Kochany . Морган Райс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kochany - Морган Райс страница 8

Название: Kochany

Автор: Морган Райс

Издательство: Lukeman Literary Management Ltd

Жанр: Героическая фантастика

Серия: Wampirzych Dzienników

isbn: 9781632912220

isbn:

СКАЧАТЬ zareagowała w mgnieniu oka. Puściła Jimbo i jednym ruchem złapał psa w powietrzu. Dostała się pod niego, chwyciła za brzuch i rzuciła nim z całych sił. Przeleciał kilka metrów i z ogromnym impetem przebił swoim cielskiem drewnianą ścianę stodoły. Pies zaskomlał i uciekł w popłochu z podkulonym ogonem.

      Cały pokój gapił się na Caitlin. Nie mogli zrozumieć, co się tu wydarzyło. Z całą pewnością mieli do czynienia z nadludzką siłą, ale nie mogli w to uwierzyć. Wszyscy stali tam jak wryci, z otwartymi gębami.

      Caitlin targały silne emocje. Złość. Smutek. Nie wiedziała co czuje i nie ufała już sobie w żaden sposób. Nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Musiała się stamtąd wydostać. Wiedziała, że Sam z nią nie pójdzie. Był teraz inną osobą.

      Tak jak i ona.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Caitlin i Caleb szli powoli wzdłuż brzegu rzeki. Ta strona Hudson była bardzo zaniedbana, pełno tu opuszczonych fabryk i starych magazynów paliw. W całej okolicy nie było żywej duszy. Caitlin obserwowała dryfujące po wodzie kawałki kry, powoli topniejące w marcowym słońcu. W powietrzu rozchodził się cichy dźwięk pękającego lodu. Światło odbijało się w nim, tworząc magiczną aurę. Miała ochotę wejść na jedną z tych brył i dać się jej ponieść w dal.

      Szli w milczeniu, każdy w swoim własnym świecie. Caitlin była zdruzgotana tym, co zrobiła. Było jej wstyd przed Calebem, z powodu tego niekontrolowanego wybuchu agresji.

      Wstydziła się też za swojego brata, za to jak się zachowywał, z kim się zadawał. Nigdy wcześniej go takim nie widziała. Była zażenowana tą całą sytuacją. Pierwsze spotkanie z jej rodziną nie poszło chyba najlepiej. Musiał mieć o niej fatalne zdanie. I to ją najbardziej bolało.

      Nie wiedziała, co teraz począć. Sam był jej jedyną nadzieją na znalezienie ojca. Nie miała innych pomysłów. Gdyby było inaczej, sama by go znalazła już lata temu. Nie wiedziała, co powiedzieć Calebowi. Czy on teraz odejdzie? Oczywiście, że tak. Nie mogła mu pomóc, a on musiał znaleźć ten miecz. Po co miałby z nią zostać?

      Szli w milczeniu, a napięcie w niej rosło. Czuła, że Caleb tylko czeka na odpowiedni moment, by powiedzieć jej, że odchodzi. Jak wszyscy w jej życiu.

      – Chcę cię przeprosić – powiedziała w końcu cichym głosem – Za moje zachowanie. Przykro mi, że straciłam nad sobą kontrolę.

      – Nie potrzebnie. Nie zrobiłaś nic złego. Dopiero się uczysz. A jesteś niezwykle potężna.

      – Przepraszam cię też za mojego brata.

      Uśmiechnął się.

      – Przez te wszystkie wieki mojego życia nauczyłem się, że rodziny nie da się kontrolować.

      Szli dalej w milczeniu. Caleb obserwował rzekę.

      – Więc? – zapytała w końcu – Co teraz?

      Zatrzymał się i spojrzał na nią.

      – Zamierzasz wyjechać? – zapytała z wahaniem.

      Zamyślił się.

      – Czy wiesz cokolwiek o swoim ojcu? Gdzie może być? Może kojarzysz kogoś, kto go znał? Cokolwiek?

      Już wcześniej o tym myślała. Nie było nic. Absolutnie nic. Pokręciła przecząco głową.

      – Musi coś być – nie przestawał jej naciskać – Pomyśl trochę. Przypomnij sobie. Nie masz żadnych wspomnień?

