Kod Leonarda da Vinci. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун страница 13

Название: Kod Leonarda da Vinci

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7508-803-8

isbn:

СКАЧАТЬ dalej szybkim krokiem, a Langdon wciąż nie widział ciała.

      – Jacques Saunière dotarł aż tutaj?

      – Pan Saunière został trafiony w brzuch. Umierał bardzo powoli. Może piętnaście lub dwadzieścia minut. Bezsprzecznie był człowiekiem o wielkiej sile fizycznej i duchowej.

      Langdon odwrócił się, nie dowierzając.

      – Ochrona dotarła tu dopiero po piętnastu minutach?

      – Ależ skąd. Ochrona Luwru natychmiast zareagowała na alarm. Okazało się, że Wielka Galeria jest odcięta. Słyszeli przez bramę, że ktoś tam jest, porusza się na końcu korytarza, ale nie widzieli kto. Krzyczeli, lecz nie było odpowiedzi. Uznali, że to może być tylko przestępca, i postępowali zgodnie z procedurą. Zadzwonili do Centralnego Biura Śledczego. Byliśmy na stanowiskach w piętnaście minut. Kiedy dotarliśmy na miejsce, unieśliśmy kratownicę, by można się było pod nią przecisnąć, i posłałem sześciu uzbrojonych agentów do środka. Przeczesywali całą długość galerii, żeby przyskrzynić intruza.

      – I co?

      – Nie znaleźli nikogo. Oprócz… – pokazał palcem jakieś miejsce daleko w wielkim holu – niego.

      Langdon podążył wzrokiem za wyciągniętym palcem Fache’a. Z początku sądził, że Fache wskazuje na wielką marmurową rzeźbę stojącą pośrodku. Po chwili jednak zaczął rozróżniać kształty. Coś leżało tuż za rzeźbą. Stojąca trzydzieści metrów dalej pojedyncza lampa na przenośnym statywie była skierowana na podłogę, tworząc rażąco białą plamę jaskrawego światła pośrodku ciemnoczerwonej galerii. W jego kręgu, jak owad pod mikroskopem, leżało nagie ciało kustosza rozciągnięte na parkiecie Luwru.

      – Widział pan zdjęcie – powiedział Fache – więc to nie powinno pana dziwić.

      Kiedy podchodzili do ciała, Langdon poczuł nagły chłód. Jego oczom ukazał się jeden z najdziwniejszych widoków, jakie kiedykolwiek zdarzyło mu się oglądać.

      Marmurowo białe ciało Jacques’a Saunière’a leżało na parkiecie w takiej samej pozycji, w jakiej widział je na fotografii. Kiedy Langdon stał, mrużąc oczy w ostrym świetle lampy, przypomniał sobie i uzmysłowił, ku swojemu zdziwieniu, że zmarły poświęcił ostatnie minuty życia na ułożenie ciała w ten dziwny sposób.

      Saunière wyglądał na człowieka niezwykle sprawnego fizycznie jak na swój wiek… I cała jego muskulatura była teraz wyraźnie widoczna. Rozebrał się do naga, złożył starannie ubranie i położył się na plecach w samym środku szerokiego pawilonu, dokładnie na długiej osi pomieszczenia. Ramiona i nogi miał rozrzucone na boki jak dziecko, które robi orła na śniegu. Albo może lepiej – jak człowiek, którego rozciągnęła i podzieliła na ćwiartki jakaś niewidoczna siła.

      Tuż pod mostkiem Saunière’a krwawy ślad oznaczał miejsce, gdzie kula przebiła skórę. Rana była mała i prawie nie krwawiła, widać było tylko plamkę zaschniętej krwi.

      Lewy palec wskazujący Saunière’a również był zakrwawiony, ponieważ, jak widać, moczył go w ranie, by stworzyć najbardziej niepokojący aspekt swego makabrycznego łoża śmierci; posługując się krwią jak atramentem i własnym ciałem jak płótnem, Saunière narysował na swojej skórze symbol – pięć prostych przecinających się linii, tworzących pięcioramienną gwiazdę.

      Pentagram.

