Название: Bieguni
Автор: Olga Tokarczuk
Издательство: PDW
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 9788308049815
isbn:
Myślę też, że świat mieści się w środku, w bruździe mózgu, w szyszynce, stoi w gardle, ten globus. Właściwie można by go odkaszlnąć i wypluć.
Lotniska
Oto wielkie lotniska, które gromadzą nas, obiecując przesiadkę na następny samolot; to porządek połączeń i rozkładów na usługach ruchu. Ale nawet gdybyśmy się nie mieli już nigdzie ruszać przez najbliższe kilka dni, warto zapoznać się z każdym bliżej.
Kiedyś umieszczano je na peryferiach miast, jako ich uzupełnienie, jak dworce. Dziś jednak wyemancypowały się na tyle, że mają już własną tożsamość. Niedługo będzie można powiedzieć, że to miasta dołączyły do lotnisk w charakterze miejsc pracy i sypialń. Wiadomo przecież, że prawdziwe życie odbywa się w ruchu.
W czym lotniska miałyby być dziś gorsze od zwykłych miast? Są tam ciekawe wystawy sztuki, centra konferencyjne, urządza się w nich festiwale i przeglądy. Są ogrody i deptaki, prowadzona jest działalność oświatowa. W Schiphol można obejrzeć piękne kopie Rembrandta, a na pewnym lotnisku azjatyckim znajduje się muzeum religii; bardzo dobrze pomyślane. Mamy w nich ponadto dostęp do przyzwoitych hoteli i wielkiej rozmaitości restauracji i barów. Są małe sklepy, supermarkety i galerie handlowe, w których można nie tylko zaopatrzyć się na drogę, ale od razu zakupić pamiątki, żeby potem, na miejscu, nie marnować czasu. Są fitness cluby, gabinety masażu klasycznego i wschodniego, są fryzjerzy i doradcy handlowi, przedstawicielstwa banków i telefonii komórkowych. W końcu zaspokoiwszy potrzeby ciała, możemy udać się po wsparcie duchowe do licznych kaplic i miejsc medytacji. Na niektórych lotniskach dla podróżnych urządzane są odczyty i spotkania autorskie. Mam jeszcze gdzieś w plecaku program jednego z nich: „Historia i podstawowe zagadnienia psychologii podróżnej”, „Rozwój siedemnastowiecznej anatomii”.
Wszystko jest dobrze zorganizowane; ruchome chodniki wspomagają ruch podróżnych z jednego terminalu na drugi; a potem z lotniska na inne lotnisko (niektóre z nich oddalone są od siebie o kilkanaście godzin lotu!), dyskretna służba porządkowa trzyma zaś pieczę nad doskonałym funkcjonowaniem tego wielkiego mechanizmu.
To coś więcej niż port lotniczy, to już specjalna kategoria miast-państw, których lokacja jest stała, lecz ich obywatele – zmienni. Republiki lotniskowe, członkinie Unii Lotnisk Światowych, jeszcze bez przedstawicielstwa w ONZ, ale już niedługo będą je miały. To przykład ustroju, gdzie mniej ważna jest polityka wewnętrzna, liczą się zaś związki z innymi lotniskami członkami Unii – tylko one bowiem dają jej rację bytu. Przykład ustroju ekstrawertycznego; konstytucja wypisana na każdym bilecie, a karta pokładowa to jedyny dowód osobisty obywateli.
Liczba mieszkańców jest tu zawsze zmienna i fluktuuje. Co ciekawe, populacja zwiększa się w czasie mgieł i burz. Obywatele, żeby czuć się wszędzie dobrze, nie mogą zbytnio rzucać się w oczy. Czasem, gdy jedzie się ruchomym chodnikiem i mija braci i siostry w podróży, można odnieść wrażenie, że jesteśmy preparatami w formalinie, które przyglądają się sobie zza szkieł słojów. Ludzie wycięci z obrazków, ze zdjęć w przewodnikach. Naszym adresem jest miejsce w samolocie: 7D, powiedzmy, albo 16A. Wielkie ruchome taśmy wiozą nas w przeciwnych kierunkach: jedni w szubach i czapkach, drudzy w koszulach w palmy i bermudach, jedni z oczami wyblakłymi od śniegu, drudzy przyciemnieni od słońca; ci przesączeni północną wilgocią, zapachem gnijących liści i rozmiękłej ziemi, tamci z piaskiem pustyń w zakamarkach sandałów. Jedni – śniadzi, przypaleni, osmaleni, drudzy – oślepiająco biali, fluoroscencyjni. Tacy, którzy golą głowy, i tacy, którzy nigdy nie strzygą włosów. Wysocy i zwaliści – jak ten mężczyzna, i drobni, filigranowi – jak ta kobieta, która sięga mu zaledwie do pasa.
