Policja. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Policja - Ю Несбё страница 36

Название: Policja

Автор: Ю Несбё

Издательство: PDW

Жанр: Криминальные боевики

Серия: Ślady Zbrodni

isbn: 9788327150813

isbn:

СКАЧАТЬ przez artystki kobiety i nosiły ich nazwiska. Aranżację wystroju tego pokoju powierzono Laponce. Jedynym problemem, jaki dotychczas z tego wyniknął, była kradzież rogów samca renifera przez japońskich turystów. Podobno wierzyli we wzmagające potencję działanie ekstraktu z takich rogów. Mikael kilkakrotnie sam się zastanawiał, czy tego nie zażyć. Ale nie dzisiaj. Może Isabelle miała rację. Może rzeczywiście tak podziałała ulga, jaką poczuł na wieść o śmierci pacjenta.

      – Nie chcę wiedzieć, jak to się stało – oświadczył.

      – I tak nie mogłabym ci o tym powiedzieć. – Isabelle włożyła spódnicę. Stanęła za nim. Ugryzła go w kark. – Nie miej takiej zmartwionej miny. Przecież życie to zabawa!

      – Może dla ciebie. Ja wciąż mam na głowie te przeklęte zabójstwa policjantów.

      – Ty nie musisz się starać o ponowny wybór, w przeciwieństwie do mnie. A czy ja wyglądam na zmartwioną?

      Wzruszył ramionami i sięgnął po marynarkę.

      – Wyjdziesz pierwsza?

      Uśmiechnął się, kiedy lekko trzepnęła go w tył głowy. Słuchał, jak jej obcasy stukają, gdy kierowała się w stronę drzwi.

      – Mogę mieć problemy z następną środą – powiedziała. – Przełożono posiedzenie Rady Miasta.

      – W porządku – odparł i poczuł, że tak właśnie jest. W porządku. A nawet więcej, poczuł ulgę. Naprawdę.

      Zatrzymała się przy drzwiach. Jak zwykle nasłuchiwała głosów, by mieć pewność, że droga na korytarz jest wolna.

      – Kochasz mnie?

      Otworzył usta. Spojrzał w lustro. Zobaczył pośrodku twarzy czarny otwór, z którego nie wydobył się żaden dźwięk. Usłyszał jej cichy śmiech.

      – Zartowałam – szepnęła. – Wystraszyłeś się? Dziesięć minut.

      Drzwi się otworzyły, a potem miękko za nią zatrzasnęły.

      Umówili się, że drugie opuszcza pokój dopiero po dziesięciu minutach od wyjścia pierwszego. Nie pamiętał już, czy to był jej pomysł, czy jego. Być może czuli wtedy zagrożenie natknięcia się w recepcji na ciekawskiego dziennikarza lub inną znajomą twarz, ale do tej pory taka sytuacja zwyczajnie się nie zdarzyła.

      Mikael wyjął grzebień i przeczesał nieco zbyt długie włosy. Końcówki wciąż były wilgotne po prysznicu. Isabelle nigdy się nie kąpała po tym, jak się kochali. Twierdziła, że lubi nosić na sobie jego zapach. Spojrzał na zegarek. Seks mu dzisiaj wyszedł, wcale nie musiał myśleć o Guście i nawet przedłużył randkę. I to o tyle, że gdyby odczekał pełne ustalone dziesięć minut, spóźniłby się na spotkanie z przewodniczącym Rady Miasta.

      Ulla Bellman spojrzała na zegarek. Był to movado, model z roku 1947, prezent od Mikaela na rocznicę ślubu. Dwadzieścia minut po pierwszej. Z powrotem odchyliła się na fotelu i omiotła wzrokiem lobby. Zastanawiała się, czy go w ogóle pozna, bo przecież widzieli się zaledwie dwa razy. Raz, kiedy przytrzymał jej drzwi, gdy zajrzała do Mikaela na posterunku policji na Stovner. Wtedy się jej przedstawił. Czarujący, uśmiechnięty facet z północy. Za drugim razem podczas przyjęcia gwiazdkowego na tym samym posterunku tańczyli ze sobą i przytulił ją trochę mocniej, niż powinien. Nie miała nic przeciwko temu, to był jedynie niewinny flirt, potwierdzenie, na które mogła sobie pozwolić, bo przecież Mikael mimo wszystko siedział gdzieś w lokalu, a pozostałe żony policjantów też nie tańczyły ze swoimi mężami. Ale wtedy również ktoś inny niż Mikael śledził ich czujnym spojrzeniem. Stał tuż przy parkiecie z drinkiem w ręku. Truls Berntsen. Później Ulla spytała go, czy z nią nie zatańczy, ale Truls odmówił, chichocząc. Stwierdził, że marny z niego tancerz.