      Gwiazda wyrysowana krwią, której środek wyznaczał pępek Saunière’a, nadawała ciału złowieszczą, cmentarną aurę. Fotografia, którą przedtem oglądał, mroziła krew w żyłach, ale teraz, patrząc na tę scenę, Langdon czuł pogłębiający się niepokój.

      Sam to sobie zrobił.

      – Panie Langdon? – Znów spoczęły na nim ciemne oczy Fache’a.

      – To jest pentagram. – Głos Langdona rozległ się dudniącym echem w pustej przestrzeni. – Jeden z najstarszych symboli świata. Rysowano go już cztery tysiące lat przed Chrystusem.

      – I co on oznacza?

      Langdon zawsze się wahał, kiedy zadawano mu tego typu pytanie. Opowiedzieć komuś, co symbol „oznacza”, to tak jak opowiedzieć, jakie uczucie powinna wzbudzać w nim piosenka… A przecież każdy czuje co innego. Biała szpiczasta czapka Ku-Klux-Klanu wzbudzała w Stanach Zjednoczonych poczucie nienawiści i rasizm, ale to samo przybranie głowy w Hiszpanii symbolizowało głęboką wiarę religijną.

      – Symbole mają różne znaczenie w różnych okolicznościach – powiedział Langdon. – Pentagram jest przede wszystkim pogańskim symbolem religijnym.

      Fache skinął głową.

      – Kult diabła.

      – Nie – skorygował Langdon, natychmiast zdając sobie sprawę, że powinien staranniej dobierać słowa.

      Obecnie termin „pogański” stał się niemal synonimem kultu diabła – a to wielkie nieporozumienie. Słowo to pochodzi od łacińskiego paganus, co oznacza mieszkańca wsi. „Poganie” to w dosłownym znaczeniu nieuczeni ludzie ze wsi, wyznający pradawny kult Natury i trzymający się z dala od Kościoła, który uczynił ze słowa „wieśniak”, paganus, synonim grzesznej, zbłąkanej duszy.

      – Pentagram – tłumaczył Langdon – to przedchrześcijański symbol, który wiąże się z kultem przyrody. Starożytni dzielili świat na dwie części – męską i żeńską. Ich bogowie i boginie zmierzali ku równowadze mocy. Jin i yang. Kiedy między pierwiastkiem męskim i żeńskim panowała równowaga, świat żył w harmonii. Kiedy zaś równowaga była zachwiana, świat pogrążał się w chaosie. – Langdon wskazał brzuch Saunière’a. – Ten pentagram przedstawia żeńską połowę wszechrzeczy, pojęcie, które historycy religii zwą „sakralnością żeńską” albo „boską boginią”. Saunière, jak niewielu, znał to pojęcie.

      – Saunière narysował sobie symbol bogini na brzuchu?

      Langdon musiał przyznać, że to wydaje się dziwne.

      – W bardzo szczególnej wykładni pentagram symbolizuje Wenus, boginię kobiecej miłości cielesnej i urody.

      Fache rzucił spojrzenie na nagiego mężczyznę i sapnął.

      – Wczesne religie odwoływały się do boskiego porządku przyrody. Bogini Wenus i planeta Wenus były jednym i tym samym. Bogini miała swoje miejsce na nocnym niebie i znano ją pod wieloma imionami – Wenus, Gwiazda Wschodu, Isztar, Astarte – zaś wszystkie te określenia żeńskiej mocy łączyły się z Naturą lub Matką Ziemią.

      Fache sprawiał teraz wrażenie jeszcze bardziej zakłopotanego, jakby z dwojga złego wolał koncepcję kultu diabła.

      Langdon postanowił, że nie będzie dzielił się z Fache’em wiedzą o najbardziej zadziwiającej właściwości pentagramu – o graficznych źródłach jego związku z Wenus. Gdy w młodości studiował astronomię, dowiedział się ze zdziwieniem, że raz na osiem lat planeta Wenus przemierza po ekliptyce nieboskłonu linię idealnego pentagramu. Starożytni byli tak zdumieni tym zjawiskiem, СКАЧАТЬ