projektowi Badis wiele godzin i z pewnością powiedziałby, że powinniśmy kontynuować jego dzieło. Wszystko będzie przebiegało zgodnie z planem i dopóki nie znajdziemy kogoś na miejsce Mattego, osobiście przejmę odpowiedzialność za stronę finansową projektu.

      – Jak można już teraz mówić o następcy Mattego? – Gunilla zaszlochała głośno.

      – Ależ Gunillo. – Erling nie wiedział, jak odpowiedzieć na ten nadmiar emocji. Wydał mu się nie na miejscu, nawet w tych okolicznościach. – Jesteśmy odpowiedzialni za gminę, jej mieszkańców i wszystkich, którzy zaangażowali się całą duszą nie tylko w ten projekt, ale we wszystkie przedsięwzięcia mające służyć rozkwitowi naszej społeczności. – Przerwał, mile zaskoczony, że udało mu się tak zgrabnie to sformułować. – To tragedia, że życie młodego człowieka zgasło przedwcześnie, ale nie wolno nam opuszczać rąk. Jak to mówią w Hollywood, the show must go on.

      W sali zapadła absolutna cisza. Ostatnie zdanie wypadło tak znakomicie, że Erling musiał powiedzieć to jeszcze raz. Wyprostował się, wypiął pierś i z silnym szwedzkim akcentem powtórzył:

      – The show must go on, people. The show must go on.

      Siedzieli przy kuchennym stole, bezsilni, bezradni. Jeden z policjantów był uprzejmy odwieźć ich do domu. Gunnar wolałby wrócić własnym samochodem, ale nalegali. Ich samochód został na parkingu. Trzeba będzie po niego iść. Przy okazji może będzie mógł zajrzeć do…

      Gwałtownie zaczerpnął tchu. Jak mógł choćby na sekundę zapomnieć, że Matte nie żyje? Przecież widzieli, jak leżał na pasiastym dywaniku utkanym przez Signe. Kiedyś miała taki okres. Leżał na brzuchu, z tyłu głowy miał dziurę. Jak mógł zapomnieć?

      – Zaparzyć kawy? – Musiał przerwać ciszę, w której słyszał bicie własnego serca. Gotów był zrobić cokolwiek, byle tylko nie słyszeć miarowych uderzeń, przypominających mu, że żyje, oddycha, podczas gdy jego syn jest martwy.

      – Zaparzę nam po filiżance. – Podniósł się, chociaż Signe milczała. Wciąż była pod wpływem środków uspokajających. Siedziała bez ruchu, z dłońmi splecionymi na ceracie, tępo patrzyła przed siebie.

      Gunnar poruszał się jak automat. Włożył papierowy filtr, nalał wody, otworzył puszkę, odmierzył porcję kawy i nacisnął guzik. Maszynka zasyczała i zabulgotała.

      – Chcesz coś do kawy? Kawałek babki biszkoptowej? – Mówił dziwnie normalnie. Podszedł do lodówki i wyjął babkę. Została od wczoraj. Delikatnie zdjął folię, położył ciasto na desce do krojenia i ukroił dwa spore kawałki. Nałożył na talerzyki i jeden postawił przed żoną, drugi przed sobą. Nie poruszyła się, ale nie miał siły się tym przejmować. Wciąż słyszał łomotanie w swojej piersi. Brzęk talerzy i bulgotanie maszynki zagłuszyły je tylko na krótką chwilę.

      Kawa spłynęła do imbryka, sięgnął po filiżanki. Z wiekiem coraz ważniejsza stawała się siła przyzwyczajenia. Oboje mieli własne, ulubione naczynia. Signe zawsze piła kawę z delikatnej białej porcelanowej filiżanki w różyczki. On wolał solidną, ceramiczną, kupioną podczas wycieczki autobusowej do Gränna. On pił czarną kawę z kostką cukru, Signe z mlekiem i dwiema kostkami.

      – Dla ciebie – powiedział, stawiając filiżankę obok talerzyka z ciastem.

      Nawet nie drgnęła. Wypił duży łyk, oparzył się w przełyk i długo kaszlał. W końcu pieczenie ustąpiło. Ugryzł kęs ciasta. Urósł mu w ustach, zamieniając się w grudę cukru, jajek i mąki. Żółć podeszła mu do gardła, czuł, że musi się pozbyć tej pęczniejącej masy.

      Pobiegł do ubikacji i ukląkł nad sedesem. Patrzył, jak kawa, okruchy ciasta i żółć mieszają się z zielonym płynem spływającym z kostki czyszczącej, którą Signe z uporem wieszała w muszli.

      Gdy opróżnił żołądek, usłyszał bicie własnego serca. Puk, puk. Pochylił się i znów zwymiotował. W kuchni w białej filiżance w różyczki stygła kawa.

      Zapadał wieczór, gdy kończyli oględziny. Było jeszcze widno, ale już ustawał wszelki ruch, na ulicy było coraz mniej ludzi, wyraźnie mniej przechodniów.

      – Już dojechali do zakładu – zameldował Torbjörn Ruud.

      Gdy z komórką w dłoni podszedł do Patrika, wyglądał na zmęczonego. Współpracowali ze sobą podczas kilku śledztw i Patrik darzył siwobrodego kolegę wielkim szacunkiem.

      – Jak myślisz, kiedy będą mogli zrobić sekcję? – Patrik potarł nos u nasady. Dzień okazał się wyjątkowo długi, już to odczuwał.

      – Pytaj Pedersena. Ja nic nie wiem.

      – A jak brzmi twoja wstępna opinia? – Stali na niewielkim trawniku przed domem. Bardzo wiało. Patrik zatrząsł się z zimna i ściągnął mocniej kurtkę.

      – Sprawa nie wydaje się skomplikowana. Rana postrzałowa w potylicy. Jeden strzał, śmierć na miejscu. Kula tkwi w głowie. Łuska, którą znaleźliśmy, pochodzi z pistoletu kaliber dziewięć milimetrów.

      – Znaleźliście w mieszkaniu jakieś ślady?

      – Zdjęliśmy wszystkie odciski palców, jest też kilka włókien. To już coś, jeśli znajdzie się podejrzany, jeśli będzie materiał do porównania.

      – Pod warunkiem, że odciski palców i włókna będą należały do podejrzanego – zauważył Patrik. Technika to dobra rzecz, wiedział jednak z doświadczenia, że do rozwikłania zagadki potrzeba jeszcze szczęścia. Ślady mogli równie dobrze zostawić przyjaciele i rodzina. Jeśli mordercą był ktoś z nich, staną przed zupełnie innym problemem: jak powiązać sprawcę z miejscem zbrodni.

      – Nie za wcześnie na pesymizm? – Torbjörn trącił Patrika w bok.

      – Masz СКАЧАТЬ