Krajobraz amerykański zawsze zdawał się zbyt różnorodny, bezgraniczny, tajemniczy, ulotny, by poddać się naukowemu poznaniu.
„Nie wie, nie umie powiedzieć, nim pojawią się fakty” – pisał Henry James w The American Scene („Scena amerykańska”, 1907) – a w dodatku nie chce nawet wiedzieć ani powiedzieć; same fakty jawią się rozumowi w masie zbyt wielkiej, by posłużyć za jeden kęs: to tak, jak gdyby było zbyt wiele sylab, by mogły się złożyć na czytelne słowo. Nieczytelne słowo, wielka nieodgadniona odpowiedź na wszystkie pytania wisi pod rozległym amerykańskim niebem w wyobraźni jako coś fantastycznego, jakaś abrakadabra, poza wszystkimi znanymi językami, i pod tym wygodnym sztandarem Amerykanin podróżuje, snuje refleksje i dywagacje, a także cieszy się życiem, jak tylko potrafi.
Amerykanie uważają rzeczywistość swego kraju za oszałamiającą i zmienną do tego stopnia, że podchodzenie do niej w systematyczny, naukowy sposób byłoby przejawem niezwykłej bezczelności. Można by jednak użyć metody pośredniej, fortelu – podzielić rzeczywistość na dziwne fragmenty, które dałoby się jakoś za pomocą synekdochy wziąć za całość.
Fotografowie amerykańscy, podobnie jak pisarze, zakładają, że w narodowej rzeczywistości kryje się coś niepoznawalnego – być może coś, czego nigdy dotąd nie widziano. Jack Kerouac zaczyna swoją przedmowę do albumu Roberta Franka The Americans słowami:
To szaleńcze poczucie w Ameryce, gdy słońce parzy asfalt, a z szafy grającej albo z pobliskiego pogrzebu dobiega muzyka, to jest właśnie to, co Robert Frank uchwycił na wspaniałych fotografiach, które robił w czasie, gdy wędrował po czterdziestu ośmiu stanach starym przechodzonym samochodem (mając w kieszeni Stypendium Guggenheima), zręcznie, tajemniczo, genialnie, ze śmiertelną powagą, skrycie niczym cień fotografując sceny, jakich nigdy jeszcze nie widziano. (…) Po obejrzeniu tych zdjęć nie wiecie już, czy szafa grająca nie jest przypadkiem smutniejsza od trumny.
Inwentarz Ameryki musi być antynaukowy, musi być rozszalałą abrakadabrą, pomieszaniem z poplątaniem, w którym grające szafy przypominają trumny. James stwierdza z przekąsem, że „ten szczególny rodzaj efektu skali, w jakiej widzimy przedmioty, jest jedynym efektem, który w całym kraju nie pozostaje w bezpośredniej sprzeczności z radością”. Dla Kerouaca – dla głównego nurtu amerykańskiej fotografii – dominującym nastrojem jest smutek. Za rytualnymi deklaracjami amerykańskich fotografów, którzy twierdzą, że rozglądają się tylko dookoła bez żadnych przedsądów i w przypadkowy sposób robią zdjęcia oraz flegmatycznie rejestrują różne przedmioty, kryje się żałobna wizja utraty.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.