      Caitlin pogrążyła się w myślach. Zamknęła oczy i rozpaczliwie próbowała przywołać w sobie wspomnienia tamtych lat. Tyle razy zadawała sobie te same pytania. Tak często widywała swojego ojca  w snach, że nie wiedziała już, co było jawą a co snem. Potrafiła opisać każdy szczegół tego snu, bieg po polanie, ojca na jej skraju, to jak się oddalał w miarę, jak ona się zbliżała. Ale to nie była prawda. To tylko głupi sen.

      Były też retrospekcje, wspomnienia z czasów, kiedy była małym dzieckiem, wspólne z nim wyjazdy. Chyba było wtedy lato, pomyślała. Przypominała sobie ocean. Oraz że było ciepło, bardzo ciepło. Nadal jednak nie była pewna, czy to wydarzyło się naprawdę. Granica miedzy jawą a snem coraz bardziej się zacierała. I za nic nie mogła sobie przypomnieć, gdzie dokładnie była ta plaża.

      – Tak mi przykro – powiedziała – Chciałbym móc powiedzieć ci więcej. Jeśli nie dla ciebie, to dla siebie samej. Po prostu nie wiem nic więcej. Nie mam pojęcia, gdzie on jest. I nie wiem, jak go znaleźć.

      Caleb odwrócił i znowu spojrzał na rzekę. Westchnął głęboko. Wpatrywał się w lód, a jego oczy znów zmieniły kolor, tym razem na szaro-morski.

      Caitlin czuła, że ich wspólny czas dobiega końca. W każdej chwili mógł przekazać jej tą straszną wiadomość. Odchodził. Nie była mu już potrzebna.

      Przez chwile chciała nawet wymyśleć jakieś kłamstwo o swoim ojcu, o tym gdzie może być. Ale wiedziała, że to nie ma sensu.

      Chciało jej się płakać.

      – Nie rozumiem – Caleb powiedział cicho, wciąż patrząc na rzekę – Byłem pewien, że jesteś Wybrana.

      Bez słowa patrzył w przestrzeń. Nieznośna cisza trwała wieki.

      – I czegoś jeszcze nie rozumiem – odwrócił się i spojrzał na nią. Jego wielkie oczy były hipnotyzujące.

      – Gdy jestem przy tobie, czuje coś dziwnego. W innych zawsze mogę zobaczyć ich przeszłość, wszystkie sytuacje, w których nasze drogi się skrzyżowały, w każdym wcieleniu. Z tobą jest inaczej, wszystko jest zamglone. Niczego nie mogę odczytać. Nigdy wcześniej mnie to nie spotkało. To tak, jakby … coś blokowało moje widzenie.

      – Może nigdy wcześniej nasze drogi się nie spotkały.

      Potrząsnął głową.

      – To też bym wiedział. A u ciebie nie widzę nic. Nie widzę też naszej przyszłości. To też dla mnie nowość. W ciągu 3000 lat, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Czuję się jakbym… skądś cię pamiętał. Czuję, że jestem o krok od zobaczenia wszystkiego. To wszystko siedzi w moim umyśle. Ale nie mogę przełamać tej bariery. I to doprowadza mnie do szaleństwa.

      – Więc, może jednak – zaczęła – może nic tam nie ma. Może istnieje tylko tu i teraz. Może nigdy nie było nic więcej i może nigdy niczego więcej nie będzie.

      Natychmiast pożałowała swoich słów. Znowu to zrobiła, palnęła coś bez zastanowienia. Dlaczego musiała to powiedzieć? Przecież myślała i czuła coś dokładnie przeciwnego. Chciała powiedzieć: Tak. Ja też to czuję. Czuję, jakbyśmy od zawsze byli razem. I że na zawsze pozostaniemy razem. Zamiast tego znowu powiedziała coś głupiego. To dlatego, że była zdenerwowana. A teraz nie mogła cofnąć już tych słów.

      To nie zniechęciło jednak Caleba. Zbliżył się do niej i powoli położył dłoń na jej policzku. Głębokie spojrzenie jego niebieskich oczu, przyprawiło ją o drżenie serca. Zalała ją fala gorąca. Czuła, że nogi jej miękną.

СКАЧАТЬ