Название: Fjällbacka
Автор: Camilla Lackberg
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
isbn: 9788380154773
isbn:
Odpowiedziała z pewnym ociąganiem. Była to jedyna rzecz, o której Tanja nie rozmawiała z nią otwarcie, i Liese przyznała, że nie wie. Tanja powiedziała tylko, że ma tam do załatwienia pewną sprawę, a potem mogą razem jechać dalej. Najpierw jednak musi coś znaleźć. Wyglądało na to, że sprawa jest delikatna, więc Liese nie pytała. Po prostu cieszyła się, że podróżują razem, i gotowa była towarzyszyć Tanji bez względu na to, po co jechała do Fjällbacki.
Zamieszkały na kempingu Sälvik, a po trzech dniach Tanja zniknęła. Wyruszyła rankiem, mówiąc, że musi coś załatwić i wróci wczesnym popołudniem. Nadeszło popołudnie, potem wieczór, wreszcie noc. Niepokój Liese rósł w miarę przesuwania się wskazówek zegara. Rankiem w biurze informacji turystycznej na Ingrid Bergmans torg spytała o drogę do najbliższego komisariatu policji. Zgłosiła zaginięcie. Chce się dowiedzieć, co się stało.
Patrik był zdumiony. O ile mu było wiadomo, w komisariacie nie zanotowano żadnego zgłoszenia o zaginięciu. Poczuł ucisk w żołądku. Zapytał, jak Tanja wygląda. Odpowiedź potwierdziła jego przypuszczenia. Wszystko, co Liese mówiła o przyjaciółce, wskazywało na martwą kobietę z Wąwozu Królewskiego, a kiedy z ciężkim sercem pokazał jej fotografię zmarłej, szloch potwierdził jego domysły. Martin mógł już przestać dzwonić po komisariatach. Poza tym należało zażądać wyjaśnień od osoby odpowiedzialnej za to, że zgłoszenie zaginięcia Tanji nie zostało przyjęte. Zmarnowali wiele godzin na niepotrzebne poszukiwania. Patrik nie miał wątpliwości, gdzie szukać winnego.
Gdy Erika się obudziła, Patrik zdążył już wyjechać do pracy. Inaczej niż zwykle, spała głęboko, nic jej się nie śniło. Spojrzała na zegarek. Dziewiąta – i żadnych odgłosów z parteru.
Chwilę później nastawiła kawę i zaczęła nakrywać do śniadania dla siebie i dla gości. Zjawiali się w kuchni po kolei, bardzo zaspani, ale przy jedzeniu szybko się ożywili.
– Wybieracie się na Koster, tak?
Pytanie Eriki podyktowane było zarówno uprzejmością, jak i chęcią pozbycia się gości.
Conny i jego żona wymienili spojrzenia.
– Wiesz, rozmawialiśmy wczoraj o tym z Brittą. Pomyśleliśmy, że skoro już tu jesteśmy i pogoda jest ładna, może wybralibyśmy się na jedną z pobliskich wysp. Zdaje się, że macie łódkę, prawda?
– Tak… – przyznała niechętnie Erika. – Ale nie jestem pewna, czy Patrik zgodzi się ją pożyczyć. Ze względu na ubezpieczenie i tak dalej… – zmyśliła na poczekaniu. Zrobiło jej się słabo na samą myśl, że mieliby zostać kilka godzin dłużej.
– Oczywiście, ale pomyśleliśmy, że może byś nas podrzuciła w jakieś fajne miejsce. Potem zadzwonimy, kiedy będziemy chcieli wracać.
Nie odpowiedziała od razu, bo nie mogła znaleźć słów. Conny uznał to za zgodę. Erika nakazała sobie cierpliwość. Wzywała na pomoc niebiosa i wmawiała sobie, że nie warto wywoływać konfliktu z rodziną, by na kilka godzin oszczędzić sobie jej widoku. W dodatku w ciągu dnia nie będzie musiała się z nimi zadawać, a pod wieczór sobie pojadą, zanim Patrik wróci z pracy. Erika postanowiła, że ugotuje coś ekstra i miło spędzą wieczór. W końcu Patrik ma urlop. Kto wie, jak będzie, kiedy urodzi się dziecko, ile będą mieli czasu dla siebie – trzeba korzystać, póki można.