Mają oni też swoją muzykę. To symfonia samolotowych silników, kilka prostych dźwięków rozpostartych w pozbawionej rytmu przestrzeni, ortodoksyjny dwusilnikowy chór, mroczny molowy, podczerwony, podczarny, largo oparte na jednym akordzie, który nuży sam siebie. Requiem rozpoczęte potężnym introitus startu i zakończone schodzącym do lądowania amen.
Podróż do własnych korzeni
Hostelom powinno się wytoczyć sprawę o ageizm, o dyskryminację ze względu na wiek. Z jakichś powodów przyjmują na noclegi tylko młodych, same sobie ustalają te granice wieku, ale można być pewnym, że czterdziestolatek nie przejdzie. Dlaczego młodzi mieliby być tak wyróżniani? Czy i bez tego nie obsypuje ich przywilejami sama biologia?
Weźmy na przykład tych backpackersów, którzy w przeważającej części okupują większość hosteli – są silni i wysocy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, mają jasną zdrową skórę, rzadko kiedy palą albo biorą jakieś świństwa, co najwyżej skręta od czasu do czasu. Podróżują ekologicznymi środkami komunikacji – lądem; wiozą ich nocne pociągi, zatłoczone dalekobieżne autobusy. W niektórych krajach udaje im się jeszcze złapać autostop. Wieczorami docierają do owych hosteli i przy jedzeniu zaczynają sobie wzajemnie zadawać Trzy Pytania Podróżne: skąd pochodzisz? Skąd przyjechałeś? Dokąd jedziesz? Pierwsze pytanie wyznacza oś pionową, dwa następne – osie poziome. Dzięki takiej konfiguracji udaje im się stworzyć coś w rodzaju układu współrzędnych i kiedy już się wzajemnie usytuują na tej mapie, zasypiają spokojnie.
Ten, którego spotkałam w pociągu, podróżował, jak większość z nich, w poszukiwaniu swoich korzeni. Była to dosyć skomplikowana podróż. Jego babka po kądzieli była rosyjską Żydówką, dziadek Polakiem z Wilna (opuścili Rosję z armią generała Andersa i po wojnie osiedlili się w Kanadzie); po mieczu zaś dziadek był Hiszpanem, a babka Indianką z plemienia, którego nazwy nie pamiętam.
Był na początku swojej podróży i wszystko to wydawało się go trochę przytłaczać.
Kosmetyki podróżne
Dziś już każda szanująca się drogeria oferuje klientom specjalną serię kosmetyków podróżnych. Niektóre sieci przeznaczają na ten cel osobne regały. Można się tutaj zaopatrzyć we wszystko, co przyda się w podróży: szampon, mydło w tubie do prania bielizny w hotelowych łazienkach, składane na pół szczoteczki do zębów, krem z filtrem przeciwsłonecznym, spray przeciw komarom, chusteczki nasączone pastą do butów (dostępna jest cała gama kolorów), intymne zestawy higieniczne, krem do stóp, krem do rąk. Cechą charakterystyczną tych wszystkich specyfików jest ich rozmiar – to miniatury, tubeczki i słoiczki, buteleczki wielkości kciuka; w najmniejszym zestawie do szycia mieszczą się trzy igły, pięć moteczków nici różnego koloru, po trzy metry każda, oraz dwa białe awaryjne guziki i agrafka. Szczególnie przydatny będzie lakier do włosów w sprayu, miniaturowy pojemnik mieści się w dłoni.
Wygląda na to, że przemysł kosmetyczny uznał fenomen podróży za pomniejszoną kopię życia osiadłego, jego zabawną, nieco infantylną miniaturę.
La СКАЧАТЬ