      Runar. Już dawno zapomniała, że właśnie tak miał na imię. Nigdy więcej o nim nie słyszała ani tym bardziej się z nim nie widziała. Dopóki nie zadzwonił do niej i nie spytał, czy nie spotkałaby się z nim dziś tutaj. Przypomniał jej, że ma na imię Runar. Początkowo odmówiła, wymawiając się brakiem czasu, ale oznajmił, że ma jej do powiedzenia coś ważnego. Prosiła, by powiedział to przez telefon, on jednak nalegał, twierdził, że musi jej to pokazać. Głos miał dziwnie zniekształcony. Nie przypominała sobie, by brzmiał właśnie tak, ale może po prostu mieszał swój dawny dialekt z północy z dialektem ze wschodnich rejonów. Często się to zdarzało ludziom z prowincji, którzy przez dłuższy czas mieszkali w Oslo.

      W końcu się zgodziła. Oświadczyła, że szybka kawa nie zaszkodzi, skoro i tak tego przedpołudnia wybierała się do centrum. To nie była prawda. Podobnie jak odpowiedź, którą dała Mikaelowi, gdy spytał, gdzie jest, a ona odparła, że wybiera się na spotkanie z przyjaciółką. Nie chciała kłamać. Po prostu pytanie padło tak nagle, a w tej samej chwili uświadomiła sobie, że powinna była wcześniej uprzedzić Mikaela, że wybiera się na kawę z jego dawnym kolegą. Dlaczego więc tego nie zrobiła? Czyżby w głębi ducha podejrzewała, że to, co ma zobaczyć, w jakiś sposób wiąże się z Mikaelem? Już żałowała, że tu siedzi. Znów spojrzała na zegarek.

      Zorientowała się, że recepcjonista zerknął na nią kilka razy. Powinna zdjąć płaszcz. Pod spodem miała sweter i spodnie, które – jak wiedziała – podkreślają jej szczupłą sylwetkę. Nieczęsto wybierała się do centrum, ale dziś poświęciła trochę więcej czasu na makijaż i ułożenie długich jasnych włosów, które zmuszały chłopców z Manglerud do wyprzedzania jej na ulicy w celu sprawdzenia, czy przód spełnia obietnice złożone przez tył. Po ich reakcjach poznawała, że wyjątkowo spełniał. Ojciec Mikaela powiedział jej kiedyś, że jest podobna do tej ładnej dziewczyny z The Mamas and the Papas. Ale ona nie wiedziała nawet, o kogo chodzi, i nigdy nie próbowała tego sprawdzić.

      Spojrzała na obrotowe drzwi. Do środka stale wchodzili nowi ludzie, ale nikt nie miał poszukującego spojrzenia, na które czekała.

      Usłyszała stłumiony dzwonek drzwi windy i zobaczyła wysiadającą z niej wysoką kobietę w futrze. Pomyślała, że gdyby jakiś dziennikarz spytał tę kobietę, czy futro jest prawdziwe, to najprawdopodobniej by zaprzeczyła, ponieważ politycy Partii Pracy na ogół starali się głaskać większość wyborców z włosem. Isabelle Skøyen. Radna do spraw społecznych. Była u nich w domu na przyjęciu po mianowaniu Mikaela. Właściwie miała to być parapetówka w nowym domu, ale Mikael zamiast przyjaciół zaprosił głównie ludzi ważnych dla jego kariery. A raczej dla „ich” kariery, jak to określał. Truls Berntsen był jedną z nielicznych osób, które znała, a nie jest to typ, z którym można przegadać cały wieczór. Co prawda i tak nie miała na to czasu, musiała przecież pełnić obowiązki gospodyni.

      Isabelle Skøyen spojrzała na nią i chciała iść dalej, jednak Ulla zdążyła już dostrzec cień wahania. To oznaczało, że Isabelle rozpoznała Ullę i nagle stanęła przed wyborem, czy ma udawać, że tak się nie stało, czy raczej podejść i zamienić z nią kilka słów, a na to ostatnie wyraźnie nie miała zbyt wielkiej ochoty. Ulla znała to uczucie, na przykład wobec Trulsa. W pewnym sensie nawet go lubiła, przecież razem dorastali, a on był miły i lojalny. A jednak. Miała nadzieję, że Isabelle wybierze pierwsze rozwiązanie, ułatwiając tym samym sytuację im obu. I ku swej uldze zobaczyła, że radna pospiesznie zmierza do wyjścia. Nagle jednak wyraźnie zmieniła zdanie, obróciła СКАЧАТЬ