Po długich naradach Floodowie w końcu zapakowali wszystko, co trzeba do opalania, i poszli na przystań. Pomalowana na błękitno drewniana łódź była nieduża. Wsiadanie na przystani Badholmen było kłopotliwe i Erice, zważywszy na jej obecne kształty, przyszło z dużym trudem. Godzinę krążyła, szukając dla swoich gości „bezludnych skał, a najlepiej jakiejś plaży”. Wreszcie znalazła zatoczkę, którą inni jakoś przeoczyli, a potem skierowała łódkę do brzegu. Okazało się, że sama nie zdoła wygramolić się z łódki na pomost, i upokorzona musiała prosić o pomoc spacerujących plażowiczów.
Spocona, zgrzana, zmęczona i wściekła jechała z przystani do domu, ale dojeżdżając do klubu żeglarskiego, zmieniła zdanie i zamiast jechać do Sälvik, skręciła w lewo. Objechała górę, minęła boisko, blokowisko Kullen i zaparkowała samochód przed biblioteką. Zwariuje, jeśli będzie przez cały dzień bezczynnie tkwić w domu. Niech Patrik mówi, co chce. I tak mu pomoże!
Ernst wrócił do komisariatu i na miękkich nogach szedł do pokoju Hedströma. Kiedy Patrik zadzwonił do niego na komórkę i twardym tonem polecił stawić się natychmiast, Ernst pomyślał, że szykuje się coś niedobrego. Szukał w pamięci, na czym mogli go przyłapać, ale było tego trochę za dużo, żeby zgadywać. Był mistrzem chodzenia na skróty, a z fuszerowania uczynił prawdziwą sztukę.
– Siadaj.
Potulnie wykonał polecenie, robiąc naburmuszoną minę, która miała go osłonić przed nadchodzącą burzą.
– Co się stało, że ci nagle tak pilno? Właśnie coś załatwiałem. Tak się przypadkiem złożyło, że odpowiadasz za śledztwo, ale to cię nie upoważnia do ściągania mnie na gwałt i zmuszania do rzucania wszystkiego.
Najlepszą obroną jest atak, ale w tym wypadku, sądząc po chmurnej minie Patrika, nie była to właściwa strategia.
– Przyjąłeś tydzień temu zgłoszenie o zaginięciu niemieckiej turystki?
Kurwa. Całkiem zapomniał. Ta mała blondynka zjawiła się, gdy akurat zaczynała się przerwa na lunch, więc pozbył się jej jak najszybciej, żeby iść coś zjeść. Przecież z tych zgłoszeń o zaginionych koleżankach nigdy nic nie wynika, bo albo padły nawalone w jakimś rowie, albo poszły z przypadkowo spotkanym facetem. Niech to szlag, beknie za to, nie ma cudów. Że też nie powiązał tej sprawy ze znalezionymi wczoraj zwłokami. Łatwo się mądrzyć po fakcie. Teraz trzeba minimalizować szkody.
– Tak, chyba tak.
– Chyba! – Łagodny na co dzień głos Patrika zagrzmiał tubalnie. – Albo przyjąłeś, albo nie przyjąłeś, trzeciej możliwości nie ma. A jeśli przyjąłeś… to pytam, gdzie jest to zgłoszenie. – Patrik był tak wściekły, że aż się zacinał. – Zdajesz sobie sprawę, ile czasu przez to straciliśmy?
– Przyznaję, pechowo się złożyło, ale skąd miałem wiedzieć…
– Nie masz wiedzieć, masz wykonywać swoje obowiązki! Mam nadzieję, że to się nigdy nie powtórzy. Musimy nadrobić stracone cenne godziny.
– Może mógłbym coś… – Ernst mówił uniżenie, z pokornym wyrazem twarzy. Klął w duchu, że ten pętak odzywa się do niego w ten sposób, ale widać Hedström wkradł się w łaski Mellberga i nie ma sensu jeszcze pogarszać sytuacji.
– Już dość zrobiłeś. Ja i Martin zajmiemy się śledztwem, a ty bieżącymi sprawami. Jest zgłoszenie o włamaniu do willi w Skeppstad. Rozmawiałem już z Mellbergiem, możesz sam tam jechać.
Na znak, że rozmowa skończona, Patrik odwrócił się do Ernsta plecami i zaczął energicznie stukać w klawiaturę.
Ernst СКАЧАТЬ