Nowe oblicze Greya. E L James
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nowe oblicze Greya - E L James страница 25

Название: Nowe oblicze Greya

Автор: E L James

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7508-643-0

isbn:

СКАЧАТЬ nie panikuj. Wszystko w porządku – mówi łagodnie i uspokajająco, jakby rozmawiał z zapędzonym w róg dzikim zwierzęciem. Czułym gestem odgarnia mi włosy z twarzy, a ja od razu się uspokajam. Widzę, jak bezskutecznie próbuje ukryć własny niepokój.

      – Od dwóch dni zachowujesz się bardzo nerwowo – mówi cicho. Spojrzenie ma poważne.

      – Nic mi nie jest, Christianie. – Obdarzam go promiennym uśmiechem, ponieważ nie chcę, aby wiedział, jak bardzo się niepokoję tym podpaleniem. W mojej głowie co rusz pojawia się wspomnienie tego, co czułam, gdy po awarii Charliego Tango Christian zaginął – wspomnienie kompletnej pustki i nieopisanego bólu. Z uśmiechem przyklejonym do twarzy próbuję je od siebie odsunąć.

      – Patrzyłeś, jak śpię?

      – Tak. – Przygląda mi się uważnie. – Mówiłaś przez sen.

      – Och? – Cholera! Co mówiłam?

      – Martwisz się – dodaje z troską w głosie. Czy istnieje coś, co uda mi się ukryć przed tym człowiekiem? Nachyla się i składa pocałunek między mymi brwiami. – Kiedy marszczysz brwi, tworzy ci się tutaj małe V. Nie przejmuj się, skarbie, zaopiekuję się tobą.

      – To nie o siebie się martwię, lecz o ciebie – warczę. – Kto zaopiekuje się tobą?

      Uśmiecha się pobłażliwie.

      – Jestem wystarczająco duży i brzydki, żeby samemu się sobą zaopiekować. Wstawaj. Chciałbym coś zrobić, zanim wyruszymy w podróż powrotną.

      Posyła mi chłopięcy uśmiech w stylu „tak, mam tylko dwadzieścia osiem lat” i klepie mnie w pupę. Wydaję zaskoczony okrzyk i uświadamiam sobie, że jeszcze dziś odlatujemy do Seattle. Moja melancholia przybiera na sile. Nie chcę wracać. Tak mi dobrze, gdy przebywamy ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę i nie jestem jeszcze gotowa, aby dzielić się nim z jego firmą i rodziną. Mieliśmy cudowny miesiąc miodowy. Owszem, było kilka wzlotów i upadków, ale to przecież normalne u nowożeńców, prawda?

      Christian nie potrafi ukryć chłopięcego podekscytowania i choć myśli mam niewesołe, okazuje się ono zaraźliwe. Wstaję za nim z łóżka. Co on takiego wymyślił?

      Christian przytwierdza kluczyk do mego nadgarstka.

      – Chcesz, żebym ja kierowała?

      – Tak. – Uśmiecha się szeroko. – Nie za ciasno?

      – Nie. Dlatego właśnie założyłeś kapok? – Unoszę brew.

      – Tak. Chichoczę.

      – Ależ pan ufa moim umiejętnościom, panie Grey.

      – Jak zawsze, pani Grey.

      – Cóż, tylko nie praw mi kazań.

      Christian unosi ręce w obronnym geście, ale się uśmiecha.

      – Jakżebym śmiał.

      – Owszem, śmiałbyś, a w tym akurat przypadku nie będziemy się mogli zatrzymać i kłócić na chodniku.

      – Celna uwaga, pani Grey. Będziemy tu stać przez cały dzień i debatować na temat pani umiejętności czy też w końcu się zabawimy?

      – Celna uwaga, panie Grey.

      Zaciskam dłonie na kierownicy skutera i siadam, a Christian za mną. Odpycha nas od jachtu. Taylor i dwóch członków załogi przyglądają się temu z rozbawieniem. Christian obejmuje mnie w talii i dociska uda do moich ud. Tak, to właśnie mi się podoba w takim środku transportu. Przekręcam kluczyk i uruchamiam silnik.

      – Gotowy? – wołam do Christiana, przekrzykując hałas.

      – Jak najbardziej – odpowiada z ustami blisko mego ucha.

      Delikatnie dodaję gazu i skuter odpływa od Fair Lady, zdecydowanie zbyt wolno jak na mój gust. Christian obejmuje mnie jeszcze mocniej. Dodaję więcej gazu, ruszamy do przodu, a ja cieszę się jak dziecko, gdy silnik nie gaśnie.

      – Hola! – woła Christian zza moich pleców, ale w jego głosie ewidentnie słychać radosne podniecenie.

      Mkniemy ku otwartemu morzu. Fair Lady zakotwiczyła na wysokości Saint-Laurent-du-Var, zaś w oddali widać lotnisko nicejskie. Wygląda tak, jakby wbijało się w wody Morza Śródziemnego. Od wczorajszego wieczoru, kiedy tu przypłynęliśmy, raz na jakiś czas słychać lądujący samolot. Postanawiam, że musimy zobaczyć lotnisko z mniejszej odległości.

      Kierujemy się w jego stronę, prześlizgując szybko po wodzie. Niesamowicie mi się to podoba i jestem uradowana, że Christian pozwala mi kierować. Gdy tak płyniemy w stronę brzegu, opuszcza mnie cały niepokój, który mnie dręczy od dwóch dni.

      – Następnym razem wypożyczymy dwa skutery! – woła Christian.

      Uśmiecham się szeroko. Myśl o ściganiu się z nim jest ekscytująca.

      Gdy zbliżamy się powoli do czegoś, co wygląda na koniec pasa startowego, ogłuszający ryk samolotu podchodzącego do lądowania przyprawia mnie o palpitację. Jest tak głośny, że wpadam w panikę, wykonuję gwałtowny skręt, dodając jednocześnie gazu, bo mylę go z hamulcem.

      – Ana! – woła Christian, ale już za późno. Wylatuję ze skutera, machając rękami i nogami, pociągając za sobą Christiana.

      Z krzykiem wpadam do przejrzystej błękitnej wody, moje gardło zalewa nieprzyjemnie słona woda. Tak daleko od brzegu jest zimna, ale nie mija sekunda, a wynurzam się na powierzchnię. Dobrze mieć kapok. Kaszląc i plując, trę oczy i rozglądam się za Christianem. Płynie już w moją stronę. Skuter unosi się na wodzie kilka metrów od nas. Silnik zdążył zgasnąć.

      – Wszystko w porządku? – Gdy dopływa do mnie, spojrzenie ma pełne paniki.

      – Tak – chrypię, ale nie potrafię powstrzymać euforii. Widzisz, Christianie? To najgorsze, co może się stać na skuterze! Bierze mnie w objęcia, po czym ujmuje w dłonie twarz i bacznie jej się przygląda.

      – Widzisz, nie było tak źle! – śmieję się, gdy płyniemy w stronę skutera.

      W końcu uśmiecha się do mnie. Widać, że czuje ulgę.

      – Chyba nie. Tyle że jestem mokry – burczy żartobliwie.

      – Ja też.

      – Lubię, jak jesteś mokra. – Rzuca mi lubieżne spojrzenie.

      – Christian! – besztam go, udając oburzenie.

      Uśmiecha się szeroko, po czym nachyla w moją stronę i mocno całuje. Kiedy się odsuwa, brak mi tchu.

      – Wracajmy. Musimy wziąć prysznic. Teraz ja prowadzę.

*****СКАЧАТЬ