Elity Mediolanu. Tara Pammi
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Elity Mediolanu - Tara Pammi страница 5

Название: Elity Mediolanu

Автор: Tara Pammi

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: Światowe życie extra

isbn: 978-83-276-4405-3

isbn:

СКАЧАТЬ materiał bluzy miło rozgrzewał i bezpiecznie otulał, ukrywając przed wzrokiem niepowołanych osób wystarczająco dużo, by mogła się czuć komfortowo.

      Jeśli ten przeklęty Makaroniarz, który z jakiegoś niezrozumiałego powodu nie chciał się od niej odczepić, liczył na to, że onieśmieli ją albo, co gorsza, zastraszy – cóż, bardzo się pomylił. To był dom jej dziadka, a ona przebywała tu na jego wyraźne życzenie. Raphael Mastrantino mógł tego nie aprobować, jego prawo. Ona mogła się z jego opinią nie liczyć. Jej prawo.

      – Widziałem, jak pani pływa – zagaił, siadając na leżaku obok niej. Na terakotowych płytkach tarasu, ciepłych jeszcze po słonecznym dniu, postawił kieliszki, i, nie zwlekając, zaczął napełniać je rubinowym płynem. – Jestem pod wrażeniem.

      – Dziękuję – powiedziała odruchowo, podciągając kolana pod brodę. Odchyliła się na oparcie leżaka i zapatrzyła w gwiazdy, lśniące jak klejnoty na czystym niebie. Wieczór był wyjątkowo pogodny. – Lubię pływać; to mój ulubiony sport. Wyobrażam sobie, że w tutejszym klimacie można rozkoszować się pływaniem na świeżym powietrzu niemal przez cały rok.

      – Owszem, nawet przez okrągły rok. Ale to nie jest rozrywka dla wychuchanych księżniczek – wypalił i urwał raptownie, kiedy dotarło do niego, że trafił kulą w płot. – Wygląda pani… jak zupełnie inna kobieta – dodał niepewnie, patrząc na nią spod zmarszczonych brwi.

      W miękkiej szarej bluzie z kapturem wydawała się filigranowa, pomimo swojego wysokiego wzrostu. Cerę miała jasną, jaśniejszą niż mieszkanki słonecznej Italii, a oczy, skryte pod wachlarzykami uroczo wywiniętych rzęs, były szare jak mgła nad jakimś dalekim zimnym morzem. Kosmyki włosów, które zdążyły już wyschnąć, skręcały się w zabawne sprężynki.

      – Nie. – Pokręciła głową, a sprężynki zatańczyły wokół jej twarzy. – Teraz wyglądam dokładnie tak, jak ja. Stroje od projektantów mody, pantofle na niebotycznych szpilkach i kilogramy biżuterii, to zupełnie nie jest moja bajka.

      – A więc myliłem się co do pani – podjął lekko, nie starając się ukryć nuty powątpiewania w głosie. – Proszę, niech mi pani opowie swoją bajkę.

      – Słucham? – zdumiała się.

      – Jakie ma pani marzenia? Jak daleko sięgają pani ambicje? O co poprosi pani Gia, gdy nadejdzie dzień pani urodzin?

      – Miałabym prosić dziadka o prezent urodzinowy?

      Podał jej kieliszek, a ona skinęła głową i upiła łyk. Patrzył zafascynowany, jak Pia przymyka oczy i odchyla głowę, rozkoszując się smakiem wina. Jedno mógł powiedzieć z całą pewnością o tajemniczej nieznajomej, która wtargnęła nagle w życie Giovanniego Vita, przekonując go skutecznie, że jest, ni mniej ni więcej, tylko jego wnuczką w prostej linii – umiała docenić dobre wino. Musiał zaliczyć jej to na plus. Ostatecznie, wybrał nie najgorsze Barolo z piwniczki starego Gia.

      – Wyczuwam aromat dzikiej róży – odezwała się Pia, nie otwierając oczu. – I… chyba… jeżyn. Mam wrażenie, że nigdy nie piłam czegoś tak znakomitego.

