Ciemniejsza strona Greya. Э. Л. Джеймс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ciemniejsza strona Greya - Э. Л. Джеймс страница 26

Название: Ciemniejsza strona Greya

Автор: Э. Л. Джеймс

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротическая литература

Серия:

isbn: 978-83-8110-030-4

isbn:

СКАЧАТЬ jego ciało.

      – Często ćwiczysz? – pytam.

      – Codziennie oprócz weekendów – odpowiada, zapinając rozporek.

      – Co robisz?

      – Bieganie, podnoszenie ciężarów, kick boxing. – Wzrusza ramionami.

      – Kick boxing.

      – Tak, mam osobistego trenera, byłego olimpijczyka. Ma na imię Claude. Jest bardzo dobry. Polubisz go.

      Odwracam się i patrzę, jak zabiera się za zapinanie białej koszuli.

      – Jak to polubię?

      – Spodoba ci się jako trener.

      – A po co mi trener? Ty utrzymujesz mnie w dobrej formie.

      Podchodzi do mnie niespiesznie i obejmuje. Nasze spojrzenia krzyżują się w lustrze.

      – Ale chcę, żebyś była sprawna, skarbie. Do tego, co mam na myśli, musisz być w świetnej formie.

      Oblewam się rumieńcem, gdy powracają wspomnienia z pokoju zabaw. Tak… Czerwony Pokój Bólu bywa wyczerpujący. Czy on zamierza z powrotem mnie tam wpuścić? A czy ja tego chcę?

      „Oczywiście, że tak” – krzyczy moja wewnętrzna bogini.

      Wpatruję się w jego niezgłębione, urzekające szare oczy.

      – Wiesz, że tego pragniesz – mówi bezgłośnie.

      Ponownie się rumienię, a w mojej głowie pojawia się nieproszona myśl, że Leila pewnie dotrzymałaby mu kroku. Zaciskam usta, a Christian marszczy brwi.

      – Co się stało? – pyta zaniepokojony.

      – Nic. – Kręcę głową. – Okej, spotkam się z Claude’em.

      – Spotkasz? – pyta z radosnym niedowierzaniem. Na widok jego miny uśmiecham się. Wygląda tak, jakby wygrał w totka, choć najpewniej nigdy nie wytypował żadnego numeru. Nie musi.

      – Tak, skoro to ma cię uszczęśliwić – burczę.

      Obejmuje mnie jeszcze mocniej i całuje w policzek.

      – Nie masz pojęcia jak bardzo – szepcze. – No więc na co masz dzisiaj ochotę? – Trąca nosem moją szyję, a moje ciało przebiega przyjemny dreszcz.

      – Chciałabym podciąć włosy i… eee… muszę iść do banku, aby spieniężyć czek i kupić samochód.

      – Ach – mówi znacząco i przygryza wargę. Sięga do kieszeni dżinsów i wyjmuje kluczyki do mojego małego audi.

      – Jest tutaj – mówi cicho, niepewnie.

      – Jak to jest tutaj? – O rany, w moim głosie słychać gniew. Cholera. Bo go czuję. Jak on śmie!

      – Taylor przyprowadził go wczoraj.

      Otwieram usta, po czym je zamykam. Powtarzam ten proces dwukrotnie, ale nadal nie mogę wydobyć z siebie głosu. Christian oddaje mi samochód. Cholera jasna. Jak mogłam tego nie przewidzieć? Cóż, każdy kij ma dwa końce. Sięgam do tylnej kieszeni dżinsów i wyjmuję kopertę z jego czekiem.

      – Proszę, to twoje.

      Christian posyła mi pytające spojrzenie, a kiedy rozpoznaje kopertę, unosi obie ręce i cofa się.

      – O nie. To twoje pieniądze.

      – Wcale nie. Chciałabym kupić od ciebie samochód.

      Wyraz jego twarzy ulega zmianie. Pojawia się na niej wściekłość, tak – wściekłość.

      – Nie, Anastasio. Twoje pieniądze, twój samochód – warczy.

      – Nie, Christianie. Moje pieniądze, twój samochód. Kupię go od ciebie.

      – Podarowałem ci go z okazji ukończenia studiów.

      – Gdybyś z takiej okazji dał mi pióro, to byłby odpowiedni prezent. Ty mi podarowałeś audi.

      – Naprawdę chcesz się o to kłócić?

      – Nie.

      – Świetnie. Tu masz kluczyki. – Kładzie je na komodzie.

      – Nie to miałam na myśli!

      – Koniec dyskusji, Anastasio. Nie przeginaj.

      Rzucam mu chmurne spojrzenie i wtedy przychodzi mi do głowy pewien pomysł. Drę kopertę na dwie części, następnie na jeszcze dwie i wyrzucam do kosza. Och, dobrze mi to robi.

      Christian przygląda mi się spokojnie, ale wiem, że właśnie podpaliłam lont i powinnam się odsunąć na bezpieczną odległość. Pociera brodę.

      – Prowokacyjna jak zawsze – stwierdza cierpko. Odwraca się na pięcie i wychodzi do drugiego pokoju. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Oczekiwałam prawdziwego Armagedonu. Przyglądam się sobie w lustrze i wzruszam ramionami, decydując się na koński ogon.

      Zżera mnie ciekawość. Co robi Szary? Wychodzę za nim i słyszę, że rozmawia przez telefon.

      – Tak, dwadzieścia cztery tysiące dolarów. Bezpośrednio.

      Podnosi na mnie wzrok, nadal nie okazując żadnych emocji.

      – Świetnie… poniedziałek? Doskonale… Nie, to wszystko, Andrea.

      Rozłącza się.

      – W poniedziałek te pieniądze znajdą się na twoim koncie. Nie pogrywaj ze mną. – Jest wściekły, ale mam to gdzieś.

      – Dwadzieścia cztery tysiące! – Prawie krzyczę. – I skąd znasz numer mojego konta?

      Mój gniew go zaskakuje.

      – Wiem o tobie wszystko, Anastasio – mówi cicho.

      – To niemożliwe, aby mój samochód był wart dwadzieścia cztery tysiące.

      – Skłonny byłbym przyznać ci rację, ale rynkiem rządzą zasady podaży i popytu. Jakiś szaleniec zapragnął tej śmiertelnej pułapki i chętnie zapłacił za nią aż tyle. Podobno to klasyk. Zapytaj Taylora, jeśli mi nie wierzysz.

      Piorunuję go wzrokiem, a on mi odpowiada tym samym, dwoje zagniewanych uparciuchów.

      I czuję to, to przyciąganie – to napięcie między nami – namacalne, ciągnące nas ku sobie. Nagle Christian chwyta mnie i opiera o drzwi, wygłodniałymi ustami przywierając do moich. Jedną rękę trzyma na moim tyłku i przyciska mnie do krocza, a drugą odchyla mi głowę. Wplatam palce w jego włosy, przyciągam go do siebie. Wwierca swoje ciało w moje, unieruchamiając mnie. Oddech ma urywany. Czuję go. Pragnie mnie, a mnie się kręci w głowie z podniecenia.

      – Dlaczego СКАЧАТЬ