      – Wszystko jeszcze przed panią – zasalutował jej kieliszkiem. -Giovanniego stać na spełnienie każdego z pani marzeń i zrobi to z radością. Uważam, że jak najbardziej może pani poprosić go o prezent urodzinowy. Przecież odnaleźliście się po latach… nie ośmielę się zgadywać, ile pani urodzin przegapił dziadek, ale na pewno zechce teraz zrekompensować swoją nieobecność. Proszę się nie krępować i uruchomić wyobraźnię. Dlaczego nie… jacht żaglowy? Lubi pani pełne morze, wiatr we włosach, wolność i swobodę? A może woli pani energię miasta, ponadczasowość arcydzieł architektury i sztuki? Jeśli tak, idealny będzie apartament w Wenecji, prawda? Idę o zakład, że wystarczy jedno pani słowo, by stary Gio Vito wyciągnął książeczkę czekową i wypisał siedmiocyfrową kwotę. W końcu jest pani jego wnuczką…

      Pia w milczeniu upiła kolejny łyk wina, przyglądając się Raphaelowi z takim wyrazem twarzy, jakby prowadziła obserwację jakiegoś nieznanego jej dotąd gatunku insekta.

      – Nie wiem, co mam panu odpowiedzieć – odezwała się wreszcie. – Rozumiem, że usiłuje mnie pan sprowokować, ale nie mam pojęcia, jaki efekt chce pan uzyskać. Nie potrafię prowadzić tego typu rozmów, które, de facto, nie są wymianą jednoznacznych informacji, ale rodzajem gry. Przykro mi to przyznać, ale zasad tej gry nie jestem w stanie sobie przyswoić.

      – Myślę, że przede wszystkim powinniśmy przejść na „ty”, a dopiero potem wdać się w poważniejsze dyskusje – podsunął, dolewając jej wina.

      – Och, wcale niekoniecznie. – Objęła dłońmi kieliszek, ale nie uniosła go do ust.

      – Niekoniecznie? – powtórzył, unosząc brwi. Najwyraźniej zupełnie się nie spodziewał takiej odpowiedzi. – Ma pani jakiś konkretny powód, żeby upierać się przy czysto formalnych relacjach między nami?

      Wyraz osłupienia na jego twarzy był zabawny, a jednak Pia się nie roześmiała.

      – Owszem. Proszę wybaczyć mi szczerość, ale nie polubiłam pana, panie Mastrantino.

      – To ma być szczerość? – Skrzywił usta w cynicznym grymasie. – Wolne żarty. Śmiem twierdzić, że polubiła mnie pani. O wiele bardziej, niżby sobie pani życzyła.

      Przez chwilę przyglądała mu się z namysłem.

      – W tym, co pan mówi, jest trochę prawdy – oświadczyła wreszcie. – Jestem kobietą, a pan – mężczyzną. Miliony lat ewolucji wyposażyły moje ciało w mechanizm, który reaguje na pewne bodźce, wyzwalając hormony. Aby rodzaj ludzki przetrwał, kobiety, już w okresie paleolitu, a może i wcześniej, instynktownie wybierały najlepszych reproduktorów. Gdy przebywam w pańskim towarzystwie, moje ciało mówi mi bardzo wyraźnie, że jest pan… wyjątkowo atrakcyjnym samcem, a więc osobnikiem, z którym opłacałoby mi się odbyć akt płciowy w celu spłodzenia potomstwa. Ale to absolutnie nie znaczy, że tego chcę. Mamy dwudziesty pierwszy wiek i, dzięki Bogu, nie musimy postępować pod dyktando hormonów. Jestem pewna, że zgodzi się pan ze mną.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Odbyć akt płciowy w celu spłodzenia potomstwa?

      Wpatrywał się w młodą kobietę o ciemnych kręconych włosach i jasnej cerze, która obejmowała ramionami podciągnięte pod brodę kolana. Nigdy nie miał do czynienia z tak zagadkową istotą.

      – Cóż, nie będę się z panią spierał – powiedział ostrożnie. – Choć muszę przyznać, że podeszła pani do tematu wyjątkowo oryginalnie.

      – Jak już mówiłam, nie potrafię prowadzić lekkich towarzyskich rozmów. – Potrząsnęła głową. – Na pewno zdążył pan zauważyć, że nie jestem taka, jak inne kobiety, które pan zna. Do licha, ja doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jestem taka, jak kobiety, które sama znam!

      Urwała i zapatrzyła się w jakiś niewidoczny punkt przed sobą. Raphael nie odpowiedział. Choć flirt zazwyczaj przychodził mu naturalnie i równie zręcznie potrafił prawić komplementy, co ośmieszyć swojego rozmówcę tak skutecznie, że biedak СКАЧАТЬ